Po rozpadzie tzw. bloku wschodniego, lewica krajów-satelitów nie zaproponowała alternatywy dla dotychczasowych podziałów politycznych. Lewica ta już wcześniej przeszła do obozu „zachodniego”, w logice dołączenia do krytyki systemu prowadzonej przez lewicę zachodnią.
Nie, żeby lewicy „wschodniej” brakowało własnego zmysłu krytycznego. Jednak ów rodzimy, „wschodni” krytycyzm nie był wystarczająco „nowoczesny” i odwoływał się do dawno odrzuconych prób „powrotu do norm leninowskich” czy proletariackiej ortodoksji. Zachodnia lewica wchodziła na grunt bloku wschodniego z nowoczesnymi hasłami swobód obywatelskich (feminizm, swoboda obyczajowa, tolerancja dla odmienności itd., itp.) Te wartości zastąpiły dawne relikty ideologii promującej rzekomo kult „robociarstwa”, a więc mające na celu utrzymywanie klas poddanych w upodlającej i zniewalającej monotonii życia seksualnego i zostały nieodłącznie powiązane ze stalinizmem. Nie było więc możliwości przebicia się z pomysłem alternatywnym wobec nowolewicowego posttrockizmu, ponieważ każda inna propozycja była automatycznie utożsamiana ze stalinizmem.
Nowoczesna lewica zachodnia uznawała ZSRR za głównego wroga ze względu na najważniejsze kryterium wolności i demokracji (burżuazyjnych) już od czasów przedwojennych. Niemniej, w okresie powojennym powoli kształtowała się koncepcja konwergencji, co bardzo dosadnie wyrażało malejące znaczenie kwestii ideologicznych – biurokracja realsocjalistyczna nie była bastionem „norm leninowskich”. Jednak w pewnym momencie została zaostrzona walka z systemem tzw. komunistycznym. Co na to wpłynęło? Bardzo ciekawa jest koncepcja prof. Davida N. Gibbsa, który w powyższym wideo analizuje kształtowanie się doktryny amerykańskich neokonserwatystów. W jakimś stopniu ta koncepcja pozwala zrozumieć powody, dla których antykomunizm zamiast obumierać wraz z rozmyciem ideowym biurokracji radzieckiej i realsocjalistycznej nabrał wigoru. Według Gibbsa, polityczne skutki wojny w Wietnamie stanowiły dla amerykańskiego establishmentu szczególne upokorzenie. To tłumaczy w dużym skrócie nieprzejednaną nienawiść opanowanej przez neokonserwatystów administracji USA do ZSRR, co przeniosło się na Rosję.
W okresie Zimnej Wojny, ZSRR zachowywał niezwykły takt i dyskrecję, jeśli chodzi o chronienie dobrego imienia zachodnich „kolegów i partnerów”. Np. nie jest powszechnie znane, że rozmieszczenie radzieckich rakiet jądrowych było tylko odpowiedzią na taki sam, wcześniejszy ruch rozmieszczenia amerykańskich rakiet jądrowych na terenie Turcji.
Z naszego punktu widzenia, najważniejsze jest to, że ostatecznie nowoczesna lewica nie różni się niczym od neokonserwatystów.
Klasa robotnicza Rosji i całego obozu socjalistycznego jest dla nowoczesnej lewicy przeżytkiem, który należy jak najszybciej zlikwidować. Dlatego dla tzw. klasy średniej obszaru posocjalistycznego, robotnicy przemysłu wydobywczego, jak np. Donbasu, są symbolem znienawidzonego systemu, a więc niewidoczni dla obrońców demokracji.
Atak Jelcyna na Parlament rosyjski, gdzie okopali się zwolennicy Ancien Regime’u, był więc dla lewicy symbolem walki o demokrację. W pozostałych krajach posocjalistycznych zachodziły analogiczne procesy demontażu gospodarki, pod parasolem ochronnym związków zawodowych (w Polsce była to Solidarność) oraz ekip socjaldemokratycznych powstałych z byłych bonzów różnego szczebla byłej biurokracji partyjnej (tzw. postkomunistów przedzierzgniętych w zelotów nowego ustroju), na których społeczeństwo głosowało w odruchu spontanicznego pragnienia powrotu do minionego czasu.
Powołajmy się więc jeszcze raz na prof. Davida N. Gibbsa: terapia szokowa narzucona Rosji w ramach świeżo odnalezionego modelu neoliberalnego, zastosowanego wszakże już wcześniej w USA i w Wielkiej Brytanii (Reagan i Thatcher) doprowadziła do śmierci od stresu setki tysięcy Rosjan, nie mówiąc już o spadku poziomu życia i prognoz długości trwania życia. Rosjanie poczuli się mocno rozczarowani, ponieważ „wyobrażali sobie, że jeśli porzucą komunizm i swój status mocarstwa, w zamian zyskają dobrobyt. Porzucili więc status mocarstwa światowego oraz komunizm, a w zamian nie zyskali dobrobytu”. Nie chodzi nam nawet o to naiwne oczekiwanie, podzielane zresztą nie tylko przez Rosjan, ale szeroko odnajdowane w całym byłym obozie socjalistycznym. Ciekawe jest spostrzeżenie, że neoliberalizm, będący argumentem za terapią szokową, został przetestowany wcześniej w gospodarce zachodniej, a przecież ukazał skutki dla społeczeństwa angielskiego.
W jakimś sensie, odejście od keynesizmu było symbolem „wyzwolenia się” Zachodu od powojennego podążania za wzorcem radzieckim, który przyniósł tzw. państwo socjalne. Lata sześćdziesiąte zakończyły się wyczerpaniem ekstensywnych czynników wzrostu gospodarki socjalistycznej, co było odnotowane w pracach badaczy PRL. Były to lata, kiedy na Zachodzie zaczęto przestawiać gospodarkę na sektor usługowy kosztem przemysłu, a produkcja krajowa brutto została logicznie zastąpiona przez termin produkt krajowy brutto.
Polityczne przełożenie miały te procesy pod koniec lat 60-tych, kiedy to nastąpiła prawdziwa ofensywa amerykańskiej Nowej Lewicy na Europę. Wiadomo, że wraz z tą ofensywą nastąpiły gwałtowne zmiany w europejskiej lewicy, które doprowadziły do jej wyjątkowego upodobnienia się do amerykańskiego neokonserwatyzmu. Doktryna obejmowała nie tylko sferę ideologiczną, ale i teorię, w tym kwestie ekonomiczne, społeczne i w ogóle postrzeganie celów społeczeństwa przyszłego, wolnego od wyzysku. Powoli kształtował się projekt nowoczesnej lewicy, który stał się jej gwoździem do trumny.
Wraz z gospodarką opartą na usługach, delokalizacja drogich i brudnych technologii produkcji została dokonana. Wzrost cen ropy naftowej przyczynił się do przyspieszenia procesu, a dla ZSRR, którego eksport opierał się wciąż na eksporcie surowców, była to katastrofa. Świadomość społeczną kształtowała indoktrynacja, że ZSRR nie jest w stanie nadążyć za nowoczesnością, która na Zachodzie była fasadą możliwą wyłącznie z powodu monopolizacji przez Zachód strumieni finansowych pozwalających na stworzenie gospodarki rentierskiej. Warto pamiętać, że to na początku lat 70 została zniesiona wymienialność dolara na złoto, co wydatnie napędziło (na jakiś czas) ów proces oderwania się rzeczywistej gospodarki od jej materialnej podstawy.
Po przeprowadzeniu terapii szokowej nie nastąpił oczekiwany „cud”, ponieważ jego chwilowa skuteczność w przypadku Zachodu miała całkowicie inne podłoże, nieobecne w przypadku państw przechodzących transformację ustrojową. Zamiast powszechnych zapisów do klubu bogatych, nastąpiło rozwarstwienie społeczne godne krajów zacofanych.
Alternatywa kwestionująca zachodni model lewicowości nie była potrzebna, ponieważ rodzima lewica uznawała wyższość „zachodnich kolegów i partnerów” już w czasach PRL. Nacjonalizm opozycji antysocjalistycznej w PRL, dzisiaj oceniany na lewicy jako nurt faszystowski, wówczas rósł jako lewicowo uzasadniona odpowiedź na szowinizm wielkorosyjski: wspólna odpowiedź lewicy i prawicy narodowej. Któż wówczas nie był narodowy? Radykalna lewica obnosiła się wręcz ze swym bogoojczyźnianym kultem solidarnościowego, Wałęsowego „robociarstwa”.
Po transformacji ideowej, współczesna lewica albo jawnie staje na pozycjach proliberalnych i antyrosyjskich, albo nacjonalistycznych i prorosyjskich. Żadna z tych postaw nie jest postawą samodzielnego ruchu politycznego.
Przetrwanie w Rosji dość silnej partii komunistycznej było traktowanie jako objaw braku przezwyciężenia naleciałości totalitarnego reżymu. Nawet jeśli tzw. komuniści rosyjscy, ci koncesjonowani, niczym nie różnili się od „postkomunistów” z PZPR w kwestii akceptacji transformacji ustrojowej. Naturalnym procesem było przekształcenie się tego odłamu radzieckiej lewicy w nurt lewicowo-nacjonalistyczny, ponieważ drugi odłam przekształcił się w nurt liberalny.
Różnica jest taka, że o ile polski nurt lewicowo-nacjonalistyczny dopiero walczy o swoje miejsce w swoistym sojuszu z populistyczną odmianą nurtu postendeckiego, to w Rosji ten nurt istniał od zarania transformacji. Ten fakt i status koncesjonowanego nurtu politycznego mimo prokapitalistycznej ewolucji państwa nadały mu cechę trwałości i pewnej sprawczości. Nie tyle sam ten nurt, co wartości przezeń przechowywane dają elicie rządzącej w Rosji narzędzie pozwalające na płynne nawiązanie do narodowych odczuć społecznych (nie mamy tu na myśli tzw. klasy średniej). W pewnym sensie, ten czynnik odegrał swoją rolę w sukcesie Rosji w powstrzymaniu prób zewnętrznej destabilizacji.
Co więcej, jak byśmy nie byli krytyczni wobec modelu kapitalizmu chińskiego, dopiero gospodarczy sukces Chin dał podstawy do postawienia tezy, że słaba konkurencyjność ekonomicznego modelu radzieckiego nie wynikała z fundamentalnej słabości samego projektu socjalistycznego, ale z zaciętej i nieuczciwej z zasady wojny prowadzonej przez cały okres istnienia ZSRR. Brak sankcji, a nawet sprzyjanie zajmowaniu przez Chiny pozycji fabryki świata (tak na marginesie – po zgaszeniu gospodarki japońskiej) tylko pokazuje, jak mógłby rozwijać się model radziecki, gdyby nie przeciwdziałanie Zachodu.
Próba budowy świata równoległego do modelu hegemonii jednobiegunowej, która jest dziś powtarzana przez Chiny, w okresie ZSRR była torpedowana skutecznie. Świadczy o tym skwapliwość, z jaką USA zajęło się demontażem wszelkich państw świeckich i dążących do nowoczesności w świecie arabskim, kiedy tylko mogło. Dzisiejsze wysiłki, aby zniszczyć alternatywę są nie mniej widoczne.
Z perspektywy lewicy nowoczesnej jest nie do przyjęcia, żeby kraje rozwijające się, zacofane, weszły na drogę rozwoju i ostatecznie ku demokracji, powtarzając drogę rewolucji przemysłowej w skali globu. Nie są w stanie zrozumieć, że wyjściem jest nie niedopuszczanie do rozwoju przemysłu, ale taki międzynarodowy, socjalistyczny podział pracy, który zredukuje marnotrawstwo leżące u podłoża negatywnych zjawisk związanych z nadmiernym gonieniem za zyskiem, a więc i negatywny wpływ przemysłu na przyrodę.
Jeżeli jednak brać Marksa na poważnie, to kapitalistyczny sposób produkcji jawi się jako unikalny system, który dzięki niepowtarzalnemu dynamizmowi daje możliwość zniesienia podziału klasowego. Nie jest to system, który może trwać wiecznie, ponieważ w przyspieszonym tempie dochodzi do swego kresu (zanik możliwości realizacji wzrostowej stopy zysku). Przestawienie modelu ekonomicznego na inny sposób produkcji – socjalistyczny – staje się wymogiem historycznym. Jedynym sposobem na przedłużenie kapitalizmu jest zmienianie się ośrodków gospodarczej dynamiki: dawne Centrum staje się „otoczeniem niekapitalistycznym” – obszarem zakumulowanego bogactwa, którego wysysanie może pozwolić na realizację zysku z wytworzonej wartości dodatkowej. Wartość dodatkowa może pozostać niezrealizowanym zyskiem i wówczas oznacza kryzys nadprodukcji, kryzys systemu i jego upadek.
Nowoczesna lewica nie przyswoiła sobie abecadła marksizmu i trwa w wierze w możliwość ewolucyjnego przekształcenia się kapitalistycznego sposobu produkcji w postkapitalizm, który nie byłby jakimś wariantem powrotu do gospodarki przedkapitalistycznej. Zasadniczym celem takiego powrotu jest zachowanie przywileju klasy panującej – jako klasy kapitalistów czy jako klasy arystokracji feudalnej.
Pewne wahania co do funkcji i znaczenia nowoczesnej lewicy są związane z niejasnością co do stopnia i zakresu, w jakim ta lewica zespoliła się z projektem neokonserwatywnym. Najlepszym dowodem na niejednoznaczność w tej kwestii jest schizofrenia lewicy odnośnie kwestii palestyńskiej i jednoznacznej oceny rosyjskiej akcji militarnej na Ukrainie. Wpływy neokonserwatystów poprzez Nową Lewicę nałożyły się na niejednoznaczne losy politycznego nurtu lewicy i jego związków z marksizmem i ruchem robotniczym. Te wpływy mogą skutkować ostateczną kompromitacją lewicy. Naszym zadaniem jest niedopuszczenie do tego, aby samobójcze skłonności nowoczesnej lewicy odbiły się negatywnie na marksizmie.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
20 stycznia 2025 r.