Społeczność hippisowska chciała traktować społeczeństwo niczym nowe środowisko naturalne – wszystko, co możliwe w tym społeczeństwie powinno być dostępne każdemu w miarę potrzeby wyznaczanej przez naturalne skłonności. Brak chciwości wynikałby z faktu, że wszystko, co zwyczajnie potrzebne dla codziennego przeżycia, byłoby dostępne bez szczególnego wysiłku. To taki drobnomieszczański sposób rozumienia mechanizmu społeczeństwa komunistycznego: każdemu według potrzeb.
Fiasko tego sposobu rozumowania uwidoczniło się już przy okazji praktycznego korzystania poszczególnych grup mniejszościowych (czyli wyrażających swoje specyficzne, naturalne potrzeby) z owej swobody. Ponieważ drobnomieszczańska rewolucja Nowej Lewicy nie zmieniła klasowego charakteru społeczeństwa, mechanizm konsumpcyjnego komunizmu nie mógł się sprawdzić. W sposób naturalny, grupy mniejszościowe zaczęły domagać się zagwarantowania swoich swobód na zasadzie jak najbardziej burżuazyjnej, czyli – w ramach państwowego systemu prawnego.
Stało się bowiem jasne, że grupy rezygnujące w warunkach społeczeństwa klasowego z walki o najlepszą skuteczność w kategoriach wartości owego społeczeństwa stają się tzw. looserami owego społeczeństwa. Odmowa wyścigu szczurów przez jakąś grupę społeczną daje pozostałym grupom większe szanse. Część niepoddającego się pokolenia hippisowskiego poszła w kierunku wschodnich typów duchowości, odrzucając zachodnie wartości. Część weszła w konkurencję usiłując zmienić instytucje państwa burżuazyjnego w kierunku możliwego dostosowania mechanizmu społecznego do idealistycznych wyobrażeń drobnomieszczańskiego, zbuntowanego pokolenia.
Kolejne pokolenia wyrosły w egzotycznym kompromisie wyścigu szczurów połączonego z merytokratycznymi i duchowymi kryteriami owego wyścigu. Sukces ekonomiczny był obecnie związany z zasługami dla duchowego rozwoju ludzkości. Jednocześnie, mniejszości zaczęły domagać się państwowych gwarancji dla swych praw, co stało się zrozumiałe w sytuacji, w której okazało się, że konsumpcyjne społeczeństwo kapitalistyczne nie osiągnęło poziomu wymaganego od społeczeństwa komunistycznego – nieograniczonego dostępu do dóbr materialnych. Szczególnie, że społeczeństwo kapitalistyczne nie ograniczało się do lansowania modelu ascetycznego stylu życia podobnego do stylu dalekowschodnich joginów, ale podsuwało przyjemności związane ze stylem życia warstw uprzywilejowanych: podróże, wypoczynek, rozrywka, korzystanie z wyrafinowanych usług sektora informatycznego.
Naturalnie, mniejszości zaczęły troszczyć się o to, aby ich luzacki styl życia nie spowodował nieuchronnego odpadania w kapitalistycznym wyścigu, stąd zabieganie o małżeństwa homoseksualne, które w sposób jawny negują leżący u podstaw bunt przeciwko normom moralności mieszczańskiej.
Prawna regulacja zwyczajów wspólnotowych jest zwykłym mechanizmem pozbawiania członków społeczności części wolności w celu zagwarantowania im w miarę bezpiecznego bytu ekonomicznego. Rodzina jest materialną podstawą dla ledwie prawnego uznania prawa jednostki do zabezpieczenia jej bytu w społeczeństwie. Jak pisał Marks: tylko w społeczeństwie jego członek może umrzeć z głodu w warunkach pełnej obfitości dóbr.
To rozumienie lewicowości i postępu przez drobnomieszczańską lewicę zachodnią (w opozycji do siermiężnego, proletariackiego socjalizmu na Wschodzie) tłumaczy przywiązanie owej lewicy do tradycji własnej utopii oraz jej przywiązanie do kapitalizmu jako ekonomicznej podstawy owej utopii. Tego typu zachodnie wyobrażenia zapewne legły u podstaw chybionych eksperymentów transplantowanych idei lewicowych na kraje Azji (np. w Kambodży Pol Pota). Społeczeństwa zachodnie, okrzepłe w kapitalistycznym rygorze, stawiały opór najbardziej skrajnym projektom pokolenia, zamykając je w bezpiecznym dla interesów kapitału poligonie dopuszczalnego eksperymentu.
Dlatego też lewica posttrockistowska (spadkobierca idei zachodniej lewicy, od których odżegnali się już w większości przedstawiciele rzeczonego pokolenia) wciąż drepcze w obozie kapitału, odwołując się do najbardziej postępowych cech burżuazji z jej wstępującego, heroicznego okresu związanego z dynamiką systemu ekonomicznego. Dziś jednak dynamika systemu kapitalistycznego jest etapem przebrzmiałym i dlatego na znaczeniu zyskują koncepcje przedkapitalistyczne.
I tak, jeśli Tymoteusz Kochan pisze: „pomysł, że zabite dechami obozy narodowe są gwarantem większych praw jest […] absurdalny. To ogół europejskich pracowników ma najbardziej postępowy wymiar i dlatego dyktatorska prawica najbardziej obawia się ich głosu i mechanizmów, które przełożą się na prawo. Prawa: kobiet, mniejszości, solidaryzm i praworządność w całej Europie. Taki jest cel”, to całkowicie ignoruje fakt, że praworządność jest dziś, w dobie chaosu system gospodarczego spowodowanego rozpadem kapitalistycznego ładu, pustym hasłem, pozbawionym materialnego, rzeczywistego fundamentu. Chaotyczna walka różnych mniejszości o gwarancje prawne dla swoich przywilejów w ramach systemu wyzysku przyniesie wyłącznie osłabienie owych mniejszości.
Żaden rząd nie ryzykuje przeciwstawienia się żądaniom pauperyzujących się nieuchronnie mas społeczeństwa wprost. Dzieje się to przy wykorzystaniu narzędzia pandemii, które umożliwia nadanie stempla obiektywizmu obecnej, kryzysowej sytuacji gospodarczej. O jakim solidaryzmie europejskim śni Kochan? Solidaryzm brexitu czy ultimatum Turcji, która żąda spełnienia wreszcie kilkudziesięcioletnich obietnic akcesji swego kraju do UE? Solidaryzm Unii, gdzie kraje takie jak Polska czy Węgry, grają na zmianę reguł gry w osłabionej strukturze, gdzie znaczenie Niemiec zmalało na rzecz podupadającego USA w warunkach (gwarantowanego sankcjami) wzajemnego powstrzymywania się „sojuszników” przed korzyściami nierównoprawnej współpracy z Rosją? Polityczne ambicje Kaczyńskiego przy współpracy z krajami bałtyckimi i innymi, byłymi satelitami ZSRR, jakby nie były megalomańskie, znajdują pewne podstawy w tak ukształtowanych warunkach geopolitycznych i osłabieniu UE. Rozbudzone nastroje nacjonalistyczne znajdują oddźwięk w ubożejącym społeczeństwie, zwłaszcza w grupach najbardziej narażonych na pauperyzację. Bynajmniej nie są to grupy drobnomieszczańskie, znajdujące się pod skrzydłami budżetu państwa lub firm współpracujących ze strukturami państwa.
Fałszywa świadomość świata pracy jest odbiciem fałszywej świadomości chybionych przywódców intelektualnych lewicy, którzy nie potrafią wyjść poza horyzont kapitalizmu i państwa burżuazyjnej praworządności i demokracji nawet w warunkach załamania się tego horyzontu. Odrzucając marksizm, ta lewica wybrała już na początku minionego stulecia swoją odmienną wizję postępu, która neguje klasową sprzeczność interesów w systemie produkcji, przenosząc ją na relacje podziału.
Lewica, którą wyraża Kochan, postrzega swą rolę jako czynnika porządkującego i usprawniającego ekscesy systemu kapitalistycznego, przy zachowaniu jego podstawy ekonomicznej, podstawy stosunków produkcji. Argumentem jest nie przezwyciężenie klasowego antagonizmu dzięki rewolucji w stosunkach produkcji, ale ominięcie przeszkody dzięki automatyzacji i robotyzacji pracy produkcyjnej. Taki program pozostawia mechanizm reprodukcji społeczeństwa w rękach właścicieli środków produkcji dając warstwom pośrednim legalny placet na traktowanie materialnych dóbr reprodukujących społeczeństwo jak dóbr natury. To podejście nie stawia pytania o to, dlaczego klasie właścicieli miałoby nie przeszkadzać dynamiczne rozrastanie się takiego gatunku wymagającego dostępu do wszystkiego, co jest w zasięgu i posiadaniu elit.
Społeczeństwo socjalizmu realnego było nieprzypadkowo krytykowane za rzekome bałwochwalstwo dla idei „produkcji dla produkcji”. Właśnie tak określa się produkcję bez celu maksymalizacji zysku, czyli bez celu optymalizowania nakładów do wyników. Poza relacjami produkcji znajdują się grupy, których utrzymanie zależy od ich użyteczności dla klas wydatkujących dochody na zakup usług nieprodukcyjnych. Państwo stanowi tradycyjnie ogromne oparcie dla istnienia takich grup społecznych, zastępując popyt społeczeństwa popytem własnym, skierowanym na kształtowanie owego społeczeństwa. Aby sprawdzić prawdziwość tego stwierdzenia, należałoby pozostawić usługodawcom możliwość utrzymywania się wyłącznie ze świadczenia swych usług, bez interwencji państwa. Efekty takiego działania (a właściwie – powstrzymywania się od działania) mamy dziś w dobie pandemii. Część społeczeństwa, całkiem realistycznie, widzi w mechanizmach przeciwdziałania pandemii przez biurokrację państwa burżuazyjnego próbę określenia, na jakie zaniechania owa biurokracja może sobie dość bezpiecznie pozwolić. Poza tym, społeczeństwo przyzwyczaja się do pogarszających się warunków, które stanowią nowy poziom odniesienia dla ewentualnych buntów.
Lewica, która usiłuje wymusić na państwie burżuazyjnym utrzymanie dotychczasowej polityki socjalnej mającej na celu zabezpieczenie panowania kapitału w warunkach pokoju społecznego, nie bierze pod uwagę tego, że kapitałowi przestaje zależeć na utrzymaniu pokoju społecznego. Potrzebuje mobilizacji i wściekłości społecznej, aby skutecznie rzucić społeczeństwa na siebie nawzajem w ramach walki o zachowanie i poszerzanie własnych sfer wpływu.
Mobilizacje i aktywizm lewicy w ramach programów zachowujących ład kapitalistyczny (w zgniłym kompromisie z liberałami) mają wielkie szanse skończyć się dokładnie tak samo, jak skończyły się gromkie pohukiwania o solidarności ruchu robotniczego i jego socjaldemokratycznych przywódców w przeddzień I wojny światowej. Wówczas też wydawała się taka zmiana skóry przez jedną noc niewyobrażalna. Tajemnica sukcesu polega na znalezieniu winnego, który usprawiedliwi przemianę baranka w wilka. Lewica zachowa twarz, przynajmniej we własnych oczach, skoro wrogość okazała się jawna. Taką rolę przypisano Rosji, co jest najlepszym wyborem, ponieważ żaden „wolny i demokratyczny” kraj nie może przeciwstawić się temu stereotypowi bez narażenia się na zaliczenie do „salonu odrzuconych”, ale na wszelki wypadek mamy jeszcze kilku kandydatów, w tym Polskę pod rządami niedoszłego Piłsudskiego XXI wieku.
Może być ciekawie…
Dotychczas „kolorowe rewolucje” dotyczyły wyłącznie krajów poradzieckich i pozostałości po systemie antykolonialnym w Trzecim Świecie. Obecnie, jako że zdarzyły się one w Polsce i w USA, okazuje się, że świat wszedł w fazę przyspieszenia konfliktu, który dotyczy głównie I Świata.
Administracja Trumpa usiłowała dokonać kontrolowanego bankructwa rozdętego systemu zależności finansowych, które wyzwoliły się od więzi narodowych po to, aby lepiej i skuteczniej gwarantować interesy grupy finansowej związanej z kapitałem amerykańskim, zakorzenione na całym świecie. Program Trumpa – pozostając programem imperialistycznym – próbował przywrócić narodowe podstawy potęgi gospodarczej Stanów. Program konserwatystów nie od dziś postuluje przywrócenie warunków, w których kapitał może się rozwijać bez ograniczeń, jakie mu narzuca konieczność liczenia się ze zbyt wieloma czynnikami ryzyka dla inwestycji. Dynamika kapitalizmu wiąże się z nieliczeniem się ze skomplikowanymi uwarunkowaniami, które zrozumieć trudno nawet doświadczonemu doradcy kapitałowemu z wieloletnim stażem. Wolny rynek, którego podstawowym hasłem jest przedsiębiorczość, gdzie o efekt końcowy martwi się Bóg, ponieważ żadne działanie nie jest w stanie wpłynąć na globalne warunki aktywności, stanowi zawołanie bojowe restauratorów konserwatyzmu. Wolny rynek działał tak dobrze, myślą sobie, ponieważ nieograniczone działanie jednostki nie było w stanie wpłynąć na całość owego rynku. Należy przywrócić tę sytuację, aby świat znowu zaczął się cieszyć wolnością indywidualnej przedsiębiorczości i przestał zamartwiać się etycznymi skutkami swych działań.
Walka toczy się więc między liberałami, tylko jedni usiłują zawrócić koło historii, zaś inni uważają, że nie da się tego zrobić bez globalnej katastrofy. Trzeba więc robić dobrą minę do złej gry i starać się dokonywać niezbędnych cięć w sposób imitujący naturę. Taktyka polega tu na ograniczonej skali zniszczeń, które w skali regionalnej przywracają „naturalną” przewagę dotychczasowych liderów świata interesów, bez kwestionowania całości mechanizmu panującego systemu gospodarczego i społecznego. Groziłoby to rewolucją, do czego obie strony rodzinnego, burżuazyjnego konfliktu nie chcą dopuścić.
Taktyka liberałów (demokratów) polega więc na pogłębianiu chaosu, w którym konflikty regionalne będą podsycały zamierającą dynamikę gospodarki kapitalistycznej, uciekając się do lekarstwa, jakim są zbrojenia, które są skuteczniejsze niż kopanie i zakopywanie rowów, a przy okazji – mniej demoralizujące dla szaraczków. Przy okazji likwidują niepokorne jednostki bez naruszania mechanizmów demokracji.
Jeżeli więc lewica radykalna wysuwa taktyczne hasło zadowalania się hasłami obrony interesów tradeunionistycznych świata pracy, to faktycznie pracuje gorliwie na powtórzenie głosowania nad kredytami wojennymi, zgodnie z tradycją swych ideowych przodków.
Dla marksisty nie ma dobrego wyboru między imperialistycznym globalizmem a konserwatyzmem. Pozostaje tylko hasło trzeciej, rewolucyjnej drogi. Zadanie lewicy polega obecnie na efektywnej pracy nad stworzeniem nurtu politycznego wysuwającego i uzasadniającego to hasło. Bez zaistnienia tego nurtu nie ma sensu pusty radykalizm. Oczywiście, w pewnym momencie część lewicy przekona się o jałowości zgniłego kompromisu z pozornymi gwarantami demokracji.
Dla lewicy problem leży w jej utożsamianiu z jednym z nurtów polityki prawicowej, polityki prokapitalistycznej. Bez alternatywy samodzielnej, lewicowej polityki, w najbliższym czasie zniknie podłoże dla lewicy jako takiej. Lewica zostanie utożsamiona z jednym z nurtów prokapitalistycznych, a inna lewica będzie niewyobrażalna.
Metoda dialektyczna polega na tym, m.in., że jeśli obraz rzeczywistości nie rysuje się zbyt jasno z bliskiej perspektywy, należy przesunąć się, tak aby znaleźć perspektywę, z której obraz znowu rysuje się jasno. Jest to, oczywiście, perspektywa większego uogólnienia, ale wskazuje to tylko na fakt, że rzeczywistość zapętliła się w takim węźle sprzeczności, że nie da się tego węzła inaczej rozsupłać, jak tylko cięciem. Dialektyka polega na stałym przechodzeniu od jednej perspektywy do drugiej, ponieważ to rzeczywistość jest zmienna i dynamiczna. Dialektyka jest metodą chwytania istoty rzeczywistości w jej najbardziej konkretnej abstrakcji. Jest to zaprzeczenie myślenia życzeniowego, którym posługuje się współczesna lewica.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
29 listopada 2020 r.