Cztery lata temu Francją wstrząsały manifestacje Żółtych Kamizelek. Obecnie sytuacja ekonomiczna mieszkańców tego kraju pogorszyła się wydatnie, ale analogiczna fala społecznego sprzeciwu nie ma miejsc. Oczywiście, niemal codziennie mamy do czynienia z manifestacjami, strajkami, pikietami, awanturami w studiach telewizyjnych czy innymi przejawami ewidentnie narastającego kryzysu w społecznych relacjach, ale… takiego świeżego ruchu nie obserwujemy.

Pamiętamy, że ruch Żółtych Kamizelek nie wywołał szczególnego entuzjazmu ze strony zorganizowanego nurtu lewicy, który realizował własny grafik walki przeciwko systemowi. Żółte Kamizelki były radykalnie nastawione antysystemowo, zaliczając instytucjonalne formy walki z systemem do systemu. Z tego względu trudno było oczekiwać entuzjazmu, chociaż już ruch antyglobalistyczny przyzwyczaił nas do tego, że tzw. zwykli ludzie nie mają zaufania do instytucji, które przez sto lat zdołały zakorzenić się w państwie, a walka z system przerodziła się w rodzaj rytuału służącego de facto interesom jego podtrzymywania.

Z drugiej strony, ruch Żółtych Kamizelek nie przyniósł żadnej istotnej zmiany w systemie. Z perspektywy zinstytucjonalizowanych struktur wewnątrzsystemowego oporu wobec systemu jest to zdecydowany minus. Demokratyczne instytucje wewnątrzsystemowe z natury mierzą swą efektywność uzyskiwanymi ustępstwami ze strony reżymu realizującego zasadnicze interesy kapitału. Mechanizm jest więc określony i polega na tym, że ruchy kontestujące konkretną postać, jaką przybiera system obrony kapitału, przestrzegają zasady, żeby nie naruszać istoty państwa burżuazyjnego. Ruchy kontestacyjne służą odnowie systemu, który w przeciwnym wypadku napotkałby na żywiołowe bariery swego funkcjonowania.

Ruch Żółtych Kamizelek jest wskaźnikiem tego, że część społeczeństwa nie widzi możliwości zadowalającego, reformistycznego dostosowania systemu. Jednocześnie, ruch ten jest pozbawiony instytucjonalnych i organizacyjnych form oraz instytucji, które mogłyby tę spontaniczną świadomość przekuć w narzędzie obalenia systemu.

Wydaje nam się, że najbardziej adekwatną wykładnię ruchu Żółtych Kamizelek oraz wyjaśnienie ich niemocy politycznej i rewolucyjnej daje Patrice Gueniffey

Badacz ruchów rewolucyjnych od czasów średniowiecza całkiem trafnie przyrównuje ruch Żółtych Kamizelek do żakerii. Wskazuje na fakt, że zarówno jeden, jak i drugi ruch masowy nie ma szans na odniesienie sukcesu mimo swego radykalizmu i zasięgu. 

Jako marksiści mamy możliwość powołania się na analizy Marksa, który także przedstawiał ruchy oparte na odwiecznych utopiach społecznych jako skazane na brak sukcesu. Gueniffey zadowala się stwierdzeniem faktu i podkreśleniem, że ten brak skuteczności ma korzenie historyczne, mimo że warunki społeczne wówczas i obecnie spełniają wszelkie kryteria sytuacji rewolucyjnej.

Rzecz w tym, jak twierdzą marksiści, że ruchy te są oparte na utopii społecznej, a nie na realnej, materialnej, konkretnohistorycznej szansie, jaką ruchowi rewolucyjnemu stwarza dopiero kapitalizm i unikalna sytuacja, w której świadomość żywiołowa robotnika ma możliwość znalezienia oparcia w myśli teoretycznej, która pokazuje warunki przezwyciężenia panującego systemu produkcji. Chłopskie utopie, nawet radykalne, oparte na wywłaszczeniu chłopstwa z własności środków produkcji, sprowadzają się do powrotu do dawnych, klasowych stosunków społecznych, choć o charakterze bardziej paternalistycznym.

We współczesnym kryzysie społecznym pojawia się ruch polityczny o charakterze prawicowym i populistycznym, który analogicznie proponuje powrót do paternalistycznego systemu klasowego. Ruchy typu Żółtych Kamizelek będą obiektywnym sojusznikiem prawicowego populizmu, wynikającym ze słusznego gniewu wywłaszczonych i spauperyzowanych mas. Przyszłość robotniczego ruchu rewolucyjnego nadal jest związana z istnieniem i obiektywną sytuacją klasy robotniczej, której powrót zapowiada narastanie zapotrzebowania na marksistowską teorię rewolucyjną. Obserwowany zwrot społecznych sympatii w stronę lewicy stanowi jeden z nieśmiałych przejawów tej tendencji.

Jak mówi Gueniffey w odpowiedzi na niecierpliwe oczekiwanie rychłej rewolucji w nielubianym systemie panującym, nie ma konieczności, aby jakiś ruch skończył się sukcesem tylko dlatego, że zaistnieje. Historia jest pełna niedokończonych spraw i przedsięwzięć.

*

Na tym tle można zastanowić się nad efektywnością lewicowej aktywności politycznej, która w kolejnym pokoleniu jest nastawiona na Realpolitik, czyli na wymuszanie na systemie maksymalnych ustępstw, które są interpretowane jako powolne rozkładanie systemu i zastępowanie go mechanizmem bardziej demokratycznym i opartym na przekierowaniu korzyści z niezmienionego sposobu produkcji do kieszeni pracowników najemnych.

Lewica broni się przed zarzutem braku dążenia do zmiany sposobu produkcji tym, że sposób produkcji zmienił się już dzięki rewolucji technologicznej i przekierowaniu wysiłku ekonomicznego na sferę usług. W ten sposób okazuje się, że kapitalistyczny sposób produkcji rozmył się bądź zrewolucjonizował w wyniku wewnętrznej ewolucji, bez potrzeby rewolucji.

Jeżeli ruch żywiołowy, jak np. ruch Żółtych Kamizelek, buntuje się przeciwko skutkom postępującej degradacji dyspozycji przez obywateli własnością środków produkcji poprzez monopolizowanie dostępu do przyrodniczych warunków aktywności produkcyjnej, to jest to ruch poniekąd słusznie oceniany przez lewicę jako reakcyjny w swej istocie.

Współcześnie, przyrodnicze warunki działalności gospodarczej są zapośredniczone przez społeczeństwo, a więc – przez wielki kapitał i jego aparat państwowy. Warunki dla działalności drobnych wytwórców zakładają dostęp do tanich źródeł energii oraz surowców rolnych i przemysłowych. Sprzeczność interesów między klasą drobnych, prywatnych wytwórców a grupą pracowników tzw. kreatywnych, którzy nie potrzebują dostępu do przyrodniczych warunków produkcji, ale do tanich dóbr utrzymania, rysuje się bardzo wyraźnie. Stąd konflikt między interesami obu tych grup społecznych. Dla tzw. klasy kreatywnej istnienie wielkiego kapitału, który bierze na siebie organizowanie eksploatacji zasobów przyrodnicznych jest korzystne. Z perspektywy marksizmu także organizacja scentralizowanego zarządzania warunkami przyrodniczymi ma charakter postępowy. Stąd konflikt i zrozumienie utopijnego charakteru żywiołowych ruchów społecznych typu Żółtych Kamizelek. Podrywają one system, ale kierują sprzeciw w kierunku przebrzmiałych, minionych form stosunków produkcji.

Projekt Marksowski wychodzi poza tę sprzeczność perspektyw. Nowoczesna lewica w efekcie kapituluje przed kapitalistycznymi stosunkami produkcji i domaga się jedynie utopijnego w swej istocie mechanizmu, w którym produkcja będzie podporządkowana rozbudowie nadbudowy kulturowej, realizowanej przez klasę tzw. kreatywną. Nie bardzo jednak wiadomo dlaczego kapitalistom miałoby zależeć na utrzymywaniu nadmiernie rozbudowanej klasy kreatywnej, tworzącej nadbudowę kulturową obliczoną na zaspokojenie potrzeb kulturowych szerokich mas społecznych. Wystarczy im utrzymanie nadbudowy kulturowej sprowadzonej do zaspokojenia własnych potrzeb z tej dziedziny. Usprawiedliwienie dla tej restrykcyjnej, maltuzjańskiej polityki ludnościowej kapitał znajduje w koncepcjach ekologicznych. Tylko w warunkach realizacji programu maltuzjańskiego może bez przeszkód działać system elitarnego komunizmu, wiernego swemu platońskiemu pierwowzorowi. W tym kontekście system elitarnego komunizmu stabilizuje także swoje relacje z drobną wytwórczością, albowiem przy redukcji intensywności zaludnienia nie ma konieczności trzymania się scentralizowanego modelu zarządzania relacjami z zewnętrzną przyrodą.

Program marksistowski musi więc brać pod uwagę te wszystkie uwarunkowania, aby zachować linię zarówno postępową, nakierowaną na społeczne zarządzanie przyrodą i warunkami produkcji materialnej, a jednocześnie, aby zachować właściwe relacje między bazą a nadbudową cywilizacyjną. Te relacje mają wynikać z interesu klasowego bezpośrednich wytwórców, czyli pracowników bazy produkcyjnej, którzy są podmiotem całkowicie odmiennym od drobnokapitalistycznych czy ogólnie drobnych wytwórców.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
24 listopada 2022 r.