Wewnętrzne sprzeczności i zewnętrzne uwarunkowania, czyli biurokracja jako nadzieja lewicy

Decyzja prezydenta Putina o zmianach na szczytach władzy uwypukliła bezradność politycznej wizji różnych nurtów lewicy rosyjskiej.

Jak z satysfakcją odnotowuje Andriej Korjakowcew, radykalna lewica wyraża swą bezsilność w głoszonej tezie, iż pozorne reformy ekipy Putina mają na celu utrzymanie status quo i faktyczne niedopuszczenie do realnych zmian. Konkretne korzyści dla niektórych grup społecznych są jałmużną i obroną przed bardziej radykalnymi posunięciami społecznymi. Tymczasem Korjakowcew zwraca uwagę na to, że taki pogląd nasuwa analogię z amerykańską partią komunistyczną, która w swoim czasie podobnie krytykowała działania prezydenta Roosevelta, co doprowadziło do jej totalnej marginalizacji.

Tak więc, skrajnie radykalne, rewolucyjne poglądy są dziś w Rosji przepustką do całkowitego rozejścia się z nastrojami społecznymi i oczekiwaniami obudzonymi przez władze. Doktrynerstwo rewolucyjnej lewicy skazuje ją na polityczny niebyt w warunkach, które są nieadekwatne do zmienionego od co najmniej półwiecza świata.

Te doktrynerskie poglądy prowadzą do marnotrawienia wysiłku na stworzenie rewolucyjnej, bojowej partii reprezentującej rewolucyjną klasę. Tymczasem, ponawiane i bezskuteczne wysiłki w celu stworzenia takiej partii są argumentem na rzecz przyjęcia do wiadomości, że nie jest to przypadek.

Można powiedzieć, że o ile nastroje społeczne w Rosji (podobnie jak i na świecie) przesuwają się na lewo, nie idzie za tym przesunięcie na lewo świadomości społecznej w kierunku świadomości klasowej. Wniosek z tego jest dla Korjakowcewa taki, iż od tej pory rozwój społeczny będzie się nieuchronnie dokonywał dzięki sprzecznościom w łonie klasy panującej. Ta sprzeczność stanowi jednocześnie siłę napędową mechanizmu gospodarczego i politycznego, zastępując niegdysiejszy konflikt między dołami a górą.

Jednocześnie, Korjakowcew dostrzega pewne tendencje zapowiadające ten kierunek ewolucji, w swoim czasie dostrzegany także przez Marksa (np. w pracy 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte), a mianowicie emancypowanie się grupy społecznej biurokracji, która zyskała status niemal równorzędny panującej burżuazji, a to dzięki swej roli w racjonalizowaniu mechanizmów funkcjonowania gospodarki wolnorynkowej i wewnętrznej sprzeczności w łonie samej klasy kapitalistów.

Jeśli dodamy do tego opinię Korjakowcewa o tym, że równolegle z autonomiczną ewolucją systemu kapitalistycznego szła ewolucja systemu społecznego, to możemy sobie dopowiedzieć logiczny wniosek, a mianowicie, że marksizm w wersji komunistycznej, niesocjaldemokratycznej, okazuje się ślepym zaułkiem ewolucji lewicy. (Co jest przedmiotem socjaldemokratycznej propagandy od zarania i powodem do rozejścia się między liberalnym ruchem demokratycznym a marksizmem jeszcze w XIX stuleciu). Przy okazji, spór o interpretację doktryny Marksa ma zasadnicze znaczenie dla legitymizacji współczesnej lewicy. Nie jest to bynajmniej spór scholastyczny, jak usiłują to niekiedy przedstawić różni teoretycy i praktycy lewicowi, dla których wynik sporu jest jednoznaczny i rozstrzygnięty przez kryterium pragmatyczne w horyzoncie krótkowzrocznym.

Korjakowcew wraz z Wasilijem Kołtaszowem przyjmują za rzecz oczywistą, iż współcześnie kapitalizm został zastąpiony przez różne modele kapitalizmu, które niewiele mają wspólnego z modelem klasycznym, stanowiącym punkt odniesienia dla pierwszego pokolenia marksistów. W tym poglądzie, najbardziej cywilizowana (czytaj: prozachodnia) lewica rosyjska schodzi się ze swą zachodnioeuropejską odpowiedniczką. Na Zachodzie już ponad pół wieku temu odkryli, że kapitalizm został zastąpiony przez postkapitalizm na drodze naturalnej ewolucji systemu. Żaden nacisk ze strony światowego ruchu robotniczego na kapitalizm wprowadzający welfare state nie miał, oczywiście, miejsca. Pozostaje tylko pytanie o to, dlaczego wcześniej (przed prawdopodobnym naciskiem ruchu robotniczego) kapitalizm nie ukazał swego filantropijnego oblicza, na które Korjakowcew zapomniał odpowiedzieć w swoim wywiadzie. Warto mimochodem odnotować, że ten pogląd Korjakowcewa łatwo obala A. Sachnin w swoich wypowiedziach na temat modelu szwedzkiego i jego genezy, opierając się, w przeciwieństwie do Korjakowcewa, na faktach.

Sama koncepcja Korjakowcewa i Kołtaszowa o wzroście roli biurokracji w miarę ewoluowania systemu kapitalistycznego rodzi kolejne, ciekawe kwestie poznawcze.

Jeżeli, jak chce Korjakowcew, biurokracja jest racjonalizacją mechanizmu gospodarki kapitalistycznej, której owocem było stworzenie warunków pod powstanie państwa socjalnego, to skąd bierze się neomerkantylistyczny zwrot w gospodarce światowej, zbiegający się w czasie z zakończeniem zimnej wojny? Czyli, jakby się chciało rzec, idealnymi warunkami dla pełnego rozwoju biurokratycznej racjonalności.

Dlaczego, jeśli biurokracja jest racjonalizacją systemu gospodarczego, system radziecki przegrał z systemem kapitalistycznym? Był to wszak system par excellence biurokratyczny, w którym podział był zasadniczo prosocjalny. Był to także, wedle wielu, system kapitalizmu państwowego, a więc – żadna różnica w stosunku do Zachodu.

Tymczasem, zwrot neomerkantylistyczny oznacza zwyczajnie, że poszczególne państwa uczestniczące w światowym systemie gospodarczym traktują się nawzajem jako rywale, zaś konkurencję jako grę o sumie zerowej, czyli taką, gdzie wygrana jednych jest przegraną pozostałych. Jest więc zanegowaniem biurokratycznej racjonalności. Faktyczny rozpad Unii Europejskiej, imitującej współpracę narodowych gospodarek kapitalistycznych w bogatym centrum kosztem ekonomicznie drenowanych peryferii, ukazuje rzeczywiste oblicze polityki tak biurokratycznej, jak i merkantylistycznej. Ile warta jest racjonalność biurokratyczna w takim świecie? Ponadnarodowa biurokracja unijna rozpada się na narodowe biurokracje racjonalizujące działania własnej klasy burżuazyjnej w celu zoptymalizowania rywalizacji własnej gospodarki na rynku globalnym. W świecie faktycznym okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie, niż chce Korjakowcew – biurokracja nie staje się ani samodzielnym podmiotem, ani nawet nie ma żadnej samodzielności w „burżuazyjno-biurokratycznej korporacji”. Pozory samodzielności i panowania nad burżuazją posiada wyłącznie w okresie stabilności. Ponieważ biurokracja nie jest klasą produkującą, jej samodzielność pozostaje skrajnie iluzoryczna. Okazuje się, że stare teorie nt. biurokracji lepiej tłumaczą współczesne fakty niż koncepcje usiłujących doszlusować do zachodnich wzorców rosyjskich przedstawicieli lewicy.

Neomerkantylizm w wydaniu rosyjskim – jak podkreśla Kołtaszow – neguje koncepcję spychającą Rosję do rangi gospodarczej peryferii czy półperyferii. Korjakowcew podkreśla, że elity rosyjskie znajdują się pod wpływem nacisku ze strony światowego trendu neomerkantylistycznego, inaczej tendencji protekcjonistycznych, które są powrotem do epoki… przedpostkapitalistycznej. Rozpad cywilizacyjny Zachodu (wieszczony ustami licznych przedstawicieli nurtów konserwatywnych) w połączeniu z rozpadem więzi ekonomicznych, które chroniły ową cywilizację przed naporem z zewnątrz, stwarza Rosji – wedle Kołtaszowa – szansę na wdarcie się do Centrum kosztem państw europejskich.

Oczywiście, oligarchia rosyjska jest nastawiona egoistycznie, przez co nie jest w stanie wziąć na siebie funkcji podmiotu rosyjskiej całości. Korjakowcew i Kołtaszow uważają, że rosyjska „grande biurokracja” może taką rolę odegrać pod wpływem nacisku z zewnątrz.

Paradoksalnie, Korjakowcew, który naśmiewa się z nadziei tzw. ochranitieli w rodzaju Sergieja Kurginiana, nie dostrzega, że sam siedzi po uszy w takim samym bagnie. Wmawianie Kurginianowi, że ślepo wierzy w ekipę Putina jest zwyczajną nieuczciwością. Jak Korjakowcew wierzy w nacisk zewnętrznego neomerkantylizmu na rosyjską elitę, która inaczej nie pozostawia żadnych wątpliwości co do swej sprzedajności i bezideowości, tak Kurginian wierzy w zewnętrzny nacisk na tę samą elitę, która chcąc racjonalnie zachować władzę będzie się przypodobywała społeczeństwu dzierżąc sztandar nacjonalizmu w imię „ruskiego miru” i wyższości cywilizacji ruskiej nad zdegenerowanym Zachodem. Jedna wiara warta jest drugiej.

Jedna ma tyle wspólnego z marksizmem, co i druga.

Zarówno jedna, jak i druga przyznają się do lewicowości. Świadczy to tyle samo o atrakcyjności idei lewicowych, co o eklektyzmie lewicy.

Jeżeli wrócimy do rozważań Korjakowcewa (https://youtu.be/ET-ValZs3X0), to chcielibyśmy zwrócić uwagę na wątek, który sam bohater podnosi, ale który znika w jego rozumowaniu. Słusznie zauważa bowiem, że burżuazja dostarcza wartości dodatkowej, zaś biurokracja żyje z renty. Teza ma większą doniosłość, niż się śni autorowi.

Świat burżuazji, kapitalistów, zakłada w sobie istnienie świata producentów materialnego bogactwa (wartości dodatkowej w sferze produkcji materialnej). Świat biurokracji opiera się na redystrybucji części owej wartości dodatkowej, pozostałej ponad konieczne inwestycje. Robi to dzięki podatkom ściąganym od społeczeństwa poprzez kanały sprzedaży i opodatkowania przedsiębiorstw, jak i bezpośrednio obywateli. Dzięki temu, aparat biurokratyczny państwa może przydzielać dochody różnym grupom społecznym poza mechanizmami rynku siły roboczej, jak to się dzieje w sferze produkcji materialnej.

Trudno się dziwić, że akademicy, jak Korjakowcew czy Żizek ostatnią nadzieję na prywatny welfare state pokładają w biurokracji. Mimo jej rozlicznych wad. W przeciwieństwie do burżuazji, która ma sztywny interes klasowy, biurokracja cechuje się niezwykłą elastycznością. Może mówić nawet językiem marksizmu, jeśli tylko będzie to sprzyjało zdobyciu społecznej przychylności.

Akademicy mają tendencję do przyjmowania jako pewnika, że jeśli ktoś mówi jakimś językiem, to ten język tworzy rzeczywistość. Przykro odzierać z iluzji, ale elastyczność biurokracji pozostaje jej przebiegłością, a nie zobowiązaniem. Lewica, która choćby warunkowo wspiera biurokrację w jej pozornej chęci zbudowania samodzielności gospodarczej Rosji, tym samym wchodzi w buty socjaldemokracji, która w sierpniu 1914 r. zagłosowała za kredytami wojennymi.

Po upływie niemal dwustu lat od powstania marksizmu, istotą tej teorii okazuje się coraz wyraźniej kwestia dążenia lub odrzucenia zadania przerwania pochodu systemów klasowych, niezależnie od stopnia ich tymczasowej przychylności lub nie kwestii socjalnej. Sprawa ta sprowadza się coraz wyraźniej do bardzo wąskiego segmentu pracy produkcyjnej o charakterze materialnym, gdzie skupia się sedno problemu klasowości w żywotnym miejscu społecznego sposobu wytwarzania bogactwa.

Cały ciężar zadania skupia się w maleńkim punkcie o takiej masie, że jej drobny ruch zmienia całą rzeczywistość wokół, wraz z mechanizmami jej funkcjonowania. Ale jednocześnie opór wobec tej masy jest odpowiednio wielki.

Słusznie bowiem Korjakowcew odpowiada na pytanie prowadzącego wywiad o warunki sukcesu Rosji w neomerkantylnej rywalizacji. Tym warunkiem jest rozwój przemysłu.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
1 lutego 2020 r.