Nie wszystko w życiu jest polityką. Życie nie sprowadza się do polityki, chociaż ta ostatnia determinuje naszą rzeczywistość. Ludzie słusznie zauważają, że aby coś zaistniało w życiu społecznym, musi mieć stempel polityczności. Inaczej nie jest ważne. Im nas więcej, tym bardziej życie społeczne musi być ustrukturyzowane, każde zjawisko musi się mieścić w jakimś strumieniu masowych wydarzeń.
W jakimś sensie żyjemy w zrealizowanym społeczeństwie imperatywu kategorycznego – gwałtownie odrzucamy wszystko to, co nie mogłoby być uczynione przez resztę bliźnich. Pod groźbą rozpadu społeczeństwa. Jednocześnie rozpaczliwie poszukujemy możliwości przejawienia naszej niepowtarzalnej osobowości, powielając w tym celu gesty już zrutynizowane, ale opatrzone stemplem: „buntownicze”.
Kiedy zjawiska są jednostkowe, panuje wolność. Kiedy jednostki łączą się w celu realizacji wolności będącej taką dla licznych jednostek, powstaje sytuacja znoszenia się wzajemnego ekstremalnych sytuacji i górę bierze prawidłowość typu stochastycznego. Tak uśrednione, stabilne procesy nabierają cechy determinizmu, zrozumiałego z wyższego poziomu struktury obejmującej szerszy zakres jednostkowych procesów zlewających się w jeden (choć niekoniecznie jednoznaczny), przewidywalny proces.
Niespełnione nadzieje, które w przypadku jednostki stanowią niepowtarzalny, indywidualny los, czyli wartość samą w sobie, w przypadku masowości tego typu zjawisk, stają się procesem prowadzącym do konkretnych zmian uwarunkowań ludzkiego, indywidualnego losu. Zamiast wartości mamy do czynienia z błędnymi decyzjami, zamiast tragedii indywidualnego fatum – farsę indywidualnej głupoty. Tragedia była efektem braku możliwości porównania różnorodnych trajektorii losu w tych samych warunkach. Kiedy warunki są jednakowe dla wszystkich, skutki mogą podlegać ocenie i wartościowaniu. Zły los przestaje być wyrazem indywidualnego bohaterstwa, a staje się wyrazem indywidualnego nieudacznictwa. To poczucie nieudacznictwa na poziomie jednostkowym sprzyja utrwaleniu determinizmu procesu masowego.
Z drugiej strony, ponieważ efektem pożądanym jest sukces (jakkolwiek rozumiany), efektem masowego procesu jest właśnie sukces. Ten sukces skutecznie zamyka drogę dla różnorodności, która stawia czoła determinizmowi. Nieoznaczoność jest przerzucana na coraz wyższy poziom organizacji, gdzie podlega temu samemu procesowi. Stan organizacji materii, Wszechświata, rośnie prowadząc ostatecznie do bezruchu, czyli do śmierci. Śmierć jest tylko punktem wyjścia dla nowego początku, więc nie ma w tym nic negatywnego.
Tak jak nasze ciała są zbudowane z komórek, które straciły wolność (indeterminizm), tak my tworzymy struktury społeczne, które odbierają nam naszą wolność w imię trwałości owej wyższej struktury. Wyższa struktura zapewnia nam warunki przetrwania, które zmieniają się w miarę, jak odchodzimy od życia na poziomie zwierzęcym, instynktownym, a przechodzimy do życia, gdzie społeczeństwo zastępuje nam kontakt z przyrodą. Lubimy to. Wystarczy spojrzeć na nasze miasta i miasteczka, gdzie schludny asfalt zastępuje błoto. Na zewnątrz, na ulicach mamy jak w domu, tylko kłaść dywany. Zamykamy dachy nad naszymi ulicami przygotowując się do życia w wiecznym zaduchu społecznego ciała, niczym komórki naszego organizmu w naszym ciele. One też nie widzą już słońca ani chmur. Żyją w ciemności naszego wnętrza, zajmując się codziennymi sprawami, od których zależy sprawne funkcjonowanie naszego organizmu. Czego chcą komórki? Może chcą czasem zobaczyć słońce i niebo?
Nasze nastroje i nasze samopoczucie zależą od humoru naszych komórek. A one potrzebują używek, żeby zabić w sobie tę potrzebę oglądania słońca i chmur na niebie. My, jako struktura o wyższym poziomie zorganizowania, możemy trzymać komórki w ryzach, ale nasze samopoczucie jest wypadkową ich samopoczucia.
W gruncie rzeczy tak właśnie rozumie zależność między nami a naszymi składowymi współczesna nauka. Aby wyjaśnić, co dzieje się w naszym organizmie, szukamy odpowiedzi w analizie zachowania naszych komórek ciała. Nie przyjmuje nauka do wiadomości wyjaśnień, które traktowałyby części elementarne jak czarną skrzynkę, jak zbiór pewnych całości funkcjonalnych, gdzie nie jest ważne zachowanie poszczególnych „indywiduów”, ale idealizacja ich funkcji, czyli wypadkowa ich jednostkowych zachowań, coś, co może być zdeterminowane, a więc – poddane terapii z punktu widzenia całości (struktury) nadrzędnej.
Wypadkową tych wszystkich procesów jest jednak także powstanie zbiorowej świadomości, która gromadzi indywidualne doświadczenia, ale hierarchizuje je wedle częstotliwości występowania i sukcesu funkcjonalnego. Ta świadomość dorasta do poziomu, kiedy możliwe jest zrozumienie, w jaki sposób można przeciwstawić się zdiagnozowanemu determinizmowi zarysowanego procesu.
Budowanie wyższego poziomu struktury wymaga specjalizacji „komórek” tworzących ową strukturę. Warunkiem jest jeden i ten sam mechanizm dla wszystkich typów wyspecjalizowanych komórek, mechanizm oparty na współdziałaniu owych grup komórek. Warunkiem zachowania struktury na poziomie obecnym, z dostępem do przyrody, jest powstrzymanie procesu specjalizacji poszczególnych komórek.
Ta właśnie idea jest opisana przez komunistyczny postulat wszechstronnego rozwoju każdej jednostki. U podłoża tego postulatu leży właśnie życzenie niezróżnicowania funkcjonalnego komórek-jednostek ludzkich. Taka sytuacja uniemożliwia powstanie wyższej, obejmującej szerzej, struktury.
Ścisła zależność między komórkami powstaje z chwilą, gdy jedne z nich zajmują się zaopatrywaniem całości w pożywienie dostarczające energii dla zachodzenia wszelkich procesów. Inna grupa komórek przejmuje funkcje organizacyjne i kierownicze, a ich bezwzględne uzależnienie od komórek dostarczających energię powoduje konieczność ubezwłasnowolnienia tych ostatnich, tak aby nie mogły się usamodzielnić i „olać” komórki przywódcze. Wymaga to izolacji od środowiska naturalnego, które akurat daje „robolom” komórkowym przewagę, ponieważ mają one atawistyczną umiejętność poruszania się w tym środowisku. Życie w społeczności wymaga natomiast znajomości wyrafinowanych reguł, które są dopiero nabywane w procesie socjalizacji. A proces socjalizacji jest przeprowadzany z myślą o stworzeniu sprawnie funkcjonującej struktury izolującej jednostki od bezpośredniego kontaktu z przyrodą jako środowiskiem życia, a nie tylko rozrywki.
Nie są więc przedmiotem walki klasowej różne rodzaje socjalizacji w ramach społeczeństwa klasowego, ale tylko i wyłącznie jedna i zasadnicza kwestia – zahamowanie procesu utrwalania specjalizacji. Dlatego, w miarę jak rośnie zapotrzebowanie na utrzymywanie pozorów wolności w zaciskającym swe obręcze społeczeństwie, które przechodzi na nowy etap organizacji, pole walki klasowej zamiast się poszerzać, zawęża się do tego zasadniczego wyzwania. Nie chodzi bowiem o przytulne urządzenie celi, ale o nie znalezienie się w niej.
Bo z czasem, zza krat celi przestajemy w końcu dostrzegać słońce i niebo.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
31 grudnia 2019 r.