Tytuł książki Janisa Varufakisa tłumaczy się na angielski „dorośli w pokoju” (adults in the room), zaś na francuski jako „rozmowa między dorosłymi” (conversation entre adultes). Niemniej, niełatwo oprzeć się wrażeniu, że lewica, z którą Varufakis trzyma sztamę, jest zwyczajnie… infantylna.
Chociaż Varufakis jest z wykształcenia i zawodu ekonomistą, w jego rozmowie na kanale Putsch Media (
) nie ma mowy o kwestiach ekonomicznych. A przecież aktualnie są one w epicentrum zainteresowania społecznego na Zachodzie. Nie tylko Europy. Chociażby w związku z problemami, które ujawniły skutki zachodniej polityki sankcji przeciwko Rosji.
Nam samym wydaje się nudne wieczne powtarzanie, że nowoczesna lewica całkowicie przyjęła jako aksjomat efektywność ekonomiczną kapitalistycznego sposobu produkcji. I to wystarczy jej dla uznania, że problem produkcji jako takiej przestał istnieć. Wedle dobrej, starej tradycji socjaldemokratycznej. Pozostał problem polityczny, a mianowicie problem podziału wytworzonego bogactwa. Do czego sprowadza się program socjaldemokracji, która dziś przesunęła się tak bardzo na prawo, że na jej miejsce bezboleśnie wskoczyła zburżuazyjniała w międzyczasie lewica radykalna.
Problem lewicowego europocentryzmu?
Kapitalistyczne centrum przejęło wysoką technologię i w ten sposób cieszy się „zasłużoną” rentą korzyści komparatywnych w stosunkach z krajami mniej rozwiniętymi. Z tą poprawką, że niektóre z tych krajów osiągnęły poziom rozwoju, przy którym dalszy rozwój jest hamowany przez bariery ekonomiczne i pozaekonomiczne dawnego Centrum.
Gdyby uznać, że Varufakis mówi coś sensownego w przywoływanym wyżej wywiadzie, to byłoby to stwierdzenie, że przełom roku 1989 był wielkim ciosem dla lewicy, jej wielką przegraną. Ta uwaga świadczy o tym, że Varufakis i tak pozostaje lewicą skrajną w dzisiejszym staczaniu się lewicy na prawo. Ani w 1989 r., ani w okresie transformacji kapitalistycznej, ani po jej zakończeniu, lewica tzw. radykalna nie dopuszczała do świadomości, że te wszystkie zdarzenia i procesy zapoczątkowane upadkiem ZSRR należą do arsenału jej klęsk, a nie sukcesów. Jakże inne, tryumfalistyczne tony brzmiały w końcówce XX w. w dyskursie lewicowym, który podkreślał zwycięstwo demokracji nad totalitaryzmem.
Rzecz jasna, kapitalistyczny sposób produkcji sfery materialnej został uznany za jedyny słuszny i efektywny, a kwestia wyzysku w tym sektorze spadła do rangi pomniejszego, statystycznie pomijalnego problemu, jako że gospodarki posocjalistyczne skutecznie pozbyły się przemysłu, a więc i związanych z nim kwestii społecznych i politycznych. Przemysł typu montownia utrzymał się jako przydatek do bardziej rozwiniętych gospodarek zachodnioeuropejskich, w tym szczególnie niemieckiej gospodarki, i miał charakter nieorganiczny, nie stanowiąc podstawy samodzielnego bytu danego społeczeństwa.
Z ekonomicznego punktu widzenia, taki międzynarodowy kapitalistyczny podział pracy decyduje o niemożności wyjścia danego kraju i jego gospodarki ze stanu zacofania w stosunku do gospodarki nadrzędnej. W ten więc sposób, kraje Europy Wschodniej i Południowej doszlusowały płynnie do poziomu gospodarki trzecioświatowej, z przynależnym temu statusowi rozwarstwieniem społecznym.
Pomoc unijna mogła co najwyżej zapobiegać wybuchom społecznego niezadowolenia, nie rozwiązując jednocześnie żadnego problemu koniecznej reindustrializacji na bazie sensownej i racjonalnej koncepcji podziału pracy i specjalizacji, która nie dyskryminowałaby żadnego z uczestników.
Unia Europejska miała być takim narzędziem racjonalnego planowania aktywności ekonomicznej na kontynencie, jednak przy założeniu konieczności utrzymania własności prywatnej i wolnego rynku, które pozostają zaporą przed autorytarnymi zakusami wszelkiej biurokracji. Z drugiej strony, integracja gospodarcza Europy Zachodniej od początku była projektem mającym na celu utrzymanie Europy w sferze bezpośredniej zależności od USA, która została narzucona kontynentowi w ramach Planu Marshalla, a następnie w ramach koncepcji projektu europejskiego dostrojonego do interesów amerykańskich. Było to możliwe w sytuacji, kiedy broń atomowa USA miała równoważyć potencjalne zagrożenie ze strony ZSRR, który także był mocarstwem atomowym.
Po upadku ZSRR, dalsze rozwijanie Unii Europejskiej było ściśle związane z przynależnością do NATO, czyli do sojuszu obronnego wobec ZSRR, a następnie, przy braku ZSRR – wobec Federacji Rosyjskiej. Należy zrozumieć, że w sytuacji, kiedy nie ma już ZSRR, podległość Europy wobec USA przestaje mieć racjonalne podłoże. Dlatego niezbędne było utrzymanie obrazu Rosji jako wroga, na wzór i podobieństwo radzieckiego straszaka. Ta sytuacja zagrożenia jest konieczna dla utrzymania amerykańskich interesów w Europie, co jest całkowicie jasne i oczywiste, i co nie pozostaje tajemnicą dla zachodnich analityków. Raczej prawicowych niż lewicowych. Co również tłumaczy się racjonalnie tym, że dla europejskiej lewicy socjaldemokratycznej zależność od amerykańskiej przewagi gospodarczej nie stanowi problemu dopóki zapewnia Europie możliwość zachowania przewagi technologicznej, a więc komparatywnej w relacji z Trzecim Światem, co sprawia, że jej utopijna wizja bezkonfliktowego kapitalistycznego sposobu produkcji pozostaje nietknięta.
Brak krytyki kapitalistycznego sposobu produkcji ze strony lewicy skutkuje tym, że w obliczu kryzysu strukturalnego kapitalizmu i pojawienia się narastających konfliktów interesów w ramach dotychczasowego kapitalistycznego podziału pracy w skali globu sprzeczności te są ujawniane i wykorzystywane propagandowo i programowo przez nacjonalistyczną prawicę, zaś lewica relatywnie znajduje się w szeregach obrońców kapitalistycznego status quo. Narzędzia, którymi lewica odpowiada na konkretny rozkład systemu kapitalistycznej produkcji, są całkowicie nieadekwatne do powstałego problemu i dlatego lewica traci poparcie i oparcie w tych grupach i klasach społeczeństwa, które były jej tradycyjnym polem oddziaływania. Jak mówi Varufakis: „Naszym celem nie jest walka [z UE], ale walka o to, co ważne. O Europejczyków, o świat…” (patrz: przywołany wywiad). A co jest dla Varufakisa ważne? Walka o małżeństwa homoseksualne, między innymi niecierpiącymi zwłoki kwestiami. System unijny jest skorumpowany do szpiku kości. Dlatego Varufakis nie zajmuje się detalami, konkretnymi przejawami korupcji. I ma rację. Ale jednocześnie UE pozostaje sprawiedliwym sędzią w kwestiach relacji z agresywną Rosją. A ta sprawiedliwość jest pod dyktando utrzymania interesów amerykańskich w Europie.
Jak wyżej pisaliśmy, podległość amerykańskiej hegemonii nie podlega krytyce – ta miałaby bowiem charakter nacjonalistyczny – byle USA pozostały ojczyzną i siedzibą międzynarodówki wartości demokratycznych. Do tych wartości należy więc, najwidoczniej, unikanie stawiania kwestii politycznych w kategoriach sprzeczności między ogniwami systemu kapitalistycznego. Tym bardziej, nie ma sensu czynienie z tych sprzeczności kwestii zasadniczej. To grozi popadnięciem w pułapkę nacjonalizmu i rozwaleniem internacjonalistycznej konstrukcji lewicowego ruchu wewnątrzsystemowego oporu wobec kapitalizmu.
To tłumaczy niechęć do „wyolbrzymiania” (pół)peryferyjnej sytuacji Rosji w zderzeniu z wysokorozwiniętym kapitalizmem przez rosyjską lewicę. Postawienie sprawy w kategoriach dwóch imperializmów pomaga w skutecznym ominięciu nieadekwatności instytucji demokratycznych w kraju zależnym gospodarczo, zorientowanym proeksportowo, skupionym głównie na przemyśle wydobywczym, który rodzi kastę burżuazji kompradorskiej, niezdolnej do zaproponowania krajowi samodzielnej drogi rozwoju, która skutkowałaby społecznymi warunkami dla zaistnienia instytucji demokratycznych. Demokracja w ramach kapitalizmu jest możliwa wyłącznie w taki sposób, w jaki widzimy to aktualnie: jako demokracja platońska, a więc instytucja skrajnie elitarna, ograniczona do tzw. złotego miliarda i totalnie niefunkcjonalna jako rozwiązanie dla całości ludzkości. Oczywiście, w ramach kapitalizmu. Demokracja jest możliwa jako rozwiązanie powszechne wyłącznie w ramach socjalistycznych stosunków produkcji. Nie mieliśmy do czynienia z takimi w okresie ZSRR, a także po II wojnie światowej. Ale to nie znaczy, że jest ona możliwa w ramach „postkapitalizmu”, czyli hybrydy kapitalistycznych stosunków produkcji z konsumpcjonizmem ponadprodukcyjnej nadbudowy.
Ciekawym przyczynkiem do wyjaśnienia trudności związanych z niezrozumieniem ekonomicznych okoliczności, które obalają prostą i prostacką koncepcję „dwóch imperializmów”, która rzekomo tłumaczy wojnę rosyjsko-ukraińską, jest rozmowa Olega Komołowa z prof. Rusłanem Dzarasowem (
). Przede wszystkim, Dzarasow analizuje kapitalizm jako taki, jako mechanizm gospodarczy, który nadal kieruje się logiką własną, rodząc specyficzne dla niego problemy.
Gdyby przyjrzeć się logice lewicy rosyjskiej, to widzimy u niej logikę dokładnie równoległą do logiki rosyjskich oligarchów: podporządkowanie się zachodnim interesom jest jedyną drogą do zapewnienia sobie akceptacji Zachodu. Stąd, jeśli oligarchia rosyjska wpada na zgubny pomysł, aby kierować się własnymi, kapitalistycznymi interesami i maksymalizować zyski kosztem oligarchów, np. ukraińskich, to kieruje się imperialistycznymi motywami, które zasługują na bezwzględne potępienie, podobnie jak analogiczne motywy pozostałych imperialistów. Nie ma z tym sporu. Niemniej, przewaga Dzarasowa nad lewicą nie tylko rosyjską polega na tym, że profesor rozumie, iż w ramach kapitalistycznego sposobu produkcji i konieczności maksymalizowania zysków, aby nie wypaść z gry, kapitał nie ma innego sposobu, jak tylko dążyć do ekspansji.
A to rodzi zderzenia interesów.
Po okresie gangsterskiej transformacji kapitalistycznej lat 90-tych w Rosji, który nota bene przez Zachód jest uważany za jedyny złoty okres rozkwitu demokracji w tym kraju, trwałość systemu była zależna od stabilizacji, a więc i od pokoju społecznego. W warunkach braku narodowej burżuazji i istnienia tylko burżuazji kompradorskiej, a więc w sytuacji drenażu gospodarczego kraju kosztem jego mieszkańców, trudno jest o taki pokój. W krajach poradzieckich i posocjalistycznych kupowano pozory pokoju społecznego pomocą unijną, a i tak w Polsce czy na Węgrzech mamy do czynienia z rządami prawicy nacjonalistycznej, która nie ukrywa tego, że wybór UE stał się impasem dla rozwoju krajów Europy Wschodniej.
Tym bardziej mamy do czynienia z impasem związanym z przewagą UE w sytuacji Rosji. Także wyraz świadomości tego impasu ujawnił się w krajach afrykańskich, które skorzystały z konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, a w rzeczywistości konfliktu Rosja NATO (USA), aby spróbować zrzucić jarzmo zależności kolonialnej. Antykolonialne ruchy społeczne w Afryce subsaharyjskiej i nie tylko są tego dosadną ilustracją. Bynajmniej to nie instytucje demokratyczne są pierwszym efektem owych nastrojów i mobilizacji społecznej. Wręcz przeciwnie, mamy do czynienia z poparciem dla przewrotów wojskowych, które wynoszą do władzy ludzi zdolnych do stawienia zbrojnego oporu wobec prób złamania rodzących się, bardzo kruchych dążeń do odzyskania suwerenności politycznej i ekonomicznej społeczeństw.
Próby imperiów kolonialnych, aby odzyskać wpływy przekładane na miliardy zysków, opierają się głównie na prostej zasadzie pobudzania sprzeciwu społecznego przeciwko niedemokratycznym metodom owej próby transformacji w kierunku odwrotnym do akceptowanego przez kapitał. I są to metody skuteczne, ponieważ podważają deklaracje liderów politycznych, którzy chcieliby być odbierani jako działający w imieniu i w interesie ludu.
Instytucje demokratyczne jak najbardziej są wskazane, jednak pozostaje problem nieadekwatności metod demokratycznych w sytuacji chronicznych niedoborów. Mamy to przerobione przy okazji społeczeństw tzw. realnego socjalizmu. Zadaniem wiodących ośrodków kapitału jest więc utrzymanie sytuacji, w której regiony wyrzucone poza nawias procesów rozwojowych trwale tkwią w sytuacji niedoborów.
Mimo utrzymania mitu wroga w postaci Rosji, która zastąpiła ZSRR, i – co za tym idzie – utrzymania Rosji poza UE i NATO, gospodarka europejska znalazła sposób, aby obejść amerykański projekt utrzymania Europy w pełnej zależności od USA. Europa Zachodnia potraktowała Rosję jako swoją kolonię wewnętrzną i w efekcie gospodarka niemiecka zbudowana na taniej energii rosyjskiej stała się potęgą ekonomiczną, do niedawna drugim eksporterem przed Chinami oraz lokomotywą rozwoju ekonomicznego Europy. Odcięcie się od rosyjskich surowców nie było wyborem Europejczyków, tylko instytucji, która jawnie już dziś reprezentuje interesy amerykańskie na kontynencie – UE. Niedobory, które są wynikiem tego ruchu, ujawniają potencjał napięcia społecznego, jaki wisi nad demokratyczną Europą, zwiększając jej bezbronność wobec amerykańskich interesów.
Prof. Dzarasow zwraca uwagę na proces delokalizacji produkcji z kapitalistycznego Centrum do krajów rozwijających się. Efektem był ogromny wzrost kapitału spekulacyjnego wynikający z prostego mechanizmu, który kazał krajom eksporterom głównie surowców inwestować uzyskane sumy poza swoimi granicami. Normalna wymiana prowadzi do tego, że w kraju eksportującym zbiera się dużo waluty (dolarów), co powoduje, że zmienia się kurs waluty krajowej na korzyść. Jednocześnie to oznacza podrożenie towaru eksportowego, co powoduje spadek sprzedaży. Tak więc, cały zysk z lukratywnego eksportu jest lokowany przez prywatnych przedsiębiorców za granicą, gdzie jest przeznaczany na luksusową konsumpcję, a nie na wspieranie własnego przemysłu. Warto zauważyć, że strategiczne surowce energetyczne były przez dekady sprzedawane za dolary w wyniku umowy między USA a ówczesnym królem Arabii Saudyjskiej. To sprawiało, że cały świat kupujący saudyjską ropę finansował amerykańskie życie za tanio drukowane dolary. W ramach delokalizacji przemysłu, w pewnym momencie Chiny zastąpiły Japonię w charakterze głównego kredytora USA. Tak więc, najkorzystniejszą lokatą kapitału dla prywatnych właścicieli strategicznych surowców było lokowanie dolarów w amerykańskie rynki spekulacyjne i inwestowanie w amerykańskie papiery wartościowe.
Kryzys 2008-2010, w tym krach banku Lehman Brothers, spowodował, że zawalił się cały system płatności w dolarach. USA zablokowały dostęp do dolara, co ujawniło kruchość konstrukcji opartej na dominacji amerykańskiej waluty. Od tamtej pory USA, które nadały możliwość śledzenia transakcji w ramach płatności cyfrowych, mogą narzucić przerwanie handlu z krajem, który uznają za wrogi im, a więc wprowadzenie sankcji. Jest to możliwe z tego względu, że handel jest prowadzony w dolarach.
A tu, w przypadku Europy Zachodniej, otwarcie przez kapitalistyczną Rosję dostępu do taniej ropy i gazu spowodowało, że Europa mogła kupować owe surowce za swoją walutę, za euro. To mogło być ważkim powodem do zaniepokojenia USA, co sprawiło, że kolejne sankcje przeciwko Rosji miały w rzeczywistości charakter represyjny wobec gospodarki europejskiej. Trudno utrzymywać, żeby eksperci zachodni nie zdawali sobie sprawy z obosieczności broni narzuconej przez USA w ich walce z Rosją.
Represje wobec Iraku czy Libii, które zdecydowały się na odejście od handlu ropą w dolarach, były mniej wyraziste w intencjach od strzału w stopę, jaki ujawnił się w przypadku Rosji. Niemniej, uzasadnienie było – jak zawsze – wysoce moralne. Kadafi wyrastał na lidera afrykańskiej suwerenności, jak najbardziej kapitalistycznego stylu, wzorowanego na modelu europejskim, ale jednak usamodzielniającego najbogatszy kontynent świata. Po upadku ZSRR, model rozwoju niekapitalistycznego, nawet jeśli niekonsekwentny, stał się nieaktualny. Jednak jako kapitalistyczny rywal, ten model dla krajów Trzeciego Świata był jeszcze mniej akceptowalny dla USA niż kulawy realny socjalizm, który w istocie przynosił tylko okresowe racjonalizowanie mechanizmu wymiany międzynarodowej i zasilanie regionów wyzyskiwanych zasadniczo w celu, aby kapitał miał na powrót możliwość wyzyskiwania odradzającego się z pomocą obozu socjalistycznego „niekapitalistycznego otoczenia”.
Sprzeczności kapitalistycznego typu zastąpiły konflikt międzyustrojowy, przy czym okazało się, że konflikt wewnątrzkapitalistyczny ma charakter o wiele bardziej agresywny i zdeterminowany. Chodzi bowiem o indywidualne zyski konkretnych kapitalistów, a nie o koszty, które można przerzucić na barki społeczeństwa.
Wedle prof. Dzarasowa, pierwszy kryzys naftowy był obnażeniem prawdy o tym, że powojenny model rozwoju kapitalizmu wyczerpał swoje możliwości z końcem lat 60-tych. Skutkiem była wspomniana już wyżej delokalizacja przemysłu z kapitalistycznego Centrum do jego Peryferii. Efektem była szansa Chin stania się fabryką świata i zagrożenia amerykańskiej hegemonii, która trwała od I wojny światowej. Dla Dzarasowa oczywistym jest, że w obecnej sytuacji, jeśli mowa o imperializmach, to bynajmniej nie można przypisać Rosji takiej roli. Głównym wrogiem i konkurentem USA są obecnie Chiny. W interesie amerykańskiego kapitału leży zniszczenie chińskiego potencjału, zaś Rosja odgrywa w tej grze jedynie rolę pionka, który powinien przyłączyć się do polityki izolowania Chin. Ta polityka zniszczy gospodarkę chińską i spowoduje rozpad polityczny państwa ze względu na niemożność utrzymania pokoju społecznego w warunkach nieuchronnej pauperyzacji.
Dopóki Europa Zachodnia pozostawała w pełnej niesuwerenności od USA (mimo wysiłków gaullistów we Francji), jej nieekwiwalentna wymiana z Rosją była uważana za jej wewnętrzną sprawę i zapewne odciążenie USA od konieczności stałego wspierania europejskiego sojusznika. Jednak w sytuacji, kiedy wzmogła się ekspansja Chin na Europę, wymagająca wzmocnienia pozycji Rosji jako ważny czynnik gwarantujący połączenia bezpośrednie Chin (Azji) z Europą, sytuacja dla USA stała się niebezpieczna.
W tej grze imperializmów nie tylko Rosja ma pomniejsze znaczenie, ale również i Europa.
Jak dotąd, UE całkowicie podporządkowuje się interesom amerykańskim, co jednak nie oznacza, że Europa wyjdzie z chaosu rozpadających się więzi ekonomicznych obronną ręką. Można zrozumieć, że Rosja z jej komitetem zarządzającym interesami oligarchii, często wbrew niej samej i jej bezpośrednim interesom, dąży do przeczekania do czasu, kiedy w Europie Zachodniej wykrystalizuje się świadomość odrębności interesu europejskiego od amerykańskiego. Zapewne rozpoczęcie przez Rosję Specjalnej Operacji Wojskowej było próbą wstrząśnięcia Europą i uświadomienia jej wagi współpracy z Rosją.
Jak jednak słusznie zauważa prof. Dzarasow, Rosja miała i ma nadal narzędzie oddziaływania na Europę poprzez zwrotne sankcje. Tymczasem Rosja robi wszystko, aby łagodzić problemy Europy związane z sankcjami nałożonymi na nią. Kontynuacja wojny jest przedsięwzięciem mocno niepewnym, z trudnym do przewidzenia zakończeniem. Natomiast możliwości działania w dziedzinie gospodarki istnieją jak najbardziej. Nie wydaje się, aby środki przeciwdziałające niedoborom tanich surowców z Rosji miały być szczególnie skuteczne, ponieważ pozostaje kwestia kosztu przestawienia gospodarki europejskiej na inne źródła energii, a także kwestia realności programu jej reindustrializacji. Eksperci biją na alarm, że resztki europejskiego przemysłu delokalizują się, w tym do USA, gdzie ceny energii są kilkakrotnie niższe niż w Europie. Ten ruch przyspieszyłby reindustrializację USA i wzmocnił ich pozycję wobec Chin.
Trudno oczekiwać od współczesnej lewicy, aby poparła Chiny w rywalizacji z USA, ponieważ Chiny są reżymem autorytarnym. Sytuacja jest analogiczna z postawą wobec Rosji. Lewica jest wrażliwa na to, że amerykańska demokracja jest zagrożona przez konserwatywne i wrogie wobec tendencji uniwersalistycznych siły wewnętrzne. W pewnym sensie, lewica uważa za mające zasadnicze znaczenie to, aby instytucje demokratyczne utrzymały swoją wagę i rolę w amerykańskim modelu hegemonicznym, a ten będzie promieniował na regiony i państwa podporządkowujące się owej hegemonii. Przekształcenie wewnętrznej struktury społeczeństwa amerykańskiego gwarantuje, że instytucje wzorowane na tym modelu będą odpowiadały ideałowi. Jakiekolwiek aluzje do tego, że jakiś obszar chce nawiązywać do swoich tradycji są uważane za przejaw szowinizmu. Brak podstaw tradycyjnych, oparcie nowej tradycji świata zachodniego na zgromadzeniu wszelkich racjonalnie i naukowo ustalonych zasad, powoduje, że nie ma faworyzowania jednej z tradycji kulturowych. Wszystkie są odrzucane i zastępowane przez sztucznie stworzoną, nową świecką tradycję systemu demokratycznego, który nigdy nie istniał. Podobnie jak socjalizm.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
14 grudnia 2022 r.