W przeciwieństwie do wydarzeń poprzedzających konferencję w Zimmerwaldzie, stanowisko współczesnej radykalnej lewicy nie uległo dramatycznemu przewartościowaniu w lutym 2022 r. Trudno więc nazwać SOW Rosji na Ukrainie jakimś przełomem, zdolnym przezwyciężyć atmosferę kółka wzajemnej adoracji na lewicy. Oportuniści pozostali oportunistami zgromadzonymi wokół reżymu Putina, zaś jego wrogowie tylko utwierdzili się w przekonaniu, że w Rosji daleko do demokratycznego porządku. Udający się na dobrowolne wygnanie polityczne rosyjscy lewicowcy mają jednak szansę poobserwować swych zagranicznych kolegów w ich naturalnym środowisku i przekonać się o ich odbiorze w społeczeństwie demokratycznym. Nie wspominając już o możliwości obserwacji instytucji demokratycznych w ich swobodnym działaniu.
Andriej Rudoj, ambitnie jak zawsze, postanowił wykorzystać swój pobyt we Francji do urzeczywistnienia próby zjednoczenia lewicy wokół aktualnego wydarzenia, jakim jest konflikt rosyjsko-ukraiński. Niemniej, nawet przy zmianie dekoracji z rosyjskiej na francuską pozostaje otwartym pytanie o to, wokół jakiego programu. Przezwyciężenie taktycznych podziałów na lewicy stawia kwestię pryncypiów, które znalazłyby się ponad takimi rozbieżnościami. W wystąpieniu Rudoja przewija się motyw, że lewicowy sposób rozwiązania problemu wojny wewnątrzkapitalistycznej nie może się obejść bez postawienia sprawy zmiany systemowej. Problem w tym, że w tej kwestii również nie nastąpiły wydarzenia mogące przynieść jakąś zmianę perspektywy na lewicy.
W przeciwieństwie do I wojny światowej, obecny konflikt w Europie nie zmusza lewicy do przewartościowań, a tylko do próby – kolejnej z długiej serii nieudanych – przejęcia inicjatywy przez lewicę. Krach stanowiska socjaldemokratycznej większości wobec wojny było dowodem wprost, że w szeregach II Międzynarodówki przyczaił się oportunizm i odrzucenie Marksowskiej perspektywy. Rosyjska agresja tylko potwierdza lewicowe przekonanie, że demokracja jest nie do pogodzenia z wojną i agresją, a więc należy kontynuować raz obraną strategię walki, co najwyżej dostosowując taktykę.
I o tej taktyce, tak naprawdę, chce dyskutować Andriej Rudoj
Przedstawiamy nasze uwagi krytyczne pod adresem wystąpienia Rudoja, zgodnie z jego apelem i zgodnie z przedłożonymi przezeń punktami.
Andriej Rudoj występuje, jak gdyby konflikt rosyjsko-ukraiński to już była wojna światowa. Tymczasem, jeszcze nie jest. Dopiero przygotowania do niej i tworzenie obozów, które w odpowiednim momencie staną naprzeciw siebie. W tych przygotowaniach ważną rolę odgrywa stworzenie iluzji, które będą służyły jako propaganda dla maluczkich, a więc przygotowanie podstaw etycznych. Imperialistyczna jednomyślność w kwestii Rosji, reżymu Putina i kojarzenie autorytaryzmu tego reżymu z ZSRR ma tu zasadnicze znaczenie.
W manifeście konferencji zimmerwaldzkiej robotnicy znaleźli to, na czym mogli oprzeć swoje działanie. Dotychczas mieli do wyboru albo posłusznie iść w okopy, albo zdezerterować. Obecnie mieli jeszcze opcję rewolucyjnego wyjścia z wojny. Czy współczesna lewica coś takiego oferuje? Oczywiście, że nie! Oferuje tylko radykalizację demokracji jako alternatywę dla kapitalizmu. Oferuje skuteczniejsze „dojenie” kapitału, a nie jego zniesienie.
Konflikt rosyjsko-ukraiński pozostaje nie wojną, ale kolejnym krokiem podporządkowywania wielkiemu kapitałowi, w tym finansowemu, warunków produkcji. W tej sytuacji Rosja pozostaje reżymem kapitalistycznym całkowicie niesuwerennym. Rosyjski kapitał jest zainteresowany utrzymaniem sytuacji podporządkowania, podczas gdy „komitet zarządzający interesami klasy kapitalistów” zdaje sobie sprawę z tego, że kapitał rosyjski przestanie istnieć jako osobna jednostka organizacyjna. Co pociągnie za sobą likwidację także i biurokratycznego „komitetu zarządzającego interesami klasy jako całości”. W tej sytuacji klasa robotnicza wraz z większością spauperyzowanej warstwy nieprodukcyjnej stanie się siłą roboczą podporządkowaną obcemu kapitałowi, który w pierwszej kolejności będzie dbał o pokój społeczny we własnych granicach, a nie gdzieś na peryferiach, w byłej Rosji. Wzorcem, do którego aspiruje oligarchia rosyjska jest neokolonialne społeczeństwo afrykańskie, a nie europejskie. Dlatego lewicowa retoryka, która zdaje się opierać na przeświadczeniu, że lewica zachodnia będzie się przejmowała losem rosyjskiego społeczeństwa, nie trafia i nie ma szans, aby trafić do przekonania rosyjskiej klasy robotniczej.
Świat pracy na Zachodzie pod przewodnictwem nowoczesnej lewicy domaga się skuteczności działań rządu w zapewnianiu społeczeństwu utrzymania dotychczasowego poziomu życia. W warunkach kapitalizmu najłatwiej uzyskać to kosztem innych narodów, odbierając im suwerenność. Jeżeli Zachód traci swoje możliwości łatwej manipulacji tzw. Trzecim Światem, to musi się bronić przed wybuchem we własnym kraju. Potraktowanie Rosji na wzór i podobieństwo społeczności Azji i Afryki, gdzie granice państwowe zostały wyznaczone arbitralnie, zgodnie z grą interesów państw imperialistycznych, wydaje się celem polityki USA w tej konkretnej rozgrywce, która stanęła na porządku dnia wraz z początkiem XXI w. i zachwianiem amerykańskiej hegemonii w związku ze wzrostem ekonomicznej potęgi Chin.
Zniszczenie administracyjnej instytucji stojącej na straży rosyjskiej klasy kapitalistów jako całości jest warunkiem uczynienia z Rosji terenu na wzór afrykańskich kolonii. Poszczególni kapitaliści nie są w stanie patrzeć perspektywicznie, tak jak patrzy ich „komitet zarządzający”, stąd przekonanie, że zachowają swoje biznesy nawet w przypadku upadku Rosji. Zapewne dla części jest to prawdziwe, ale należy zauważyć, iż pokawałkowanie Rosji odbędzie się w imię przywrócenia suwerenności ludów lokalnych, które będą zarządzały bogactwami Syberii ZAMIAST rosyjskich kapitalistów. Utrata syberyjskich bogactw stanie się powodem, dla którego poziom życia warstw drobnomieszczańskich Rosji sprowadzonej do Księstwa Moskiewskiego ulegnie przyspieszonej degradacji. Czyli nie ziści się marzenie, z którym inteligencja aspiruje do zachodniej demokracji. Należy wziąć pod uwagę, że efektem takiej degradacji wynikającej z likwidacji przemysłu poradzieckiego jest wzrost nastrojów nacjonalistycznych we wschodniej Europie, co doprowadziło do podważenia współpracy ekonomicznej między Europą (UE) a Rosją, która była korzystna głównie dla Europy i dla rosyjskiego kapitału (z pominięciem rosyjskiego społeczeństwa, którego poziom życia uległ degradacji).
Z tej perspektywy, obecny konflikt rosyjsko-ukraiński, sprowokowany przez interesy amerykańskie, których głównym wyznacznikiem pozostaje rywalizacja z Chinami, nie jest żadną wojną światową, ale dyplomatyczną grą obliczoną na wyeliminowanie Europy wraz z Rosją z rozgrywki, jaka czeka USA w planowanej wojnie z Chinami. Oczywiście, USA planują wojnę prowadzoną siłami zastępczymi, ale nie bez wykluczenia wejścia w decydującą rozgrywkę, jeśli okoliczności będą tego wymagały.
Właśnie ta rozgrywka będzie właściwą wojną światową. Obecnie tworzą się, krystalizują przyszłe obozy, które wezmą udział w wojnie. Jeżeli Europa dotychczas miała przewagę w czerpaniu z zasobów rosyjskich i nadal była uznawana przez Chiny za biegun bogactwa i luksusu, który stanowił azyl bogacących się Chińczyków i dlatego była przez chiński biznes zasilana i hołubiona, to obecnie Europa staje się takim samym zakątkiem świata jak jego reszta, tj. podlegającym procesowi rozdarcia na biegun bogactwa i biegun biedy, jak wszędzie. Eliminacja uprzywilejowanej pozycji w relacjach z Rosją sprawia, że tendencja w Europie Zachodniej będzie się przechylała na stronę postaw nacjonalistycznych. Jest to niezbędne w przygotowaniach wojennych. Rzecz w tym, że dotychczasowa strategia europejskiego, scentralizowanego „komitetu zarządzającego” interesami europejskiego kapitału, czyli UE, także została rozbita dzięki uderzeniu we współpracę rosyjsko-niemiecką (z więc i europejską). Efektem tego jest rozpadnięcie się owego scentralizowanego komitetu na komitety narodowe, co nieuchronnie prowadzi do tworzenia się bloków interesów i do wojny, ponieważ dzięki dezintegracji sprowokowanej przez USA mamy do czynienia z nowym podziałem na kontynencie euroazjatyckim.
Wystarczy zaobserwować wzrost nastrojów nacjonalistycznych we francuskich mediach niezależnych, a także symptomatyczne jest zwycięstwo skrajnej prawicy we Włoszech. Zwycięstwo tejże we Francji jest kwestią czasu, z tym, że we Francji może się to wiązać z zamieszkami, w których lewica ma spore szanse na delegalizację, a minimalne, czytaj: żadne, na zwycięstwo.
Warto zauważyć także, iż zmiana reżymu w Rosji z uwzględnieniem wszystkich okoliczności, czyli rozczarowania tzw. klasy średniej, która podzieli los zachodniej klasy średniej, czyli ulegnie wyraźnemu sproletaryzowaniu i pauperyzacji, a także nieuchronnego zwycięstwa skrajnie nacjonalistycznego, imperialnego skrzydła politycznego klasy kapitalistycznej, sytuacja lewicy w tym kraju – tradycyjnie korzystna na tle losu lewicy w krajach poradzieckich i posocjalistycznych – stanie się wręcz nieznośna. Można przewidywać rozpoczęcie się polowania na lewicowe czarownice po całości Europy, a także brak szczególnego szacunku dla tzw. internacjonalistycznej lewicy w skali świata. Tradycyjnie już ruchy antykolonialne w tzw. Trzecim Świecie noszą charakter nacjonalistyczny. Tak jest również z ruchem suwerenistycznym Ukrainy, który jest popierany taktycznie przez lewicę internacjonalistyczną w jej krótkowzrocznej polityce ograniczonej do lokalnych relacji, bez związku z programem komunistycznym w perspektywie globalnej. Ta krótkowzroczność będzie się mściła na lewicy.
Andriej Rudoj powtarza na podobieństwo wielu lewicowców tezę o tym, że Rosja wojnę przegrywa i niewątpliwie przegra, z czym można się zgodzić. Przede wszystkim, jak pokazaliśmy wyżej, kapitalistom rosyjskim nie zależy na wygranej, która wymagałaby od nich stania się narodową burżuazją zamiast pozostać na wygodnej pozycji burżuazji kompradorskiej z decydentami na zewnątrz. Rząd burżuazyjny Rosji musi godzić te nastroje swojej klasy, z której nadania sprawuje władzę wykonawczą w Rosji, z jej ogólniejszym interesem, interesem klasy jako całości, który nie jest dostępny ograniczonej świadomości partykularnej poszczególnych rosyjskich oligarchów. Stąd niezdecydowanie i chwiejność władzy na froncie, nie idąca w parze z wojennym przygotowaniem samej rosyjskiej armii i nastrojami militarnego kompleksu.
Faktycznie gra jest dość subtelna. Owszem, stawką w tej rozgrywce jest stworzenie narodowej burżuazji w Rosji, która byłaby w stanie nawiązać równorzędne partnerstwo z globalnym kapitalizmem. Problem w tym, że globalny kapitalizm jest już wystarczająco zatłoczony i nie potrzebuje kolejnego, egoistycznego, narodowego gracza.
Na Zachodzie struktura wewnątrzkapitalistycznego konfliktu jest odmienna: partykularni kapitaliści europejscy nie widzą zagrożenia ze strony kapitału rosyjskiego i rozumieją swój partykularny interes jako wykorzystanie istniejącej kooperacji, co przynosi korzyść narodowej burżuazji. Z okruchami, które z pańskiego stołu skapują na resztę społeczeństwa i co lewica wykorzystuje dla postulowania sprawiedliwej redystrybucji. Natomiast komitet zarządzający interesami klasy kapitalistycznej kieruje się kryterium politycznym, które sugeruje, że lepiej trzymać się hegemona, ponieważ bogactwo i przewaga elity panującej w skali świata nie są zależne od przewagi danego narodu czy grupy narodów, ale od utrzymania równowagi świata w warunkach podziału ludzkości bardzo wyraźnie na elitę i na spauperyzowane masy.
Co więcej, ta przewaga jest uzależniona od monopolu własności środków produkcji, od ziemi poczynając. Pozostawienie własności bogactw narodowych w rękach narodowej burżuazji nie jest priorytetem ponadnarodowej elity, która zajmuje się przejmowaniem materialnego bogactwa i jego źródeł poprzez globalne mechanizmy finansowe.
W jakimś stopniu, nowoczesna lewica w swym projekcie przerastania kapitalizmu w globalne struktury planowania podporządkowanego ekologii i socjalnej sprawiedliwości uzależnionej od wtórnej redystrybucji wartości dodatkowej (a więc utrzymania kapitalistycznego sposobu produkcji w istocie), sprzyja programowi likwidacji narodowej burżuazji pod hasłem nacjonalizmu i udaje sama przed sobą, że ponadnarodowa elita panująca nad światem poprzez wyróżnienie hegemonicznej klasy kapitalistycznej USA, stanowi rozwiązanie problemu ustanowienia demokratycznego socjalizmu w skali globu.
Nowoczesna lewica nie zauważa zasadniczej przeszkody, która sprawia, że cały ten projekt narusza kruchą równowagę pokoju na świecie. Lewica jest szczerze zaangażowana w tworzenie instytucji demokratycznych, które będą stały na straży tego, aby pozostające kapitalistycznymi podstawy współczesnego społeczeństwa stały się narzędziem społecznego dobrobytu, jak to miało miejsce w Europie Zachodniej i USA w XX w. Coraz bardziej drobiazgowo rozwija najróżniejsze sposoby, aby rozszerzyć uprzywilejowanie dostępne w społeczeństwie burżuazyjnym na każdą, najmniejszą choćby mniejszość powstałą w dowolnej konfiguracji i pod dowolnym pretekstem. Ta polityka najpełniejszy wyraz znajduje w polityce Partii Demokratycznej w USA, co czyni z amerykańskiego programu lewicowego przodujący projekt na świecie i wzorzec ułożenia stosunków społecznych. Problem w tym, że wzorzec ów może funkcjonować tak długo, jak długo USA zachowują hegemonię światową. Utrata hegemonii strąca społeczeństwo amerykańskie w taki sam model, jak w dowolnym innym kraju świata: trwałe rozwarstwienie na elitę i spauperyzowane masy. Interes narodowej burżuazji amerykańskiej jako jedyny na świecie jest synonimem interesu klasy kapitalistów na całym świecie. Czemu słusznie nie wierzą narodowe burżuazje reszty świata. Podobnie jak kapitaliści rosyjscy mają oni perspektywę, że załapią się na globalną elitę, kółko mocno ograniczone, albo i nie. Dlatego myślą kategoriami interesu partykularnego, który wydaje się zagrożony, a nie interesem swojej klasy jako całości. Jest to całkowicie zrozumiałe.
Dla lewicy radykalnej i antykomunistycznej całkowicie naturalnym jest opowiedzenie się za społeczeństwem, w którym bogactwo materialne jest wytwarzane w warunkach obowiązywania kapitalistycznych stosunków produkcji, ponieważ ich horyzont zainteresowania sprowadza się do nadbudowy ekonomicznej i do wtórnego podziału dochodu narodowego (wartości dodatkowej uzyskanej w produkcji).
Aktualny kryzys kapitalizmu w skali globalnej prowadzi do rozsadzenia tego „przymierza socjalnego” i do zogniskowania uwagi lewicy na zasadniczym problemie, jakim jest funkcjonowanie kapitalistycznego sposobu produkcji. Drogą do tego jest całkowite pokonanie idei kapitału narodowego. Jednak projekt lewicowy ma ograniczony horyzont do niekonsekwentnego, socjaldemokratycznego, wycofującego się z pozycji socjalistycznych w trakcie całego XX w. typu, reformizmu. Polegało to w istocie na ustępowaniu wobec roszczeń kapitału, który ów model mógł utrzymać wyłącznie dzięki narodowemu charakterowi klasy burżuazji, co odzwierciedlało się w jej polityce zewnętrznej. Rezygnacja z przywileju narodowego upowszechnia ukrytą za fasadą modelu rozwiniętego Centrum i zacofanej Peryferii prawdę o tym, że model ów nie jest uniwersalnym procesem, ale warunkiem utrzymania fikcji postępowej roli kapitalizmu i narodowej burżuazji poza jej etapem heroicznym wczesnego początku kapitalistycznych stosunków produkcji.
Globalizacja procesu demokratycznego w zamierzeniu zarządzania stosunkami między kapitałem wytwarzającym bogactwo a aparatem biurokracji państwowej, która będzie poprzez demokratyczne instytucje zajmowała się podziałem owego bogactwa, doprowadza nas do niezakłamanego obrazu świata, w którym mamy Marksowską prognozę o podziale społeczeństwa na dwie biegunowe klasy: burżuazję i proletariat. Wywalczenie socjalistycznego sposobu podziału bogactwa będzie tak czy inaczej wymagało ingerencji w kapitalistyczny sposób produkcji, który niezmiennie decyduje o charakterze podziału tak pierwotnego, jak i wtórnego.
*
Powyższe rozważania mają na celu pokazanie, że pomysł Andrieja Rudoja oparcia swojej propozycji na analogii do stanowiska konferencji zimmerwaldzkiej nie jest całkowicie poprawny z teoretycznego punktu widzenia. Zwyczajnie, jak zaznaczyliśmy na wstępie, nie mamy póki co do czynienia z wojną o charakterze światowym czy chociażby kontynentalnym.
Oczywiście, A. Rudoj może zasadnie powiedzieć, że wszelkie próby obrony stanowiska reżymu Putina z perspektywy interesów kapitalistów rosyjskich są bezzasadne. Nawet krańcowy przypadek odstąpienia Rosji od obrony interesów narodowych i poddanie się dobrowolne rozczłonkowaniu Rosji na kształt ZSRR nie byłby oprotestowany przez radykalną lewicę ani przez liberalną inteligencję rosyjską. Wręcz przeciwnie, taka decyzja mogłaby wpłynąć na przyjęcie tego, co Rosji zostało, do UE, czyli na podłączenie społeczeństwa rosyjskiego do europejskiego podziału dochodu i dochodów, w ramach globalnego planowania leżącego w gestii globalnej, demokratycznej elity.
Jednak trend światowy jest nieco inny i pokazuje raczej na wzrost nastrojów nacjonalistycznych.
Jednocześnie, proces globalizacji zarządzania procesami ekonomicznymi niekoniecznie układa się po myśli nowoczesnej lewicy. Jeśli przyjąć argumenty za odstąpieniem Rosji od interesów narodowych w imię interesów globalnych, to problem całości terytorialnej Ukrainy także powinien nosić charakter całkowicie obojętny dla radykalnej lewicy. Kompradorski charakter kapitału rosyjskiego i jego podporządkowanie kapitałowi europejskiemu przyczyniłoby się do podporządkowania kapitału (i bogactwa) ukraińskiego kapitałowi europejskiemu poprzez kanał rosyjski. Z drugiej strony, symbioza rosyjskiego i ukraińskiego oligarchatu stanowiła kolejne ogniwo przezwyciężania braku integracji gospodarki rosyjskiej w struktury europejskie. Tym razem poprzez ukraiński łącznik.
Tymczasem, w konflikcie rosyjsko-ukraińskim wyraźnie wychodzi na jaw to, że potencjał Ukrainy chciałaby przywłaszczyć Ameryka, podobnie jak i „uwolnić” bogactwa Syberii spod uprzywilejowanego dostępu do niej kapitału europejskiego. Dlatego główny konflikt leży na linii podziału narodowych interesów kapitału europejskiego i amerykańskiego. Dlaczego? Ponieważ to nie rosyjski kapitał uzależnił od siebie europejską gospodarkę, co jest śmiesznym twierdzeniem, ale ekspansja chińska na Europę stanowi realne wyzwanie dla USA.
Wbrew oczekiwaniom i pobożnym życzeniom lewicy radykalnej rywalizacja przybiera charakter rywalizacji nie tyle globalnej koncepcji kontra zaściankowe koncepcje europejskiego kapitału narodowego, ale konkurencji między kapitałami narodowymi USA i pozostałych.
Wyrośnięcie Chin na konkurenta USA pokazuje, że potencjał narodowych rywalizacji nie został wyczerpany. Dopóki gospodarka Chin nie wyrosła na konkurenta USA, lewica radykalna chętnie obnosiła się z tym przykładem jako potwierdzeniem, że we współczesnej fazie imperialistycznej kapitalizmu istnieją jeszcze możliwości pójścia krajów rozwijających się drogą modelu kapitalistycznego. Czyli drogą ewolucji systemu kapitalistycznego, co dawało nadzieję pozostałym krajom zacofanego Południa.
Jak się okazało, nie do końca. Chiny nie mogą skonsumować swego sukcesu bez groźby III wojny światowej, wywołanej przez USA zazdrosne o swą hegemonię.
Chiny uniknęły drogi Rosji, drogi polegającej na rozkradzeniu majątku społeczeństwa i stworzeniu bandy oligarchów podporządkowanych zagranicznym interesom. Chiny proponują inny porządek polityczny i ekonomiczny na świecie, alternatywny wobec ładu amerykańskiego. Pozostaje to jednak porządek kapitalistyczny.
Kapitalistyczny rozwój Chin nie stał się więc żadnym rozwiązaniem, które należałoby podsuwać krajom wychodzącym z totalitarnego „komunizmu”. Wbrew entuzjazmowi licznych lewicowców jeszcze w latach 90-tych ub. stulecia.
Albo ewolucyjny proces rozrastania się narodowego kapitalizmu (Chiny) prowadzącego do nieuniknionych rywalizacji między narodowymi kapitalizmami, albo kontrolowany, autorytarny mechanizm podporządkowywania wszystkich zacofanych krajów interesowi kapitału przodujących państw narodowych. Dopóki nie ma programu rewolucyjnej zmiany kapitalistycznych stosunków produkcji, nie ma autentycznej, rzeczywistej i uczciwej drogi do przetworzenia się mechanizmów podporządkowania partykularnemu, narodowemu interesowi kapitału krajów przodujących w mechanizm socjalistycznego planowania.
Propozycje A. Rudoja co do sposobów uregulowania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, jak sam ma tę świadomość i ją wyraża, nie mają na celu podsunięcia genialnych pomysłów Putinowi czy „kolektywnemu Zachodowi”, którzy je natychmiast wprowadzą w życie dziwiąc się, że sami na to nie wpadli, ale mogłyby stanowić kanwę zjednoczenia lewicy.
Oczywiście, Rudoj nie proponuje zjednoczenia bez sporów i podziałów, co nie stanowiło przeszkody w przypadku Zimmerwaldu do stania się symbolem i krokiem do wypracowania rewolucyjnej strategii działania wobec wojny.
Tezy Rudoja:
„Trwały pokój nie jest możliwy bez zmiany systemu.”
Punkt, jak sądzi Rudoj, nie będzie zasadniczo spornym dla lewicy. Oczywiście, dopóki nie dojdzie do dyskusji o tym, co różnorodne lewice wyobrażają sobie pod hasłem zmiany systemu. Co my pod tym hasłem rozumiemy (zmianę ustrojową, a więc zmianę sposobu produkcji) wynika z uwag przedstawionych wyżej. A ten sposób rozumienia zmiany ustrojowej nie wywołał entuzjazmu samego Rudoja jeszcze na długo przez rozpoczęciem „specjalnej operacji wojennej”.
„Natychmiastowe przerwanie ognia”.
Rudoj zdaje sobie sprawę z tego, że żadna ze stron konfliktu nie zgodzi się na negocjacje pod warunkami podyktowanymi przez przeciwnika. Przerwanie ognia i tak będzie wytchnieniem dla przygotowania kolejnego ataku z obu stron. Jak widać, Rudoj nawet nie bierze pod uwagę możliwości zmuszenia stron do podjęcia negocjacji przez dyplomację innych państw. I słusznie. Jedynym władnym wydać stosowny rozkaz byłaby strona amerykańska, co jednak nie leży w jej interesie. Przywrócenie pokoju w regionie dałoby Chinom kolejną szansę na włączenie się w proces odbudowy i rozszerzenie swego wpływu na Europę, na czym Stanom bynajmniej nie zależy.
Suwerenna decyzja Rosji i Ukraina powinna by polegać na ustaleniu wzajemnych relacji wynikających z potrzeb rozwoju ekonomicznego, czyli na powrocie do relacji sprzed Majdanu, kiedy to oligarchia rosyjsko-ukraińska wspomagała się wzajemnie w relacjach z Zachodem. Dlaczego jednak lewicy miałoby zależeć na odnowieniu sukcesu oligarchicznego? A to byłaby jedyna możliwa perspektywa trwałej stabilizacji, a więc i trwałości osiągniętego na tej podstawie pokoju.
Skoro więc rozwiązanie oligarchiczne i tak wydaje się nietrwałe, to – jak stwierdza Rudoj – wracamy do punktu pierwszego. Nie ma rozwiązania bez rozwiązania problemu kapitalizmu w Europie i na świecie.
Tymczasem projekty lewicy radykalnej skreślają ten punkt ze swego porządku dnia, ponieważ nie mają postulatu zmiany kapitalistycznego sposobu produkcji.
„Natychmiastowe wycofanie wojsk i stworzenie strefy zdemilitaryzowanej”.
Przy wszystkich problemach związanych z trudnościami ustalenia w jakich granicach miałoby się to wszystko rozgrywać, Rudoj rzuca projekt przeprowadzenia stosownego referendum, które wyjaśniłoby kwestię opinii ludności na temat przynależności państwowej spornych terenów. Oczywiście, pod nadzorem państw nie wchodzących w skład ani NATO, ani ODKB.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że propozycja należy do kategorii tych, które stanowią sztukę dla sztuki. Gdyby była taka wola, tego typu propozycja padłaby już dawno z ust choćby głównego, ambitnego przywódcy europejskiego, jakim jest Emmanuel Macron. Nie wydaje się nawet, aby zainteresowani takim rozwiązaniem byli nawet sojusznicy Rosji z Afryki. Globalna konfrontacja Rosji z NATO rodzi nadzieje na wygranie konfliktu, a nie na jego przerwanie. Słusznie czy niesłusznie, oczekiwania i nadzieje związane z tą niesamowitą konfrontacją, która daje krajom uzależnionym nieoczekiwaną szansę, są zbyt wielkie. Ciekawe, że lewica nie bierze pod uwagę tego typu nastrojów na świecie. Trudno oczekiwać od niej konstruktywnej postawy w kwestii punktu pierwszego, czyli programu zmiany ustrojowej. Trudno ją konstruować w oderwaniu od oczekiwań narodów Afryki czy Azji, które mogą wnieść swoją opinię na temat sprawiedliwego podziału dochodu i dochodów w skali globalnej, a nie tylko na europejskim marginesie.
„Gwarancje dla ludności cywilnej”.
Nawet Rudoj przyznaje, że głównie chodzi o gwarancje dla cywilnej ludności Ukrainy, która stanowi – z punktu widzenia władz Ukrainy – element niepewny, gotowy do zdrady na korzyść Rosji. Wracamy więc do etapu buntu w Doniecku, który trwał 8 lat poprzedzających SOW. To rozwiązanie jest nie do przyjęcia dla samych mieszkańców Donbasu. Natomiast dla lewicy rosyjskiej, która ubolewa nad dziesiątkami ofiar każdego roku tlącego się konfliktu na Donbasie, ta cena jest całkiem do przyjęcia.
Najważniejsze jednak jest to, że dla Rudoja, jak by nie patrzył, konflikt rosyjsko-ukraiński pozostaje konfliktem ubocznym dla kapitalizmu. Dla niesuwerennych narodów Azji czy Afryki, jest inaczej. Od losów tej operacji zależy los walki o wyzwolenie spod jarzma kolonializmu i kapitalizmu. Jeśli posłuchać przywódców ruchów panafrykanistycznych, które są dostępne póki co na Youtubie, to nie ma tam jednoznacznego przyzwolenia na zastąpienie dominacji zachodniej przez dominację rosyjską czy chińską. Istnieje natomiast wspomnienie o dekolonizacji, której by nie było w takim kształcie i rozmachu bez udziału ZSRR i państw socjalistycznych. W tym względzie więc lewica rosyjska i nie tylko powinna przed wszystkim zrewidować swoje poglądy na doświadczenie radzieckie. Nie w sensie apologii, ale w sensie zrozumienia, jaka jest autentyczna alternatywa dla kapitalizmu, której sprzeniewierzenie się doprowadziło do rosyjskiej katastrofy w latach 90-tych. A także do kolonizacji ruchów autentycznie w obronie politycznej roli klasy robotniczej przez pogodzone, socjaldemokratyczne nurty lewicy posttrockcistowskiej, których wpływ na lewicę byłych demoludów ma znaczenie zasadnicze i daje swoje owoce jeszcze dziś.
Jednocześnie, lewica zachodnia – pozostając głównym architektem demokratycznych struktur europejskich – przez moment nie jest władna przeforsować propozycji pokojowych w owym konflikcie.
Lewica radykalna na Zachodzie, jak i na Wschodzie, przyjęła za swój program uniwersalizmu, który wyrównuje świat w postaci dwubiegunowego społeczeństwa, jak to zaznaczaliśmy wyżej. Jest to kontra przeciwko renesansowi nacjonalizmów, który faktycznie możemy obserwować jako odruch obrony kapitalizmu narodowego. Dlatego żadna ze stron nie jest zainteresowana w narzuceniu pokoju, ani na lewicy, ani na prawicy. Dlatego wszystko wskazuje na to, że konflikt ma potencjał rozprzestrzeniania się, a nie zwijania. I wszystkie strony są gotowe, aby bronić swoich interesów, tak jak je pojmują. Tylko lewica w osobie Andrieja Rudoja uroiła sobie, że w globalnym konflikcie sprowokowanym przez strukturalny kryzys kapitalizmu i w którym zasadniczą sprawą jest kwestia przejścia do nowego sposobu produkcji, mogą zapanować nastroje pacyfistyczne. A szczególnie, że lewica, której rolą jest walka o alternatywę bezklasowego sposobu produkcji, może sobie pozwolić na wymyślanie programów pacyfistycznych, wokół których miałaby się jednoczyć zamiast wokół programu rewolucyjnego zniesienia klasowego sposobu produkcji i zstąpienia go bezklasowym.
Oczywiście, można przyjąć, że dla Rudoja ważne jest, aby zgromadzić przy jednym stole negocjacji nie tyle Zelenskiego i Putina, ale różnorodne tendencje lewicowe. Musimy jednak być przygotowani na to, że zasadniczym tematem owego zgromadzenia nie będzie jak najładniejsze wypisanie ustalonych haseł pokojowych na stosownym plakacie, ale ostra dyskusja na temat zmiany ustrojowej. Bez której, jak przyznaje sam Rudoj, nie ma możliwości sensownego rozważania pozostałych, proponowanych przez niego punktów.
„Demokratyzacja”.
Wszystko jednak wskazuje na to, że zasadniczy temat zostanie zastąpiony problemem demokratyzacji, który jest przykrywką dla pomijania kwestii zmiany ustrojowej. W tym punkcie Rudoj proponuje postulowanie zakazu skrajnie nacjonalistycznych ciał biorących udział w konflikcie po obu stronach linii frontu, w tym bataliony typu Azow, jak i Grupy Wagnera. Postulat równie postępowy i infantylny, co postulat, aby dla ochrony klimatu posługiwać się wyłącznie czołgami elektrycznymi.
Uzasadnienie strony ukraińskiej, przyjmowane w większości przez lewicę radykalną w Rosji i poza nią, polega właśnie na ukazaniu głębi i mocy odrębności narodowego charakteru Ukraińców od Rosjan. Jednocześnie, oparcie oporu Ukraińców na nienawiści wobec ZSRR jako próbie komunistycznego modelu konstrukcji społecznej, jest tym, co czyni poparcie europejskiej i światowej reakcji dla Ukrainy czymś bezwarunkowym. W obozie nacjonalistycznym i internacjonalistycznym na równi. Trudno, aby Ukraina zrezygnowała z tak przydatnego narzędzia propagandowego. Z „antysowieckim” uzasadnieniem, ukraiński nacjonalizm jest patriotyzmem, zaś rosyjski nacjonalizm – nacjonalizmem tout court.
W tym punkcie mieści się także żądanie wolności dla więźniów politycznych po obu stronach granicy. Problem w tym, że w konfrontacji między europejskim nacjonalizmem rosnącym w siłę a europejskim uniwersalizmem lewica zajmuje określone miejsce po stronie uniwersalizmu. W tym zderzeniu hierarchii wartości lewica nie jest arbitrem, ale stroną. Warto o tym pamiętać. Jedyną ochroną dla lewicy w tym starciu, które się szykuje w efekcie obecnego konfliktu, jest oparcie się na klasie robotniczej, która powoli wycofuje się z fascynacji populistyczną prawicą. Jednocześnie lewica pozostaje postrzegana jako sojusznik elity wyzyskującej, tak jak biurokracja realsocjalistyczna była postrzegana przez robotników. Nie bez podstaw. Albowiem sposób produkcji dotyczy klasy robotniczej. Lewica nie powinna pakować palca między wewnątrzkapitalistyczne drzwi, tylko czekać na krystalizację antagonizmu klasowego tam, gdzie ona istnieje, a nie w dowolnych innych konfiguracjach.
„Prawo narodów do samostanowienia”.
Przygotowanie warunków do uczciwe opowiedzenie się narodów za swoją przynależnością państwową jest o tyle niemożliwe, że tzw. społeczność międzynarodowa nie jest tym zainteresowana.
„Przerwanie dostaw sprzętu wojennego”.
Takie postawienie kwestii wywołuje pytanie: dla kogo? Wydaje się, jakby Rudoj stawia na równi kwestię narażonego realnie na sankcje procederu sprzedaży sprzętu wojskowego Rosji z masowymi dostawami wojskowej techniki dla Ukrainy, która jest uważana za zasługę i działanie dla przyspieszenia pokoju.
Kwestia dostaw sprzętu wojskowego wydaje się najbardziej kontrowersyjną kwestią dla Rudoja. Tutaj dostrzega on największą rozbieżność poglądów. Warto więc zauważyć, że podział w kwestiach narodowych jest nieodłącznym problemem na lewicy, co sprawia, że lewica jest tak samo wciągnięta w konfrontację między nacjonalizmem a uniwersalizmem, co i reszta społeczeństwa. Jeżeli lewica potrafi wydobywać z siebie frazesy mające świadczyć o pozornym obiektywizmie w sprawie konfliktu, to wrogość w kwestii opinii co do dostaw broni znosi ostatnie złudzenia w tym zakresie. Frazes o obiektywizmie falsyfikuje się w tej właśnie kwestii i sprawia, że w nadchodzącej konfrontacji o charakterze powszechnej wojny, każda ze stron na lewicy opowie się za „swoją” opcją nacjonalistyczną.
Rudoj dzieli się swoją, słuszną jak się zdaje, opinią, że wstrzymanie dostaw sprzętu wojskowego dla Ukrainy nie oznacza wcale, że reżym Putina zajmie całą Ukrainę. I zapewne za tym, dodajmy, całą Europę, aż do Lizbony. Tutaj Rudoj zdaje sobie sprawę ze słabości gospodarki rosyjskiej i utopijności takich pomysłów. Niemniej, warto zastanowić się nad realną groźbą wynikającą z sojuszu i współpracy gospodarczej między Rosją a Niemcami. Tutaj już teza o podporządkowaniu Europy owemu tandemowi nie brzmi całkiem fantastycznie. Nawet jeśli jest ona odsunięta przez realny ekspansjonizm ekonomiki chińskiej. Problem w tym, która zależność wydaje się kapitałowi narodowemu Europy bardziej zagrażająca. I tutaj istnieje rozbieżność między świadomością części składowych klasy a interesem klasy jako całości. Oceny działają i nie ma możliwości rozwiązania ich pokojowym sposobem, ponieważ w grę wchodzą kolosalne sumy i korzyści, które wymagają eliminacji konkurentów. W tym kontekście wchodzenie z propozycjami uczciwego uregulowania konfliktu w interesie, no czyim? Bo przecież nie wielkiego kapitału, który wszak potrafi liczyć i oceniać ryzyko. Zaś koszty ponosi nie on, chyba, że jego rywal. Każde ustępstwo, słabość, może oznaczać stratę majątku. Z czym więc do gości?
„Nowy system bezpieczeństwa”.
Jaki sens wymagać od kapitalizmu systemu bezpieczeństwa? Mamy do czynienia z agonią systemu kapitalistycznego, który musi się przekształcić w inną całość funkcjonalną i klasową. Splot sprzeczności jest taki, że każda próba racjonalności jest przejawem słabości i zmienia stosunek sił między śmiertelnymi wrogami wewnątrz kapitalizmu. Zdaniem lewicy jest zrozumieć i ogarnąć ten splot sprzeczności z perspektywy własnych zadań rewolucyjnych. Po co więc stawiać lewicy porządek dnia, który tylko będzie ją oddalał od rozstrzygnięć dotyczących istoty programu lewicy rewolucyjnej? Rewolucyjny ruch robotniczy stanowił klasową gwarancją bezpieczeństwa. Tymczasem, lwia część lewicy jest zaangażowana w jeden z projektów przekształcenia kapitalizmu w inny system klasowy w opozycji do nawrotu do klasycznego narodowego kapitalizmu, który jest utopią, chociaż ponętną dla ludowych sojuszników paternalistycznego kapitalizmu, ponieważ projekt uniwersalistyczny jawi się jako jeden wielki projekt totalitarny.
Rudoj postuluje rozwiązanie tak NATO, jak i ODKB, zapominając, że NATO już raz miało szansę, aby się rozwiązać i z szansy tej nie skorzystało. Można, oczywiście, jednoczyć lewicę wokół tego i mu podobnych postulatów. Walka z NATO-lewicą wydaje się nam projektem całkiem atrakcyjnym, bo i byłoby z kim walczyć, w rzeczy samej.
„Odbudowa Ukrainy”.
Nie ma co, świetny pomysł. Już są chętni do włączenia się w odpowiedni nowy Plan Marshalla. Wydaje się, że obejdzie się bez sięgania do kieszeni rosyjskich oligarchów. Zachodni inwestorzy chyba ich nie dopuszczą do tortu podzielonego zawczasu.
Z drugiej strony, nie bardzo wiadomo, dlaczego Rudoj oskarża oligarchów rosyjskich o wywołanie wojny. Jak pisaliśmy wyżej, poszczególni oligarchowie raczej nie popierają wojny i chcieliby jak najszybszego powrotu do dawnej podległości i zależności od zachodniego kapitału. Co innego „komitet zarządzający” interesami oligarchii jako klasy kapitalistów. Ale ten ma do dyspozycji kieszeń podatników.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
26 listopada 2022 r.