Podróż Putina do Korei Północnej i Wietnamu należy do projektu przebudowy politycznej struktury świata, który obecnie znajduje się wciąż pod hegemonią USA. Tym, co ważne z punktu widzenia owej restrukturyzacji świata, jest fakt, że dokonuje się ona w jakimś stopniu według linii
podziału z okresu Zimnej Wojny.

Nie jest to przypadek.

Zimna Wojna zakończyła się nie zwycięstwem militarnym tzw. Zachodu, ale implozją sytemu tzw. socjalizmu realnego pod wpływem efektu propagandowego – jak byśmy dziś powiedzieli: soft power kultury zachodniej, głównie amerykańskiej, oraz ideologicznego oddziaływania radykalnej lewicy zachodniej. Ta ostatnia przedstawiała, jak się wówczas wielu wydawało, atrakcyjną alternatywę siermiężnej ideologii radzieckiego komunizmu – utrzymanie radykalizmu postulatów pod adresem systemu kapitalistycznego przy wykorzystaniu jak się wydawało efektywnego systemu kapitalistycznego wolnego rynku. Jednym słowem, efektywność kapitalistycznego sposobu produkcji rozumianego jako wykorzystanie bodźca prywatnej przedsiębiorczości do osiągania wysokiego poziomu stopy zysku, z którego – dzięki instytucjom demokratycznym – można było redystrybuować środki sprawiedliwie i mniej więcej egalitarnie.

Lewicowy keynesizm wychodził z założenia, że dla wzrostu gospodarczego wystarczy wykorzystać bodziec w postaci wrzucenia do gospodarki oszczędności, na podobieństwo dokładania drew do płonącego ogniska. Kiedy ognisko rozpalało się za bardzo, wystarczało przestać dorzucać drew i wszystko wracało do normy.

Nie miejsce tu na przedstawianie mechanizmów gospodarki zachodniej, które sprawiały, że całość wyglądała na kręcącą się bezproblemowo wokół własnej osi. Nic dziwnego, że przy tym obrazku gospodarka socjalistyczna, zogniskowana wokół wielkiego przemysłu, wyglądała na ociężałą i niezdolną do zaspokojenia potrzeb konsumpcyjnych.

Co więcej, wedle doktryny nowolewicowej, dla wzrostu gospodarczego nie jest w ogóle potrzebny przemysł ciężki. Nie wchodzimy tu w szczegóły koncepcji maoistowskich, odwołujących się do klasy chłopskiej jako podstawy produkcyjnej społeczeństwa, gdzie przemysł jest dodatkiem do rolnictwa.

Ma to sens w przypadku gospodarki zrównoważonej, przedkapitalistycznej, ale w przypadku rywalizacji z kapitalistycznym sposobem produkcji przegrywa podobnie jak model radziecki.

Model chiński zdołał na początku XXI w. przełamać monopol efektywności ekonomicznej Zachodu dzięki faktowi, że do Azji (a przede wszystkim do Chin) została zdelokalizowana właśnie produkcja przemysłowa Zachodu. W ten sposób gospodarka chińska miała dwa atuty, których była pozbawiona gospodarka radziecka w XX w.: brak efektywnej zachodniej konkurencji oraz brak sankcji ekonomicznych.

Dzięki temu zbiegowi okoliczności związanych głównie z tym, że Zachód na fali tryumfalizmu przestał się przejmować groźbą konkurencji gospodarczej, gospodarka chińska mogła dokonać tego, czego nie mogła zrobić gospodarka radziecka – przekroczyć próg takiego uprzemysłowienia, przy którym nie musiałaby się wykrwawiać i mogłaby postawić na przejście do organizowania konsumpcji.

Zagrożenie dla modelu chińskiego jest jednak wciąż takie, że ten model stanie się modelem czysto kapitalistycznym, a więc napotka rychło na te same bariery, co rozwój zachodniego kapitalizmu, przewidywane już przez Marksa. Model chiński nie jest bowiem rozwijaniem wizji socjalistycznej, ale co najwyżej jakiegoś etapu kapitalizmu.

Szansa związana z dominacją nowego ładu z hegemonią państw domagających się swego udziału w globalnym torcie jest taka, że explicite wyrażane oczekiwania dotyczą wielobiegunowości, a więc reszta świata daje pozwolenie na hegemonię chińską plus kilka innych wschodzących gospodarek pod warunkiem stworzenia całkowicie odmiennej zasady budowy międzynarodowego podziału pracy.

Nie jest oczywiste, że nowe potęgi gospodarcze będą miały ochotę dostosować się do tych oczekiwań. Im bardziej kapitalistyczne będą modele gospodarcze owych państw, tym bardziej będą się odnawiały kapitalistyczne ramy międzynarodowego podziału pracy. A więc, jak mówił Marks, wróci całe stare gówno.

Tymczasem zachodnia lewica nie ma najmniejszej ochoty stać na przeszkodzie temu nawrotowi starych stosunków.

Przede wszystkim, w światopoglądzie lewicy leży dogmatyczne przekonanie, że kapitalizm jest przekraczalny na drodze ewolucji sposobu produkcji, która to ewolucja znosi konieczność przekształcania przyrody na rzecz dostosowania się do niej.

Owszem, można to osiągnąć, ale pod warunkiem rezygnacji z pewnych sposobów konsumpcji masowej. Gospodarki zrównoważone przedkapitalistyczne, do których odwołują się mniej lub bardziej świadomie ideologowie lewicy, wymagają społeczeństwa zróżnicowanego klasowo, gdzie nie istnieje produkcja masowa, jedynie zdolna do zapewnienia społeczeństwom równej konsumpcji.

Powtórzenie gospodarki przemysłowej w skali przyzagrodowej jest utopią.

Lewicowi intelektualiści postulujący rozwiązania ekologiczne są słusznie wyśmiewani przez specjalistów, którzy zwracają uwagę, że aby taki inteligent mógł siedzieć na wsi podłączony do końcówki sieci internetowej, musi istnieć przemysł pozwalający na budowę owej sieci z całym dobrodziejstwem fizycznych urządzeń i ich konserwacją oraz rozbudową.

Poza tym, społeczeństwo nastawione na konsumpcję indywidualną jest sprzeczne z masowością rozwiązań społecznych i produkcji obsługującej potrzeby konsumpcji masowej. Powstaje pytanie, czy ciągle wolnością jest masowy wzorzec życia i konsumpcji społecznej. Masowość jest zaprzeczeniem wolności jednostki, a więc jeśli priorytetem lewicy jest wolność, to nie ma mowy o społeczeństwie egalitarnym.

Tak więc, lewica nie będzie popierała budowy nowego ładu geopolitycznego na świecie, ponieważ póki co ma on charakter dążenia do zaspokojenia masowych potrzeb, co jest równoznaczne z brakiem poszanowania dla ekologii. Tak się składa, że ten ruch mogący stanowić jakiś przejaw przypieczętowania śmierci przeżytego systemu kapitalistycznego ma charakter rozwoju przemysłowego, a więc kojarzy się z nawrotem do kapitalizmu.

Dla lewicy bowiem antykapitalizm polega na ewolucyjnym odejściu od kapitalistycznego sposobu produkcji w relacjach z przyrodą i zachowanie go w relacjach międzyludzkich. Tutaj rozwiązaniem jest przechwycenie przez instytucje demokratyczne kapitalistycznych zysków w celu ich sprawiedliwej redystrybucji w społeczeństwie.

Różnica między rozwiązaniem Marksa a lewicowym polega na tym, że w doktrynie Marksa znosi się w ogóle wynagrodzenie za pracę, ustanawiając prawo do korzystania z wszystkich zasobów przez członków społeczeństwa. Warunkiem jest udział w pracy produkcyjnej, czyli koniecznej dla odtworzenia społeczeństwa na jego normalnym poziomie.

Tymczasem lewica walczy o zachowanie wynagrodzenia za pracę najemną, różną od wynagrodzenia płynącego z własności środków produkcji tym, że jest niezależna od uwarunkowań wytwarzania bogactwa materialnego, będącego gwarantem realnej siły nabywczej owego nominalnego wynagrodzenia. Nie ma odstępstwa od reguły, że w społeczeństwie klasowym, ryzyko niekorzystnych uwarunkowań ponosi bezpośredni producent. Inaczej niż twierdzą zwolennicy prywatnej własności środków produkcji.

Do warunków ekonomicznych nierówności klasowej założonej implicite w projekcie radykalnolewicowym dochodzą warunki społeczne, cywilizacyjno-kulturowe owej nierówności, wyrażające się w odrzuceniu tezy o tym, że kreatywność jest celem rozwoju człowieka gatunkowego, dostępna każdemu człowiekowi, na rzecz tezy, iż kreatywność jest sposobem zarabiania środków do życia. Najdoskonalej chyba ujęła to zagadnienie Hannah Arendt pokazując jego korzenie historyczne i filozoficzne uzasadnienie. Przy okazji nie oszukuje ona czytelnika wskazując na głęboko nierównościowe implikacje owego ujęcia i wynikającego stąd utrzymania podziału na działanie właściwe prawdziwym obywatelom, pracę związaną z utrzymaniem się przy życiu, przy założeniu własności środków produkcji (homo faber) oraz trud związany z bezpośrednią produkcją bogactwa materialnego (animal laborans).

W warunkach, kiedy środowisko naturalne zostało zastąpione przez środowisko quasi-naturalne, a więc przez uspołecznioną przyrodę, uczestnictwo we własności środków produkcji oznacza własność swojej siły roboczej, co jest spełnione w przypadku homo faber, ale już nie w przypadku animal laborans, który jest niewolny.

Postulat dostępu do wynagrodzenia jest postulatem człowieka żyjącego w uspołecznionej przyrodzie. Równy dostęp do wynagrodzenia dla wszystkich obywateli, tj. z wyłączeniem zwierzęcia ludzkiego, animal laborans. Animal laborans jest częścią ciała uspołecznionej przyrody. W stosunku do przyrody jako takiej występuje jako człowiek, ale w przypadku przyrody uspołecznionej staje się jej częścią.

W ten sposób zabiera wraz ze sobą całą alienację związaną z koniecznością przyrodniczą, uwalniając od niej społeczeństwo ludzkie. Hannah Arendt ma całkowitą słuszność twierdząc, że bez uzwierzęcenia przedstawiciela gatunku ludzkiego (klasy społecznej) nie jest możliwe pozbycie się alienacji przyrodniczej przez Ludzkość.

Na tym gruncie uzasadniają się tezy „nowego humanizmu” głoszonego przez globalistów i zwolenników nieprzerwanego postępu technologicznego, który ma warunkować wolność jednostki. Przyjęcie, że społeczeństwo może funkcjonować bez pracy produkcyjnej wymaga uzasadnienia, jakie podaje Hannah Arendt. Czyli zminimalizowania znaczenia tej pracy odmawiając jej miana pracy człowieczej i spychając na poziom czysto przyrodniczy. Wówczas relacje między właścicielem środków produkcji a producentem przestają mieć charakter relacji międzyludzkich, a stają się relacjami między człowiekiem-gospodarzem a inwentarzem zwierzęcym. Lewica jak najbardziej przyjmuje konieczność rezydualnego problemu produkcji materialnego bogactwa, bagatelizując relacje w tym stosunku produkcji jako zjawisko marginalne i nie mające znaczenia dla procesów ekonomicznych społeczeństwa jako takiego.

Humanizm lewicy polegałby w tym przypadku na stwierdzeniu, że animal laborans nie ma charakteru stałego i staje się człowiekiem na powrót poza miejscem pracy. Wedle Arendt nie mamy wówczas do czynienia z całkowitą dezalienacją, a tylko z jej cząstkowym erzatzem.

Bez zdania sobie sprawy z tego zagadnienia, a jakże filozoficznego, nie jesteśmy w stanie zaproponować przekroczenia ewolucji społeczeństwa ludzkiego z etapu klasowego do etapu bezklasowego. Mamy w perspektywie albo powtórkę z degeneracji systemu kapitalistycznego w wykonaniu innych aktorów globalnych, albo powrót do społeczeństwa przedkapitalistycznego, gdzie problem animal laborans jest rozwiązywany w duchu Arendt.

Biorąc pod uwagę fakt, że tacy „intelektualiści” jak Yuval Harari są zaliczani do lewicy i hołubieni (chociaż z oporami wobec ich radykalizmu) przez międzynarodową elitę finansową, czyli gospodarkę, która przekroczyła etap prymitywnego uprzemysłowienia jako podstawy, to można powiedzieć, że lewica przystępuje do rozwiązania postkapitalistycznego, które w pewnej dialektycznej optyce może być postrzegana jako nawrót do epoki przedkapitalistycznej, a więc epoki zrównoważonego podejścia do przyrody.

W odniesieniu do elity, dla której reszta ludzkości jest albo dostarczycielem rozrywki, albo częścią uspołecznionej natury, kwestia ekologiczna nabiera charakteru problemu doskonale rozwiązywalnego. Problem z niemożnością odtworzenia przyrody wynika z masowości i tempa, w jakim gospodarka kapitalistyczna ją niszczy. A to jest związane z masowością. Jeśli animal laborans jest częścią przyrody, a nie świata ludzkiego, to ta składowa bierze na siebie funkcję adaptacyjną – rezygnując z regeneracji i odciążając w ten sposób zasoby przyrodnicze. Ta metoda regulacji była na porządku dziennym w społeczeństwach przedkapitalistycznych.

Wolność jednostkowa kłóci się z masowością. Problemem postawionym w politycznej koncepcji Marksa jest problem masowości i możliwości funkcjonowania społeczeństwa masowego, bezklasowego i, co jest kolejnym ogniwem wynikania, włączającym do kategorii obywatela społeczeństwa owego animal laborans. Cała reszta polegająca na koncepcjach kulturowo-obyczajowych nie ma tu najmniejszego znaczenia, ponieważ nie rozwiązuje tego zasadniczego problemu. A raczej rozwiązuje go w sposób znany z historii społeczeństw klasowych.

To, co dla lewicy jest przeżytkiem XIX-wiecznego Marksa, jest istotą marksizmu. Brak rozwiązania marksistowskiego polega na nawrocie do społeczeństwa klasowego, tak jak klasowym było komunistyczne państwo Platona.

Współczesne państwa, które usiłują zbudować nowy ład międzynarodowy nawiązują do epoki Zimnej Wojny i dwóch bloków. Nie da się bowiem zbudować nowego, sprawiedliwego ładu międzynarodowego, nie będącego powrotem do starego gówna imperializmu, bez rozwiązania kwestii stosunków produkcji w skali świata.

Lewica nie poprze odejścia od obecnego systemu hegemonii amerykańskiej, ponieważ to, co proponują państwo wschodzące, to jest nawrót do tego, czego lewica nienawidzi najbardziej – do problemu pracy produkcyjnej, uniemożliwiającej beztroskie skupienie się lewicy na problematyce podziału.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
24 czerwca 2924 r.