z cyklu „Bajki – je-bajki”

Gdyby się kto pytał – MAM SWOJE NIEZŁOMNE ZASADY.

Pierwsza brzmi jak rój szerszeni – moich towarzyszy: GDY ŻABY SIĘ POCĄ – NIE RUSZAM ŻMII.

Ale co począć, gdy ścierają się klany moich towarzyszy, a trup ściele się gęsto na mej bramie?

Który to już dzień z rzędu?

Nie liczę.

Ale szeregi ich rzędną – przede mną. Idę bez straży przedniej – bez awangardy.

Stąd niespodziewany atak mógł mnie zaskoczyć – na Wesołej ceny aluminiowych puszek po piwie i po innych napojach spadły do 2 zł za kilo (skup prowadzą Ukraińcy).

Jak wieść gminna niesie w Warszawie na Szwedzkiej płacą 5 zł.

Przy okazji wróciła MOJA BOGINI… tym razem WOJNY.

W prawicy miała trzy trąby powietrzne, w lewicy – pioruny i błyskawice, a minę – groźnej nawałnicy.

Po tygodniu zmagań z TYTANEM – NADCZŁOWIEKIEM – SIEDEMDZIESIĘCIOLETNIM OSIŁKIEM przeniosła się bodajże na Olimp – gasić pożary w Grecji.

Co by tam nie mówić kontakt urwał się na dłuższą chwilę – w Grecji będzie raptem tydzień.

Z pociągu przesiadła się na ptaka z metalu, jakby mój nie wystarczył…

A mogła jechać autobusem przez Turcję razem Kıraçkiem:

TRWAM SAM NA POSTERUNKU:

Rozglądam się – РУССКИЕ ДЕРЖАТ ФРОНТ:

Ba, szykują się na wypad:

Gdzie się nie ruszę, choćby piechcią z Marek przez lasek do Warszawy: TEREN PRYWATNY – WSTĘP WZBRONIONY!

A może oni już tu są?

Jeszcze jeden WASZ RUCH, a wszystkich wezmę za mordę!

Nie wierzycie?

Że niby sobie bez baby nie radzę?

No to proszę:

Niniejszym felietonem pozdrawiam TOWARZYSZY Z AFRYKI.

Antonio das Mortes
24 lipca 2023 r.