Jeśli chodzi o wielką politykę, to wszystko idzie zgodnie z przewidywaniami. Zmiana kursu strategicznego u wielkiego hegemona świata zachodniego, tj. Stanów Zjednoczonych, prowadzi do powrotu do rywalizacji narodowych kapitałów, co z kolei prowadzi do nieuchronnego nowego rozdania, a więc podziału stref wpływu. Tłumacząc to na język zrozumiały dla zwykłego zjadacza chleba, oznacza to kierunek na kolejną wielką konfrontację militarną, ponieważ interesy kapitałów narodowych są sprzeczne.

Do tej pory mieliśmy przekonanie, na którym opierał się nowolewicowy optymizm, że globalny kapitał finansowy stanowi spójną grupę największych właścicieli wszystkiego, co istnieje, a więc nie ma powodu, aby między tymi kilkoma posiadaczami istniała jakaś większa sprzeczność interesów.

Mankamentem tego rozumowania jest to, że z takiej perspektywy nie bardzo wynika konieczność zachowania przez owych właścicieli rzeczywistego bogactwa świata, a więc właścicieli środków produkcji najbardziej elementarnych dóbr niezbędnych do reprodukcji społecznej, powtórzmy: konieczność zachowania społeczeństw.

Tu ważne jest zrozumienie różnicy: społeczeństwo to struktura, która ma pewną samodzielność podmiotową wobec klasy panującej. Ta podmiotowość, zyskana w toku ewolucji społecznej, utrwalona w wyniku burżuazyjnej rewolucji dającej każdej jednostce formalną podmiotowość obywatelską. Istnienie społeczeństwa tworzy nowe środowisko naturalne dla człowieka cywilizowanego, a więc niewyobrażalne jest, aby ktokolwiek – w tym przedstawiciel klasy panującej – chciał istnieć poza ramami społeczeństwa. Tak więc, nowa lewica nabrała głębokiego przekonania, że klasa panująca jest zmuszona do podtrzymywania istnienia społeczeństwa, ponieważ społeczeństwo zastępuje środowisko naturalne. Kontakt z tym ostatnim jest zapośredniczany przez społeczeństwo, jego instytucje, jego urządzenia, w tym reguły ekologiczne.

Jednak normą dla klas panujących przedkapitalistycznych było traktowanie klas poddanych jako elementu naturalnego środowiska, co skutkuje całkowitym brakiem troski o zachowanie tego środowiska. Brak troski jest wyrazem prawa do posiadania – używanie i zużywanie zasobów.

Ten stosunek epoki przedburżuazyjnej został zachowany w odniesieniu do społeczeństw znajdujących się poza obszarem zachodniej cywilizacji. Do społeczeństw cywilizowanych, owe obszary mogą się zaliczać dopiero z chwila, kiedy dostosują się do norm i reguł społeczeństwa demokratycznego, co jest z definicji niemożliwe do momentu, kiedy te społeczeństwa nie osiągną poziomu rozwoju ekonomicznego Zachodu. W ten sposób, nowoczesna lewica daje swoje przyzwolenie na niszczenie społeczeństw przedburżuazyjnych, co usprawiedliwia ich przynależnością do systemów autorytarnych. A tego progu owe społeczeństwa nie mogą przekroczyć nigdy, ponieważ ich ewolucja jest blokowana przez wymogi utrzymania zachodniej cywilizacji w stanie gospodarczej równowagi wymagającej traktowania reszty świata, tzw. otoczenia niekapitalistycznego, jak niewyczerpalnego zasobu, który zużywamy na zasadzie rzymskiego prawa użycia aż do zużycia.

Tę równowagę naruszył rozwój gospodarczy Chin, spowodowany zresztą procesem degeneracji Zachodu w społeczeństwo rentierskie i konsumpcyjne. W ten sposób uruchomiony został proces doganiania Zachodu przez „otoczenie niekapitalistyczne”, skutecznie hamowany przez cały okres rozwoju kapitalizmu zachodniego.

Mamy więc problem nadmiernego rozrostu społeczeństwa, a więc ogromnego segmentu ludzkości, która dorasta do stanu, w którym domaga się zasadnie uznania siebie za pełnoprawnych obywateli. Jak możemy się domyślać, dla globalnej klasy panującej nie jest możliwe utrzymywanie enklawy cywilizacyjnej, która obejmowałaby przytłaczającą większość naturalnego środowiska, niezbędnego dla pozyskiwania marnotrawionej nadwyżki, dającej wrażenie niewyczerpywalności zasobu.

Obfitość społeczeństw obywatelskich na planecie sprawia, że wszystkie istniejące dotychczas społeczeństwa, szczególnie te zdegenerowane konsumpcjonizmem, stają się naturalnym środowiskiem, przeznaczonym do przemielenia dla dynamicznie powstających nowych społeczeństw. Europa Zachodnia staje się nowym „otoczeniem niekapitalistycznym” (czy raczej „postkapitalistycznym”) dla dynamicznie rozwijającej się gospodarki Globalnego Południa. Zachód usiłuje desperacko nadrobić opóźnienie i niechętnie zwraca się w stronę odbudowy przemysłowej swojej gospodarki. Przemysł jest niezbędny ze względu na fakt, że emancypujące się gospodarki wschodzące potrzebują przemiany wartości dodatkowej w realny zysk. Dla klasy panującej, klasy nowych kapitalistów, jest to walka o bogactwo rzeczywiste oraz kulturowe, dzięki czemu indywidualni kapitaliści konkurują między sobą. Dążą oni bowiem do zawłaszczania bogactwa rzeczywistego. System finansowy bez transformacji w materialne dobra jest tylko rywalizacją na prężenie muskułów wewnątrz klasy panującej. Posiadanie środków finansowych pozwala kapitalistom finansowym przejmować między sobą tytuły własności do konkretnych, materialnych zasobów.

Lewica popełnia błąd sądząc, że przejmowanie części tych zasobów finansowych systemu globalnego czy krajowego daje jakiekolwiek bogactwo materialne. Pieniądz nie przeobrazi się w chleb i w masło. Klasa kapitalistyczna finansowa, dopóki może bez większego wysiłku kraść zasoby materialne w „otoczeniu niekapitalistycznym”, ma gest i oddaje część, która utrzymuje luksus cywilizacyjny, a więc społeczeństwo obywatelskie dostarczające dóbr kultury. Jeśli jednak dobra kultury są dostarczane przez nowe społeczeństwa, stara Europa przestaje być cennym osiągnięciem kulturowym, za którego utrzymanie (nadbudowa) klasa panująca jest skłonna płacić.

Na tym polega upadek systemu szantażu, jakim dotychczas nowoczesna lewica posługiwała się wobec klasy kapitalistów i mogła trwać w przekonaniu, że ewolucja kapitalizmu idzie w kierunku pokojowego przekształcenia w system sprawiedliwego podziału.

Solidarność świata zachodniego rozpada się wraz z upadkiem demokratycznej władzy w USA. Fikcję wyższości kulturowej Zachodu utrzymywały właśnie USA. Było to potrzebne i uzasadnione z powodu Zimnej Wojny. Utrzymywanie nadbudowy pasożytniczej coraz bardziej Europy Zachodniej, co zostało przyspieszone w wyniku dezindustrializacji, stało się dla administracji Trumpa zbyt uciążliwe. Dochodzi do tego głęboka niechęć tej administracji do kształtu i treści owej zachodniej kultury, którą skądinąd narzuciły same Stany Zjednoczone.

Nie budzi u nikogo wątpliwości, że amerykańska kultura, narzucona po wojnie Europie, była narzucona w ramach rywalizacji z kulturowym wzorcem radzieckim. Zdegenerowana, burżuazyjna kultura Europy Zachodniej nie mogła stanowić stosownego odporu dla prężnej ideologii prostego i zrozumiałego dla klas produkcyjnych wzorca robotniczego. Narzędziem odporu mogła być ideologia równie prostego, bezpośredniego, luzackiego, by nie rzecz – chamskiego – zachowania chłopca od krów rodem z prerii amerykańskich. Co więcej, ta prostacka kultura szła ręka w rękę z krytyką burżuazyjnej moralności ówczesnego społeczeństwa europejskiego.

Tak samo „robociarstwo” stanowiło pewną podnietę dla zblazowanego burżua. Inteligencja poddała się modzie, która kształtowała antyradzieckie nastawienie zamiast stanowić skuteczną krytykę burżuazyjnego wyrafinowania, pozostałego w produkcji kultury wyższej, znaczącej europejską kulturę lat sześćdziesiątych, dotychczas stanowiącą punktu odniesienia dla prawdziwego, dobrego gustu. Produkcje radzieckie, które estetykę robotniczą przepuszczały przez filtr wyższej kultury, a jakże klasycznej, przegrywały z chamstwem nachalnej propagandy amerykańskiej, gdzie prostactwo było podbudowane indywidualizmem drobnomieszczańskiej mentalności drobnego właściciela, a nie dążeniem robotnika do krytycznego przyswojenia sobie wyższej kultury społeczeństwa europejskiego.

Wraz z upadkiem ZSRR, zapotrzebowanie na chamskie prostactwo kowbojskiego bohatera skończyło się. Masowa kultura poszukiwała nowego wzorca, aby utrzymać rząd dusz. Nowoczesna lewica stworzyła ideologię wokizmu, która łączyła krytycyzm wobec dominującej ideologii apoteozy grabieży i niszczenia kultur tubylczych. Drugim elementem, nieodłącznym od tego pierwszego, było podtrzymywanie kultu jednostkowości, zawsze aktualnego w duszy drobnomieszczańskiej, a więc kult mniejszości różnego typu, w tym obyczajowego. Związek z lewicowością miał być zachowany dzięki sprzężeniu dyskryminacji klasowej i obyczajowej w jedną, niespójną całość. Ta ideologia zyskała odbiorców wśród bardziej już zdolnych do krytyczności inteligentów. Ideologia stawiała bowiem pewne intelektualne wymagania swym odbiorcom. Wymagała pewnego krytycyzmu wobec samych siebie i swojej historii, dając poczucie moralnej wyższości, co w przypadku inteligencji ma zawsze decydujące znaczenie. Jednak całkowicie zawiodła ta ideologia w odniesieniu do mas pracowniczych. Nie była – w przeciwieństwie do projektu kulturowego radzieckiego – próbą przyswojenia przez owe masy wyższej kultury, ale własnego kodu ewolucyjnego, tylko narzucaniem zdegenerowanej kultury klasy panującej, pretendującej do prawomocności poprzez upowszechnienie – bezkrytyczne – tego, co masy postrzegają jako degenerację klasy panującej.

Model radziecki wybierał wartościowe i ponadczasowe elementy kultury burżuazyjnej i klasycznej kultury europejskiej dla podniesienia poziomu edukacyjnego mas, natomiast projekt nowolewicowy narzucał własne kompleksy wobec kultury arystokratycznej jako normy powszechnie obowiązujące.

Dla administracji Trumpa, projekt Europa Zachodnia jako przeciwwaga dla propagandy radzieckiej musi zostać zakończony, ponieważ jest już nieaktualny. Co więcej, generuje tylko koszty nie przynosząc zysków. Podobnie jak projekt NATO. Niechęć administracji Trumpa wynika więc z postrzegania Europy Zachodniej jako luksusu dla gospodarki amerykańskiej, na jaki tejże dłużej nie stać.

Faktycznie, Europa nie jest zdolna do przejęcia swego losu w swoje ręce. Osierocenie przez USA skutkować będzie w chaotyczne ruchy mające na celu ratowanie wszystkiego, co da się uratować wokół siebie, nie oglądając się na sąsiadów. Ba, traktując sąsiadów jako rywali i konkurentów do resztek z pańskiego stołu. Europa nie jest zdolna do zachowania resztek dominacji kolonialnej bez amerykańskiej hegemonii. Pozbawiona przemysłu, Europa nie jest w stanie podjąć rywalizacji, w jaką właśnie angażuje się Ameryka pod wodzą Trumpa. Europa jest dla tej strategii wyłącznie obciążeniem, balastem. Nieuprzemysłowiona Europa może być tylko „otoczeniem postkapitalistycznym” dla ekspansjonizmu chińskiego. Co więcej, poszczególne gospodarki europejskie nie są w stanie przetrwać jako samodzielne, drobne organizmy. Istnienie Unii Europejskiej jest palące dla małych krajów, dla krajów pozostających trwale na garnuszku unijnym, jak Polska, ale jest za to cena, jaką jest rezygnacja z własnej samodzielności i podmiotowości.

Polska postawiła na złego konia, ponieważ demokratyczna strategia USA utraciła swój rozpęd i musiała oddać władzę Trumpowi, który – iluzorycznie – ale obiecywał podjęcie rywalizacji o podmiotowość gospodarczą, opartą na zasobach wewnętrznych. Ameryka to kontynent, a więc ma szansę odbudować się gospodarczo. Europa jest tylko dodatkiem do obszaru euroazjatyckiego. Ma szansę w przypadku dołączenia się do owego obszaru. A to oznacza utratę podmiotowości przez kraje nieznaczące w skali tego olbrzymiego kontynentu.

Państwa te utraciły atrakcyjność nawet kulturową, ponieważ z perspektywy reszty świata, różnice kulturowe między Polakami a Francuzami są – szczególnie obecnie – do pominięcia. Pozostaje nam przyłączenie się albo do obszaru zachodnieuropejskiego ze względu na tradycje religijne, albo do obszaru rosyjskiego, ze względu na słowiańskie korzenie. Tak czy inaczej, tracimy samodzielność i podmiotowość, na jaką mogliśmy liczyć przy ostaniu się wrogości ideologicznej między blokami. To tłumaczy konieczność utrzymywania pozorów, że istnienie Federacji Rosyjskiej stanowi kontynuację owej wrogości, owej zasadniczej opozycji ideologicznej, dla której podtrzymywania niezbędna jest jakaś rola państw takich, jak Polska czy tzw. emiraty bałtyckie.

Tylko istnienie tej niewidzialnej granicy, żelaznej kurtyny, między Europą Zachodnią a Rosją podtrzymuje jeszcze złudzenie konieczności istnienia Polski, Rumunii i paru innych buforów. Nieważne, z której strony kurtyny byłyby się one znajdowały.

Rozgrywka jest dość ciekawa. Walka Niemiec o odbudowę ekonomiczną i utrzymanie ekonomicznej przewagi w Europie jest realizacją odwiecznego marzenia o zjednoczenie Europy pod egidą Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Unia Europejska stanowiła taki projekt, który wydawał się USA najbezpieczniejszym ze względu na utrzymywanie Niemiec jako państwa okupowanego (dzięki NATO). Europa nie miała więc szans na usamodzielnienie się, a dominacja ekonomiczna Niemiec i militarna USA sprawiały, że obszar przestał być nośnikiem konfliktów zdolnych do zagrożenia bezpieczeństwu amerykańskiej ekspansji w reszcie świata. Obecnie lokalne konflikty w Europie będą problemem Rosji i ewentualnie Chin, co stanowi dla USA okazję do uwolnienia się od tego przykrego obowiązku.

Uwikłanie Chin w problemy kontynentu euroazjatyckiego pozwala USA na próbę przejęcia kontroli nad innymi, bardziej interesującymi je obszarami zasobnymi w surowce niezbędne dla odtworzenia ekspansji przemysłowej.

Teoretycznie, kapitały, które dla celu zorganizowania i uporządkowania wzajemnej rywalizacji, grupują się w kapitały umownie narodowe, co pozwala im na wykorzystanie militarnego potencjału państw narodowych, biorą przy okazji pod uwagę projekt, żeby narzucić swoje społeczeństwo jako instytucje zapośredniczającą kontakt ze środowiskiem przyrodniczym. Ale przede wszystkim, to społeczeństwo musi być ograniczone do wielkości niezbędnej dla zaspokojenia potrzeb kulturowych nie powszechnych, ale wąskiej klasy panującej. Reszta jest inwentarzem, elementem pozaludzkiej przyrody, a więc zasobem, który można utylizować, jeśli wynika to z racjonalności gospodarskiej właściwej gospodarce przedkapitalistycznej.

Nie jest powiedziane, aby ciekawe projekty społeczne nie wynikały z rozwoju społeczeństw obywatelskich pozaeuropejskich. Być może będą to projekty ciekawsze niż stary, europejski model. To wynika z faktu, że model europejski nigdy nie miał być tak naprawdę upowszechniony. Jedynym europejskim projektem, wartym upowszechnienia, był projekt socjalistyczny, który miał wymiar powszechny, ponadetniczny, nie specyficzny dla konkretnej kultury, a jednocześnie wynikający z koniecznej, kapitalistycznej ewolucji świata. Brak perspektywy przejścia kultury burżuazyjnej i gospodarki kapitalistycznej do modelu przekraczającego ów system produkcji, powoduje, że będziemy mieli do czynienia z (post)kapitalizmami z inną specyfiką etniczną i kulturową.

W przypadku Europy Wschodniej przekształca się to w opisaną wyżej konieczność rozpuszczenia się w optyce połączenia Europy w ramach jakiegoś paradygmatu nie pozostawiającego miejsca dla drobnoetniczej specyfiki.

Niszcząc przemysłową gospodarkę PRL, Polacy sami zgotowali sobie ten los.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
17 kwietnia 2025 r.