Z okazji 104 rocznicy Rewolucji Październikowej Borys Kagarlicki raczył przypomnieć publiczności swoją znamienną przedmowę do kolejnego wydania Państwa i rewolucji, która nie przypadkiem znalazła się tam obok omawianego już przez nas w „Łamigłówce” artykułu Ralpha Milibanda. Borys z Leninowskiego Państwa i rewolucji wyciąga zasadny wniosek o „dialektycznej złożoności, sprzeczności i dramatyzmie procesów społecznej zmiany”, a więc postulat „dostrzegania niebezpieczeństw, które pojawiają się na naszej drodze” oraz „niepoddawania się pokusie prostych rozwiązań” (Борис Кагарлицкий, Ленин и государство: от теории к практике… и обратно).
W gruncie rzeczy, podziela więc opinię Ralpha Milibanda o tym, że wypaczeń na drodze rewolucyjnego przeobrażenia nie da się objaśnić po prostu szczególnymi okolicznościami izolowania rewolucyjnego wysiłku bolszewików przez wczorajszych towarzyszy ideowych, które pociągnęło za sobą rozlanie się wojny domowej w wyniku imperialistycznej interwencji zbrojnej.
Z pewnym szlachetnym patosem, kolejne pokolenia lewicy przyjmują utrudnienie własnej pozycji politycznej usiłując obronić dobre imię rewolucji abstrahując od zewnętrznych okoliczności, ponieważ przeciwnik narzuca im konieczność przeprowadzenia dowodu, że bez względu na okoliczności, gdyby rewolucja była wcielonym Dobrem, czyniłaby wyłącznie Dobro.
Jest to teologiczne rozumienie marksizmu, przeczące jakiejkolwiek racjonalnej historiozofii, w której nie zostaje wykluczona rola przypadku. Jeśli bowiem założyć doskonałe Królestwo Boże, to wszelki przypadek jest dziełem Szatana, który świadomie i w złej wierze zakłóca najdoskonalszy porządek. W kontekście rewolucji, każdy wcześniejszy porządek jest utożsamiany z Królestwem Bożym, czyli porządkiem może nie optymalnym, ale jedynym, który pozwala na funkcjonowanie w warunkach jako tako uchwyconej równowagi. Jakby to nie było paradoksalne, na wstrząsy związane z zakłóceniem dowolnie eksploatatorskiego porządku rzeczy są wrażliwe najsłabsze grupy społeczne, a nie klasy dominujące, które są faktycznym celem przemian rewolucyjnych. Stąd spora labilność nastrojów masowych, całkowicie zrozumiała w tej perspektywie.
Głównym zadaniem partii rewolucyjnej jawi się zatem sprzyjanie wzrostowi świadomości społecznej klasy, która przez warunki życia i pracy najlepiej jest przygotowana do przyjęcia owej świadomości i wyniesienia jej na wyższy poziom świadomości klasowej. Stąd determinacja klasy robotniczej, jeśli się już zdecyduje na działanie.
Tutaj mamy istotę problemu podejmowanego tak przez Milibanda, jak i Kagarlickiego.
Rozważania teoretyczne Marksa, Engelsa i Lenina odnoszą się właśnie do procesu zasadniczego, abstrahującego od przypadkowości, która zawsze procesom historycznym towarzyszy. Z tego punktu widzenia, ważne jest studiowanie koncepcji, tak jak ją ujmowali klasycy, ponieważ jest to teoria wysnuta na podstawie sublimacji doświadczeń historycznych, wyprana ze zniekształcającego czy zakłócającego wpływu zjawisk o charakterze przypadkowym. Nie ma znaczenia, że teoria ta ma 100 czy 150 lat.
W historii zdarzają się momenty, w których zjawiska bieżące, procesy bieżące, są najlepszym podłożem dla wytworzenia pewnych koncepcji. Najlepiej wyjaśniają one owe bieżące wydarzenia i konflikty, a także sprzeczności i walkę, które wyrażają się w starciu różnych sposobów myślenia. Te momenty historyczne nie trwają wiecznie. Tylko myślenie religijne narzuca takie przekonanie, ponieważ kieruje się prostą zasadą, że okoliczność zewnętrzna, jaka pozostaje Bóg i jego zamysł, są z definicji niezmienne. W światopoglądzie naukowym, wywiedzionym z dialektyki, idea niezmienności pozostaje w sprzeczności z naukową metodologią.
Ciekawe, że świadomi marksiści z takim trudem przezwyciężają, a najczęściej nie robią tego, niedialektyczny sposób myślenia.
Oczywiście, nie chodzi o to, aby nie opierać się na doświadczeniu historycznym jako na kryterium oceny zastanych koncepcji.
Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że lewicowi krytycy rewolucyjnej idei Lenina, a także Marksa, posługują się zgoła ludowym, nieklasowym narzędziem krytyki, a mianowicie prostym porównaniem ile zyskamy, a ile stracimy na próbie rewolucyjnej zmiany społeczeństwa.
Kto zyska, a kto straci?
Problem z rewolucją i jej oceną polega na tym, że zasadniczo na tym wydarzeniu stracili domniemani beneficjenci projektowanego systemu.
Rzecz jasna, w tej sytuacji można prawomocnie zakwestionować sensowność całego projektu marksowskiego. Zrozumienie, dlaczego tak się właśnie stało, wymaga przemyślenia na nowo całego doświadczenia rewolucyjnego i dalszego rozwoju państwa biurokratycznego. Tego typu analizy traciły powoli na znaczeniu nie tylko dlatego, że przeciwstawiały się interesowi biurokracji, ale też dlatego, i głównie, że zachodnia myśl neo- i postmarksistowska narzucała jako kryterium właśnie wyżej przywoływane kryterium porównania wywalczonego poziomu życia społeczeństwa w krajach rozwiniętego Centrum z warunkami życia w Rosji radzieckiej czy, później, w ZSRR.
Akurat w przypadku przyjęcia takiego porównania jako zasadniczego kryterium oceny wysiłku rewolucyjnego, to przypadkowość historyczna, o której wspominaliśmy wyżej, miała decydujące znaczenie. Dla klasyków, osiągnięcie odpowiedniego poziomu rozwoju sił wytwórczych miało decydujące znaczenie dla procesu dojrzewania warunków do przewrotu rewolucyjnego.
Historia burżuazyjna usiłuje, skutecznie, zakłamać to, że „przedwczesna” rewolucja w Rosji umożliwiała zachodnim siłom socjaldemokracji przeprowadzenie skutecznego powstania przeciw własnym rządom i ustanowienia światowej rewolucji, o której była mowa w programie marksistowskim.
Czego zabrakło w świadomości rewolucyjnej ówczesnej socjaldemokracji, co pozwoliło na przepuszczenie między palcami takiej okazji zmiany ustrojowej, która nie powtórzyła się przez kolejne stulecie?
Zabrakło świadomości teoretycznej, czyli świadomości o jaką stawkę idzie gra. Postawa wobec rewolucji pokazała, że większość społeczeństwa, choć miała zastrzeżenia co do kształtu systemu, w jakim żyła, w gruncie rzeczy nie podzielała dążenia do zniesienia statusu klasy robotniczej dla pewnej części społeczeństwa, na której pracy opierało się bogactwo owego społeczeństwa, a w którego podziale uczestniczyła na mniej lub bardziej zadowalających warunkach.
Ta świadomość nie była jakąś tajemnicą. Trwała polemika w kwestiach teoretycznych w łonie niemieckiej socjaldemokracji, której ostrość ujawniła z całą mocą śmierć Róży Luksemburg i Karola Liebknechta w 1919 r., w sytuacji rewolucyjnej, której antymarksowsko nastawiona socjaldemokracja usiłowała przeciwstawić się ze wszystkich sił.
Gdyby nie stłumienie we krwi (nie tylko Luksemburg i Liebknechta) rewolucji niemieckiej przez domniemaną niedoszłą przywódczynię tej rewolucji, socjaldemokrację, mielibyśmy okazję doświadczyć przebiegu rewolucji w warunkach, które jej przebiegu nie powinny byłyby wypaczać. Nie było nam to dane, w związku z czym możliwe jest wylewanie wszelkich pomyj na rewolucję rosyjską. Co służy zresztą głównie samousprawiedliwianiu socjaldemokracji.
Teoretyczna rewizja marksizmu dotyczyła zasadniczego elementu pracy Marksa – roli i znaczenia klasy robotniczej. Nie ma więc przypadku w tym, że wypaczenie marksizmu w Rosji radzieckiej dotyczyło także głównie tego elementu teorii.
Z tego punktu widzenia ważna jest praca Lenina Państwo i rewolucja. Ukazuje ona stan świadomości Lenina w gorący przeddzień wybuchu rewolucji. O ile Lenin w przededniu wybuchu I wojny światowej przemyślał stosunek Marksa do Hegla, to podjęcie pracy nad Państwem i rewolucją wskazuje na to, że Lenin usiłował sobie wytłumaczyć i uczynić pragmatycznie jasnym program partii marksistowskiej w odniesieniu do samej istoty teorii marksizmu.
Nie jest to praca, w której autor podejmowałby zagadnienie instytucji państwa burżuazyjnego inaczej niż polemicznie. Książka służy wyjaśnieniu relacji między instytucją państwa robotniczego a procesami obumarcia tak samego państwa, jak i klasy robotniczej. Samo ujęcie jest, na początku XX wieku, w świetle rewizji marksizmu przez socjaldemokrację, czystym anachronizmem.
W koncepcji socjaldemokracji, klasa robotnicza utraciła samoistne znaczenie i rozpuściła się w masie społeczeństwa, które ma ponoć jednolite, wspólne roszczenia wobec kapitału. Jeżeli więc współcześnie, lewica zarzuca nam anachronizm w naszym rozumieniu klasy robotniczej jako podmiotu dziejów, to zarzut ten miał pełne zastosowanie już w odniesieniu do Lenina w 1918 r.
W przeciwnym wypadku, Lenin nigdy nie wpadłby na pomysł, aby krytykować formalną demokrację z pozycji demokracji robotniczej, czyli dyktatury proletariatu.
Dyktatura proletariatu oznacza dyktaturę klasy, która zdobyła dominację w państwie, na wzór dyktatury burżuazji, która nie musi się przejawiać zawsze w formie brutalnej przemocy. Większość czasu burżuazja rządzi na sposób miękki, pozyskując konsensus społeczny, o którego utrzymanie dbają partie wpisujące się w system. Równowaga, jaka jest tu osiągana, jest uważana za stabilną. Znowu działa paradoks, że im niższe grupy społeczne, tym większe przywiązanie do stabilności, ponieważ koszty jej zachwiania obarczają te grupy przede wszystkim. Tradycyjnie, wielkie utopie historyczne starały się rozwiązać problem klas zajmujących się wytwórczością. Już w starożytności głównym zadaniem było znalezienie uzasadnienia dla legalnego odbierania wartości dodatkowej wytwarzanej przez bezpośrednich producentów. Dlaczego rolnik, posiadający na własność środek produkcji, jakim jest ziemia, miałby dobrowolnie oddawać część swoich plonów? Może je wymieniać na rzeczy, których potrzebuje od innych grup społecznych. Niemniej, może być kapryśny. Powstanie państw, najpierw pod postacią miast, było formą narzucenia bezpośrednim producentom przymusu regularnego dzielenia się wytworzonymi dobrami. Ta regularność była warunkiem wytworzenia cywilizacji.
Naturalną reakcją chłopstwa była zawsze spontaniczna nienawiść i bezwzględność w morzeniu głodem miast, jeśli tylko nadarzała się po temu okazja. Było to wynikiem historycznego doświadczenia, które stanowiło, że w epoce przedkapitalistycznej wyrywanie wartości dodatkowej było procederem nagiej przemocy. Walka trwała więc cały czas.
W przypadku robotnika, sytuacja jest trochę inna. Środki produkcji pozostające własnością prywatną są obecnie narzędziami eksploatacji przyrody, a nie są tylko samą przyrodą, tj. ziemią. Dlatego też i prawa robotnika do środków produkcji wydają się nieco bardziej problematyczne niż w przypadku chłopów wydziedziczonych z ziemi. Jest to specyfika bardziej zapośredniczonego niż w poprzednich epokach charakteru relacji z przyrodą. Niemniej związek pozostaje, zaś robotnik dziedziczy po chłopie status bezpośredniego producenta.
Kagarlicki, podobnie jak inni badacze marksizmu, podejmuje wątek społecznej własności środków produkcji jako instytucji mającej zastąpić kapitalistyczną prywatną własność środków produkcji. Tutaj właśnie mamy jeden z elementów wprowadzających w błąd. Społeczna własność środków produkcji nie oznacza przecież wyłącznie robotniczej ich własności. Społeczeństwo jest szerszym pojęciem niż klasa robotnicza, a więc społeczna własność sugeruje własność ogólnospołeczną.
We wcześniejszej tradycji interpretacji marksizmu, mieliśmy do czynienia z uznaniem, że na okres przejściowy, własność środków produkcji pozostaje w rękach klasy robotniczej. Własność oznacza w tym wypadku dyspozycję, a więc prawo do decydowania o sposobie zagospodarowania wyników procesu produkcyjnego. To jest właśnie dyktatura. W okresie przejściowym należałoby się spodziewać, iż klasa robotnicza jako właściciel i dysponent zadba o to, aby zapewnić sobie główne owoce zastosowania produkcyjnego sił wytwórczych. Przede wszystkim więc zostanie zabezpieczony poziom życia klasy robotniczej. Ponieważ najważniejszym celem walki społecznej jest osiągnięcie wysokiego poziomu życia, a większość społeczeństwa w miarę rozwoju kapitalizmu będzie ulegała pauperyzacji i uniformizacji w szeregach najemnego proletariatu, zaś unowocześnienie produkcji przemysłowej uczyni pracę w przemyśle dużo mniej uciążliwą, niż to miało miejsce w początkach kapitalizmu, przeto status robotnika przemysłowego będzie atrakcyjny w oczach mas społecznych. Nikt nie będzie miał powodu, aby unikać zajęcia przy produkcji, skoro zapewnia ono więcej niż godziwe warunki życia. I to w porównaniu z pozostałymi sferami ekonomii.
Wszyscy będą chętnie robotnikami produkcyjnymi, a więc nikt nie będzie poświęcał całego życia na bycie nim. W ten sposób zostanie zniesiona klasa robotnicza.
Ale warunkiem jest konsekwentna realizacja zasady dyktatury proletariatu.
Tymczasem, z zasady własności ogólnospołecznej wynika sprowadzenie formuły dyktatury proletariatu (tj. robotników przemysłowych) do poziomu fikcji literackiej, pustego sloganu nie wypełnionego żadną merytoryczną treścią. Zamiast hegemona, klasy robotniczej, decyzję o podziale wytworzonej wartości dodatkowej podejmuje biurokracja jako instytucja mediująca konflikt interesu między robotnikami a resztą pracowników najemnych.
Znane są wysiłki Lenina, aby zapewnić powrót do zasady dyktatury proletariatu dzięki wprowadzaniu przedstawicieli klasy robotniczej do instancji biurokracji partyjnej czy rządowej, ale były to próby, które niewiele dały, ponieważ nie istniała żadna społeczna walka, żaden proces, który by stanowił źródło nadające cechę życia owej zasadzie.
Żywiołowe walki robotników przeciwko dyktaturze biurokracji były albo spontaniczne i miały charakter kontynuacji walk z okresu kapitalizmu, czyli charakter związkowy, albo były kierowane przez anarchistów i prowadziły nie w kierunku społeczeństwa komunistycznego, ale jakiejś formy wspólnotowej, która nie stanowiła logicznego procesu wywodzącego się z kapitalizmu i jego gospodarki, ale utopijną formę negacji kapitalizmu w imię wartości przedkapitalistycznych.
Z punktu widzenia partii bolszewickiej, ani jedna, ani druga postać walki nie stanowiła sprzymierzeńca na drodze do przebudowy społeczeństwa klasowego w bezklasowe. Obie formy walki, w praktyce, były sprzymierzeńcem kapitalistycznej recydywy, zjednoczonej przeciwko bolszewikom i ich dyktaturze.
Fakt posiadania władzy przez bolszewików powodował, że zakładana walka ideologiczna w ramach fermentu młodego społeczeństwa, które weszło na drogę budownictwa socjalistycznego, stała się walką przeciwko represjom ze strony państwa. Dla zachowania charakteru państwa robotniczego, a jednocześnie przy zachowaniu reguł pełnej demokracji walki politycznej konieczne było zrealizowanie i ugruntowanie instytucji dyktatury proletariatu. Brak jasności w tym względzie wynikał z prostego faktu, że w teorii udało się doprowadzić do pełnego braku jasności. Nie było to łatwe do wykrycia i uświadomienia sobie.
Dla Lenina i większości ludzi ówczesnych czasów, oczywistym było, że kiedy Marks mówił o robotnikach, to miał na myśli robotników przemysłowych. Z drugiej strony, z samej teorii wynikało, że społeczeństwo, w miarę rozwoju kapitalizmu, będzie ulegało proletaryzacji, co zleje status innych grup społecznych ze statusem klasy robotniczej. Jednak przemiany narzucone przez skuteczny ruch robotniczy spowodowały spowolnienie owego naturalnego procesu ewolucji społeczeństwa burżuazyjnego. W ten sposób, oczekiwana proletaryzacja społeczeństwa nie spełniła się. Zamiast proletaryzacji mieliśmy do czynienia z procesem drobnomieszczanienia społeczeństwa, które nie zapobiegło jednak procesowi podporządkowywania kolejnych sfer życia kapitalistycznym stosunkom społecznym.
Przewidywany proces przekształcania się społeczeństwa w klasę robotniczą, który sprzyjałby upowszechnieniu poparcia dla dyktatury proletariatu, zawiódł. Socjaliści i socjaldemokraci uznali ten poniekąd przypadkowy kierunek ewolucji za stałą tendencję i wyprowadzili z tego wniosek, że społeczeństwo jako broniące się przed proletaryzacją pozostaje mimo to proletariatem najemnym, a więc zajmuje miejsce podmiotu, który w tym charakterze widział Marks.
Efektem tego było nastawienie się ruchu robotniczego na cele wyznaczane przez nowy, szeroki podmiot pracowniczy. Ze względu na złożony jego stosunek do kwestii wartości dodatkowej – główny punkt niezgody ilustrujący rzeczywistą zmianę azymutu programu partii robotniczej, celem walki nie mogła już być zmiana stosunków produkcji, ale tylko zmiana proporcji podziału wartości dodatkowej, a w zasadzie już tylko zysku, ponieważ w nowych realiach samo pojęcie wartości dodatkowej stało się puste merytorycznie. Co obrazowały polemiki teoretyczne na przełomie XIX i XX wieku w ruchu robotniczym.
Ze względu na zapóźnienie rozwojowe Rosji, takie zamazanie teorii nie miało tam miejsca. Klasa robotnicza, która miała zająć miejsce burżuazji w systemie produkcji, jednocześnie miała przejąć jej metody dyktatorskie, aby zneutralizować opór niechętnych klas, warstw i grup. Owe klasy, warstwy i grupy miały się zaadaptować do narzuconych warunków, podobnie jak adaptowały się do reguł gry narzuconych przez burżuazję.
W sytuacji Rosji, interes klasowy robotników był bardzo wąski i jednoznaczny. W krajach rozwiniętej Europy był szeroki, rozlany i mało precyzyjny, ponieważ klasa robotnicza wydawała się fragmentem większej społecznej całości, niekoniecznie jej częścią awangardową.
Krytyka biurokracji, podobnie jak krytyka burżuazji, w wykonaniu warstw drobnomieszczańskich sprowadzała się do zarzutów o złe dzielenie wartości dodatkowej, czyli do kwestii związkowych. W przeciwieństwie do klasy robotniczej, co do której program przewidywał jej zniesienie dzięki i poprzez dyktaturę proletariatu, w Rosji radzieckiej uznano, że klasa robotnicza, jak na Zachodzie, rozmyła się w szeroko pojętym społeczeństwie. Szeroko pojęte społeczeństwo nie ma tendencji historycznej do zanikania, ale raczej do modyfikacji relacji podziału na swoją korzyść. Już ta prawidłowość spowodowała, że dyktatura proletariatu stała się pustym sloganem, a nawet hasłem wrogim, bo konfliktującym społeczeństwo łaknące solidarności w obliczu wszechwładnej biurokracji.
Próby „powrotu do Marksa” i do Lenina kończyły się dla „powracającego” piętnem ekscentryka mijającego się z rzeczywistością postrzeganą dokoła w sposób zdroworozsądkowy. Próby trzymania się haseł doktryny przy akceptacji wykładni o biurokracji reprezentującej i spajającej sprzeczne interesy różnych grup społecznych doprowadziły do skostnienia ideologii realsocjalizmu i uczyniły ją bezradną w starciu z ideologią tak burżuazyjną, jak i nowolewicową.
Biurokracja jest i pozostaje niezbędnym elementem układanki, kiedy istnieje konieczność obrony niesproletaryzowanego społeczeństwa przed dyktaturą wąskiej klasy robotniczej. Wskazuje to tylko na oczywisty fakt, że interesy szeroko pojętego społeczeństwa i klasy robotniczej są rozbieżne, co wynika z prostego faktu, iż to produkcyjna klasa robotnicza jest producentem nadwyżki wartości dodatkowej, na której podziale jest skoncentrowana uwaga pozostałych, pracujących grup społecznych. Uzurpowanie sobie przez biurokrację prawa do regulowania owych sprzecznych interesów skutecznie uniemożliwia realizację dyktatury proletariatu, która jest koniecznym warunkiem ruchu w kierunku przejścia od społeczeństwa okresu przejściowego do etapu początkowego budownictwa socjalizmu.
Ten etap przejściowy nie mógł trwać w nieskończoność. Dla klasyków, ważne było, aby ten etap zakończył się szybko, bez niepotrzebnego przedłużania mąk porodowych. Przez cały okres realnego socjalizmu, istniała świadomość owego celu i konieczności „powrotu do źródeł” teoretycznych.
Współcześnie, wskazuje się głównie, jeśli nie wyłącznie, na takie problemy, jak zachowanie demokratycznych norm w procesie przekształcania społeczeństwa. W analizach zwraca się uwagę na pytanie o możliwość uniknięcia odstępstw od demokracji. Analizy klasyków, które ukazują fikcję formalnej demokracji, przestają być przekonujące. Fikcyjność instytucji demokracji burżuazyjnej motywuje do znajdowania form najbardziej autentycznej demokracji, prawdziwej, bezpośredniej, jak najszerzej liberalnej, czyli stopniuje się radykalizm demokracji. Tymczasem, przezwyciężenie dyktatury burżuazji było w teorii marksizmu ujmowane w kategoriach świadomego przeciwstawienia jej dyktatury proletariatu. Dyktatura burżuazji w sferze politycznej i społecznej idzie w parze z dyktaturą w sferze gospodarki. Chodzi o to, że można wybrać dowolnie kolor auta, ale nie jego parametry techniczne.
Współczesna lewica, zgodnie z tym, rozlewa szeroko falę demokratycznego wyboru na różnorodne dziedziny życia, obyczajowości czy kultury, pozostawiając w gestii burżuazji i kapitału decydowanie w kwestiach ekonomicznych. O podziale pierwotnym wciąż decyduje kapitał, zaś podział między kapitał produkcyjny a nieprodukcyjny pozostaje przedmiotem walki, z której wykluczone są demokratyczne reguły gry.
Większości społeczeństwa te przepychanki nie dotyczą, więc wydaje się, że życie w demokracji toczy się jak zawsze. Niemniej, od tych właśnie zamkniętych sfer decyzyjnych zależy kondycja społeczeństw.
Kapitalizm wydaje się obecnie powracać na ścieżkę przerwaną przez ingerencję w proces dziejowy ruchu robotniczego i przejawiać tendencję do ujednolicania społeczeństwa w ramach jego proletaryzacji. W ciągu jednak 150 lat od czasów Marksa, społeczeństwu burżuazyjnemu udało się skutecznie zlikwidować alternatywę, która mogłaby dokończyć sprawę naturalnej w kapitalizmie proletaryzacji społeczeństwa i przekształcić ten proces w przezwyciężenie stanu proletaryzacji jako takiego. Współczesnych marksistów interesuje jednak co innego. Jak pisze Kagarlicki: „И надо думать, что революции ближайшего будущего будут в состоянии избежать крайностей, в которые история неминуемо загоняла участников великих революций прошлого”.
Czyżby sprzeczności kapitalizmu uległy dziś cudownemu złagodzeniu ?
Samo tak postawione zagadnienie zdradza, iż Kagarlicki uważa, że – jak wspomnieliśmy wyżej – przebieg rewolucji nie był uzależniony od „przypadkowych” okoliczności, w tym od przebiegu teoretycznej dyskusji w łonie II Międzynarodówki.
I dalej: „Лидер большевиков в конце жизни признает, что работа по слому старой государственной машины так и не была сделана в том объеме, который он предполагал в своих теоретических текстах. Но могла ли она быть в таком объеме сделана? И было ли это необходимо?”
Biorąc pod uwagę to, że dyktatura burżuazji miała zostać zastąpiona dyktaturą proletariatu, szokuje wątpliwość co do zakresu, w jakim powinna zostać skruszona stara machina państwa, stary aparat. Jeśli poprawki miały mieć zakres wyłącznie kosmetyczny, faktycznie, nie ma powodu, aby stosować cały aparat represji w celu zmuszenia ludzi, społeczeństwa, do akceptacji… bardziej liberalnej demokracji.
„Но беда в том, что переход от управления к самоуправлению на деле оказывается куда более сложным процессом, чем представлялось в теории. Организованные и вооруженные рабочие зачастую не только не могли, но и не хотели решать непосредственно целый ряд управленческих задач, вставших в ходе революции”.
I tu wyjaśnia się, że przyczyna całego chaosu leży w tym, że społeczeństwo jest nieprzygotowane do przejęcia kierowania samym sobą z rąk burżuazji i zorganizowania się w ramach samorządności. Robotnicy, jak zauważa Kagarlicki, często nie tylko nie mogli, ale i nie chcieli przejmować zadań dotyczących zarządzania w procesie przebiegu rewolucji.
I znowu stajemy wobec zagadnienia klasy panującej. Klasa panująca ma swój aparat zarządzania, który bierze na siebie owe sprawy administracyjne i organizacyjne. Zasadniczą sprawą jest prawo do decydowania o podziale pierwotnym. Jeżeli przed klasą robotniczą postawiono zadanie podjęcia decyzji, która sama w sobie jest niewykonalna, ponieważ zakłada bezkonfliktowe rozstrzygnięcie sporu sprzecznych interesów, to trudno obarczać robotników winą za niechęć do samobójczych zobowiązań. Biurokracja mogła się podjąć tego zadania, ponieważ w jej interesie leżało arbitralnie godzić różnorodne grupy społeczne, na których poparciu jej zależało, kosztem interesu „hegemona”.
Trudno spotkać badacza szczerze marksistowskiego, który nie wychodziłby z założenia, że istota programu marksowskiego i leninowskiego polegała na tym, w jaki sposób klasa robotnicza powinna była zająć się podziałem, tak aby zadowolić warstwy i grupy pośrednie, a nie zreorganizować społeczeństwo znosząc społeczny podział pracy przez dokończenie kapitalistycznego procesu proletaryzacji w celu zniesienia proletariatu w ogóle.
Wydaje się, że żyjemy obecnie w czasach, kiedy kapitalizm powrócił do wykonania tej pracy, co daje nam, jak byśmy nie patrzyli, drugą szansę. Należy jednak wyciągnąć prawidłowe wnioski z pracy Lenina. To warunek wstępny.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
13 listopada 2021 r.