z cyklu „Jaja jak czerwone berety”
Przyznaję, mam pewne problemy związane z rozdwojeniem jaźni. Mogę, jeśli tylko zechcę, jednocześnie być kobietą i chłopcem (nigdy starym dziadem!), a nawet dzierlatką – w intymnym związku z inną dzierlatką. I jakoś to wszystko uchodzi, choć pogodzić niełatwo. Ale skoro marksizm to coś w rodzaju szczęścia, to mam go aż nadto – w ramach POWTÓRKI Z ROZRYWKI. Polecam ten oto odcinek – pierwszy z nowej, poprawionej serii:
Niebanalna myśl Andrieja Korjakowcewa – „Марксизм это как счастье. Eго каждый понимает по своему. У каждого нового поколения свое прочтение Маркса” to jest właśnie to, z czym się borykamy od kilku pokoleń. Stąd do niego wracam, tylko wtedy gdy żony nie ma w domu. Bo gdyby była, to by takiemu pożal się Boże marksiście – a zarazem profesorowi filozofii – zwyczajnie urwała jaja.
Stojąc w kolejce po pasztetową – gdy inni stoją w niej po świąteczne frykasy – wiem, że co do niej się nie mylę. W tej kwestii mam do czynienia z osobą ze wszech miar kompetentną, by nie rzec poważną. Ważę zatem każde swoje słowo: CO INNEGO W POPKULTURZE. Tu ona porusza się po omacku. Wszak DIDO, a właściwie Dido Florian Cloud de Bounevialle Armstrong, bynajmniej nie jest Amerykanką. To wypisz wymaluj Brytyjka, pochodzenia irlandzko-francuskiego.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jej STOSUNEK DO KWIATÓW:
Przez szybkę to ja nie liżę nawet cipkę…
I te stany depresyjne, choćby walka z samym sobą:
Nie musicie zaraz sięgać po Wikę. Spójrzcie tylko, po której stronie ma ona w swej bryce kierownicę:
W tej sytuacji każdy by zbłądził w drodze do domu i… nieszczęście murowane.
Diabeł ją opętał – tak jak inne kobiety, a diabła życie dopadło:
Kto powiedział, że egzorcysta potrzebny od zaraz?
Antonio das Mortes
5 kwietnia 2023 r.