„Skoro jest tak mizernie, to dlaczego głowy mocarstw umizgują się do Putina?”
W całym tekście, Marek postawił to jedno względnie sensowne pytanie. Szkoda, że nawet nie próbuje sobie na nie odpowiedzieć. Najwidoczniej Anne Applebaum przekonała go, że myślenie jajecznicą z powodzeniem zastępuje myślenie głową.
Bo że jest mizernie, to fakt. Przemysł poradziecki został zaorany zgodnie z wymaganiami zwycięskiego w Zimnej Wojnie Zachodu i w zamian nie zaproponowano Rosji nic poza rolą zaplecza surowcowego dla kapitału zachodniego. Zadowala to kompradorski oligarchat z kręgów tak bliskich, jak i wrogich koterii Putina. Niekoniecznie społeczeństwo. Jednak Zachód nadal kocha Jelcyna (który mianował Putina swoim następcą) właśnie za to, że w latach 90-tych Rosja przeszła rabunkową, przyspieszoną akumulację pierwotną, która zniszczyła gospodarkę do fundamentów i stworzyła dzisiejszą mizerię. System oligarchiczny uniemożliwia powstanie innej gospodarki niż zależna od kapitału zewnętrznego. Uniemożliwia rozwój gospodarki nastawionej na zaspokojenie potrzeb społeczeństwa. Jest to gospodarka nastawiona wyłącznie na bogacenie się kapitału zagranicznego i krajowych oligarchów. Była to polityka kapitału w pełni świadoma, tak jak świadoma była polityka „szoku bez terapii” w Polsce.
Zachód nie jest w stanie strawić Rosji, tak jak strawił Polskę czy kraje bałtyckie, chociaż odbija mu się to czkawką.
Gospodarki Rosji i Ukrainy są w totalnym impasie. Białoruska gospodarka w tej sytuacji nie ma perspektyw i też będzie się chyliła ku upadkowi. Przyznajmy to prof. Kowalikowi czy Kołodce: podporządkowanie gospodarek krajów transformujących się kapitałowi europejskiemu nie wymagało takiego stopnia ich zrujnowania. Nie było zresztą planowane jako zniszczenie, ale jako restrukturyzacja w ramach modelu społecznej gospodarki rynkowej. O destrukcji przesądziła pazerność rodzimych, świeżo upieczonych kandydatów na burżuazję kompradorską i to, że tę pazerność najlepiej zaspokajał neoliberalny model kapitalizmu. Nie bez znaczenia był fakt, że przypadkiem (uwaga: sarkazm!) był to wariant transformacji, który najbardziej odpowiadał interesom USA, niezbyt zainteresowanych w otrzymaniu przez Europę zastrzyku w postaci zasobów surowcowych, taniej siły roboczej i ogromnego rynku zbytu z otwarciem na rynki azjatyckie.
Obserwacja gry interesów, a nie zadowalanie się pozorami, które są podsuwane ogłupionej opinii publicznej włącznie z jej uczonymi głowami (gdzie zamiast mózgu jajecznica), pozwala na analizę w duchu marksistowskim. Ta pozwala dostrzec działania Niemiec czy obecnie Francji w kategoriach ratowania gospodarki unijnej, a przynajmniej własnych interesów. A to warte jest podróży do Moskwy i bynajmniej nie świadczy o tchórzostwie, ale o desperacji. Bynajmniej nie z powodu Rosji i jej agresywności, ale z powodu sprzeczności wewnątrzkapitalistycznych z interesem USA na czele, od których udawało się Polsce odpocząć przez 44 lata PRL, jak gówniany by nie był.
Wniosek jest prosty, choć niezbyt optymistyczny. W tej grze w ogóle nie chodzi o jakąś Rosję czy Ukrainę, a już zupełnie nikogo nie obchodzą mieszkańcy Donbasu. Tu idzie o zażartą walkę o hegemonię i zachowanie status quo lub jego zmianę między mocarstwami kapitalistycznymi. Zarysowują się bloki przyszłego, może całkiem nieodległego konfliktu, w którym Europa nie będzie stała na uboczu.
W związku z tym, sugerowanie mi, że jakobym pragmatycznie wskazywała na niemożliwość uwolnienia się od rosyjskiego gazu, jest niezrozumieniem sarkazmu. Jajecznica zamula nawet poczucie humoru. Nie potraficie wyjść poza swoje schematy.
Co do „uważania się nadal za marksistę”, to życzliwie proponuję Markowi, aby nie zmuszał się (patrz: załącznik). Wątpliwy to zaszczyt dla marksizmu.
Ewa Balcerek
17 lutego 2022 r.
ZAŁĄCZNIK:
Marek Szczepaniak
Ale się porobiło! Lewicowiec, w dodatku marksista (!) rekomenduje artykuł prawicowej publicystki Anne Applebaum, będącej (o zgrozo) żoną nie mniej, a może bardziej, prawicowego polityka Radka Sikorskiego. Przewinienie, jakbym złamał śluby zakonne.
Faktycznie, rekomenduję, bo artykuł jest po prostu dobry. Tak uważam, a Ewa Balcerek może mieć odmienne zdanie. Ewa nawiązuje do tez zawartych w artykule Applebaum, oczywiście szydząc z naiwności i nieznajomości elementarnej wiedzy autorki Gułagu i Czerwonego głodu na temat Rosji i Ukrainy. Nie chcę być adwokatem Pani Applebaum, jej artykuł niech się broni sam. A broni się w nim z całą pewnością ujęcie przez autorkę zagadnienia aktualnych stosunków dyplomatycznych na linii Rosja i reszta świata zachodniego. Ja, podobnie jak Applebaum, mam dość uprzejmej dyplomacji polityków amerykańskich czy unijnych wobec Putina i Ławrowa, którzy poczynają sobie coraz śmielej wzdłuż granicy z Ukrainą, jednocześnie wykazując wobec zachodnich polityków wyniosłe lekceważenie. Mierzi mnie też widok polityków całujących klamki kremlowskich wrót (Orban), jestem zniesmaczony, słuchając grzecznych pogaduszek kanclerza Niemiec czy pensjonarskie zakłopotanie brytyjskiej minister spraw zagranicznych Liz Truss, jestem też zawstydzony, widząc powitanie na lotnisku w Moskwie prezydenta Francji, a później oglądając ten tani spektakl przy dłuuuugim stole – najpierw z Makronem, a później z Scholzem. Pyszałkowatość i nieskrywana pogarda dla swych gości okazywana przez Putina i Ławrowa mogą budzić i budzą niesmak.
A dlaczegóż panowie Putin i Ławrow są tacy obcesowi i pyszałkowaci? Czyżby zawrót głowy od sukcesów? Może gospodarczych? No, nie. Od mniej więcej dekady gospodarka rosyjska jest w stanie permanentnego regresu. Wystarczy prześledzić dane Państwowego Komitetu Statystycznego Federacji Rosyjskiej (a nie jakiś wrażych zachodnich ośrodków), by się przekonać o tym, że gospodarka rosyjska jest zwijająca się; obecnie, rok do roku, produkcja przemysłowa zmniejsza się średnio o ok. 2,5%, PKB o przeszło 3%, spadek inwestycji o ponad 4%, spadek eksportu surowców kopalnianych o 21%, odpływ kapitału o blisko 50 mld USD. PKB Rosji jest 18-krotnie mniejszy niż trzech gospodarek świata zachodniego (USA, Francji, Niemiec ¬– 27 bln USD wobec niecałego 1,5 bln USD Rosji), wskaźnik DHI sytuuje Rosję na 48. miejscu (2016 r.). Statystykę w podobnym tonie można by przytaczać długo.
Jeśli zatem nie gospodarka, to może siły zbrojne? Tak, tu już lepiej, ale nie zachwycająco. Mniej więcej porównując siłę bojową Rosji i NATO – jest po równo. A gdzie jeszcze Ameryka?, a inne armie związane sojuszami z NATO i USA? Putin o tym wie przecież.
Może więc sztuka? Tak, tu wkład Rosji w dziedzictwo światowej kultury jest nie do przecenienia. No, ale przecież to nie w okresie jedynowładztwa Putina wzniosła się sztuka rosyjska na światowe wyżyny. To raczej putinowska epoka przejęła ją od potomnych z całym dobrodziejstwem inwentarza, włącznie ze sztuką z epoki ZSRR, ale też sama nie tworząc (jeszcze) zbyt wiele (może okres za krótki?).
Skoro jest tak mizernie, to dlaczego Putin z Ławrowem puszą się, straszą resztę świata nową Jałtą, żądają powrotu do układu sił z lat 80., po Ukrainę podążają jak po swoją własność, innych zaś sąsiadów wasalizują siłą, podstępem lub obietnicami. I dalej: skoro Rosja wielka jest geograficznie, ale niekoniecznie w innych sferach, to dlaczego jest tak silna politycznie, że głowy mocarstw umizgują się do Putina, prosząc, by raczył nie napadać na Ukrainę, zamiast zdecydowanie zagrozić? Może właśnie należałoby rozmawiać z Kremlem ich językiem? Twardo, nieustępliwie, grożąc nieuchronnymi konsekwencjami, włącznie – tak, tak – z odejściem od importu surowców energetycznych z Rosji (stanowią one blisko 70% całego eksportu Rosji). Dlaczego nie? Nierealne – jak zdaje się twierdzić Ewa Balcerek – ale różne poważne symulacje przeczą temu. Dlaczego by nie pogrozić Ławrowowi i jego znajomym oligarchom, że ich rodziny kształcące swe pociechy w zachodnich szkołach dostaną wilcze bilety i nakaz opuszczenia krajów, w których im się tak dobrze żyje i kształci, a na których to krajach wieszają psy ich ojcowie. Dlaczego by nie zagrozić zamrożeniem potężnych pieniędzy, które ci plujący na cały Zachód z lubością i zachłannością umieszczają w zachodnich bankach? Dlaczego by nie? Że nierealne? Może w pewnym zakresie tak, ale też właśnie dlatego, że sam Zachód jest dupowaty, mający polityków bez charyzmy i idei, mający społeczeństwa gnuśne, bo konsumpcjonizm zżarł im bojowość i bezkompromisowość, bo boją się drażnić niedźwiedzia, ba, boją się w jego obecności pierdnąć, by miś się nie wkurwił, są po prostu… bez jaj. O tym właśnie pisze Anne Applebaum, prawicowa publicystka, wkurzona na gnuśność i uległość Zachodu wobec żądań jedynowładcy Rosji – Putina. I ja się z nią w tym aspekcie zgadzam.
A co do mojego marksizmu, to nie wypieram się go, Droga Ewo. Nadal uważam się za marksistę, choć wolałbym bez tego przymiotnika „polskiego”, ponieważ, gdy słucham (nieraz) i czytam (zdarza mi się) niektórych „polskich marksistów”, coraz bardziej uświadamiam sobie, że nie należymy do jednego stada.