Jeżeli w ogóle chce się mówić o jakimś marksistowskim podejściu do socjologii czy, bardziej specyficznie, do kwestii klasowej struktury społeczeństwa, to nie sposób abstrahować od zasadniczego kryterium, jakim jest miejsce w systemie produkcji, a co za tym idzie – od stosunku do własności środków produkcji.

Kryterium to ma znaczenie, ponieważ każde społeczeństwo musi mieć zabezpieczony materialny byt zanim nie zacznie zajmować się wytwarzaniem kultury, mówiąc w skrócie. Ta oczywistość uległa pewnemu przeformułowaniu w związku z postępem technologicznym, który sprawił, że rozwinięte społeczeństwa zaczęły opierać swoje bogactwo na pozyskiwaniu niezbędnych, podstawowych produktów (dóbr podstawowej konsumpcji) z zewnątrz. Powstanie społeczeństw, których gospodarka opierała się głównie na usługach, w tym nieprodukcyjnych, sprawiło, że obywatele uznali, iż do istnienia i rozwijania się społeczeństwa nie ma potrzeby trzymania się przemysłu i produkcji materialnej. Wszystko, co jest niezbędne do zaspokojenia podstawowych potrzeb materialnych można pozyskać z zewnątrz, a to dzięki przewadze technologicznej, która sprawia, że można owe dobra pozyskiwać w zamian za dobra i usługi wysoko przetworzone, w tym także usługi finansowe w skali globalnej.

Warto zauważyć, że możliwość odejścia od produkcji materialnej jest uwarunkowana faktem istnienia owej produkcji w innym miejscu. Jednocześnie, przewaga technologiczna jest uwarunkowana wysokim rozwojem produkcji przemysłowej, która do rozwoju technologii doprowadziła.

Obecnie mamy do czynienia z doskonałą ilustracją tej prawidłowości, kiedy wysokorozwinięte kraje Zachodu czują się zagrożone rozwojem przemysłowym krajów niegdyś tzw. rozwijających się (dodajmy – asymptotycznie). Owe kraje przezwyciężyły ową niewidzialną barierę, która powodowała, że były skazane na wieczne gonienie gospodarek rozwiniętych bez możliwości dogonienia ich kiedykolwiek. Takie przekonanie było potwierdzone i spotęgowane doświadczeniem gospodarek krajów obozu socjalistycznego, które – mimo mobilizacji ekonomicznej przez aparat państwa – nie zdołały (jak się powszechnie wydaje) przezwyciężyć zacofania gospodarczego wobec Zachodu.

Dzisiaj owe pewniki są kwestionowane w rosnącym stopniu. Należy, przy ocenie rozwoju gospodarczego obozu socjalistycznego, brać pod uwagę odmienność kryteriów rozwojowych społeczeństwa. I tak, jak zawsze podkreślamy, że kraje rozwijające się (w tym i państwa socjalistyczne) były konfrontowane z gospodarką typu drapieżnego (dynamiczną, albowiem kapitalizm jest systemem specyficznie dynamicznym, wyjątkowym w historii, co tłumaczyliśmy już nie raz w naszych tekstach). Kapitalizm bezwzględnie i szybko zniszczył wszystkie cywilizacje kuli ziemskiej, które opierały się na zasadach gospodarki stabilnej i zrównoważonej, rozwijającej się powoli, tradycyjnej i mało innowacyjnej.

Ta cecha innowacyjności, która dynamizuje gospodarkę kapitalistyczną, jest przyczyną przyspieszonego nowożytnego cyklu cywilizacyjnego. Systemy przekapitalistyczne, mimo zmian w sferze nadbudowy, charakteryzują się trwałością rozwiązań gospodarczych i społecznych, opartych na tzw. tradycyjnych wartościach. System kapitalistyczny stanowi przedłużenie owej cywilizacji wywodzącej się ze starożytności, ale jednocześnie rewolucjonizuje sposób produkcji, co jest przyczyną zmiany w systemie tradycyjnych wartości społecznych. Dzięki temu kapitalizm jest systemem rewolucjonizującym podejście do pojmowania wolności człowieka, a więc daje szansę zmiany nie tylko w sferze nadbudowy, ale i w sferze bazy ekonomicznej. To właśnie wyraża postulat budowy społeczeństwa bezklasowego w programie marksistowskim.

Po upadku ZSRR, system kapitalistyczny napotkał na odnowione bariery w postaci anarchizacji systemu wytwarzania, które nie były już łagodzone wysiłkiem stałego odtwarzania tzw. otoczenia niekapitalistycznego przez kraje rozwijające się, w tym i kraje obozu socjalistycznego. Kapitalizm dokończył dzieła pełnej globalizacji systemu i zderzył się z nieuchronnym końcem swojej ekspansji. Doszedł do punktu przewidywanego przez Marksa, a mianowicie takiego, w którym nie ma już nic do przywłaszczenia za darmo, a więc kapitaliści stanęli oko w oko z sytuacją, kiedy muszą wyrywać sobie nawzajem zyski. Przewagę w takiej sytuacji ma kapitał finansowy, ponieważ nie wymaga on nakładów produkcyjnych, a tylko alokacji środków finansowych, niezbędnych kapitałowi produkcyjnemu. Środki są pozyskiwane z wysysania oszczędności drobnych ciułaczy (tzw. inwestorów), którzy pełnią funkcję resztek rezerwy „otoczenia niekapitalistycznego”, a więc zasobu środków zgromadzonych w okresie poprzedzającym schyłek kapitalizmu.

Ta sytuacja powoduje, że kapitalizm traci swoją dynamikę, co jest zresztą zupełnie zrozumiałym, dialektycznym procesem. Dynamika narastała aż do swego punktu kulminacyjnego, który zmiatał wszystko na swojej drodze i doszło do przesilenia, po którym może być już tylko faza zwolnienia rozwoju. Intelektualnie to się wyraża w poszukiwaniu warunków budowy gospodarki zrównoważonej plus cała ideologiczna otoczka koncepcji ekologicznych itp.

Socjalizm był, z tego punktu widzenia, próbą poszukiwania rozwiązania ekonomicznego, który zdołałby przekształcić system gospodarczy zanim kapitalizm osiągnie swój punkt autodestrukcji. Rozwijanie stosunków kapitalistycznych było warunkiem rozwoju wolności i swobód obywatelskich, jednostkowych, charakterystycznych dla społeczeństwa burżuazyjnego i niespójnych z pojęciem społeczeństw opartych na koncepcji trwania, stabilizacji i równowagi, gdzie wszystko jest oparte na tradycji. Stąd ambiwalencja w podejściu do systemu kapitalistycznego, którą marksizm rozwiązywał w sposób dla siebie specyficzny, przez decydującą większość uznawany za utopijny.

Warto podkreślić, że marksizm nawiązuje do opierania prawa na tradycji, na uwewnętrznieniu zasad cywilizacyjnych i kulturowych, które znoszą potrzebę drobiazgowego regulowania wszystkich dziedzin życia. Ale jednocześnie może to być uznawane za przyczynę autorytarnych co najmniej rozwiązań społecznych, które blokują wolność jednostkową. W związku z tym, naturalny proces rozkładu systemu kapitalistycznego przynosi nam również odwrócenie się społeczeństw od idei wolności jednostkowej, od zachowań aspołecznych i autystycznych, które są charakterystyczne dla dzisiejszych społeczeństw. Poparcie rośnie dla rozwiązań, które bynajmniej nie są wolnościowe, ale odwołują się do idei wspólnoty, z przewagą dla pojęcia wspólnoty narodowej jako najbardziej zrozumiałej dla społeczeństw zachodnich. Dla społeczeństw niezachodnich zrozumiałe są inne schematy tradycyjnego spoiwa wspólnotowego.

Tak więc, proces prowadzący do przesunięcia produkcji przemysłowej poza granice państw wysokorozwiniętych jest zgodny ze społeczno-ekonomicznym procesem dialektycznym. Niszczenie otoczenia niekapitalistycznego daje możliwość rywalizacji kapitalistycznej kosztem owego otoczenia, zanik otoczenia powoduje, że rywalizacja lokalizuje się wewnątrz ścisłego kręgu kapitalistów, którzy muszą ze sobą walczyć (gra o sumie zerowej). Wyrzucanie owej rywalizacji poza granice systemów burżuazyjnych redukuje napięcia wewnętrzne, ale jednocześnie stawia owe społeczeństwa w pozycji nowego „otoczenia niekapitalistycznego” dla dynamicznie rozwijających się gospodarek kapitalistycznych, powstałych w wyniku delokalizacji przemysłu. Dynamika bowiem wynika z uprzemysłowienia, niczego innego. Nawet rozwój technologiczny jest związany z zastosowaniem przemysłowym, inaczej jest on równie bezproduktywny, co zaawansowane poznawanie praw przyrody (fizyki czy chemii) przez starożytnych mędrców.

Stąd bierze się wrogość przywódców zachodnich do dynamiki procesów rozwojowych państw azjatyckich czy afrykańskich. Tymczasem jest to normalny proces dialektyczny. Nagromadzone bogactwo Zachodu stanowi naturalne „otoczenie niekapitalistyczne” dla kapitalistycznych, przemysłowych gospodarek rozwijających się obecnie burzliwie, jak gospodarka chińska. Rzecz w tym, że współczesne „otoczenie niekapitalistyczne” nie jest tak bezbronne wobec tych procesów kapitalistycznej grabieży, jak był świat pozaeuropejski jeszcze w XX wieku.

Kraje zachodnie chcą zachować swoją przewagę technologiczną i rozgrywają gospodarki wschodzące w ramach światowego systemu finansowego.

Wartość wysoko przetworzonych dóbr i usług przewyższa wartość produktów podstawowych, takich jak żywność czy ubranie, a w efekcie wymiana handlowa między społeczeństwami znajdującymi się na różnych etapach rozwoju przemysłu traci charakter procederu opartego na nierówności i przemocy, a zaczyna być przyjmowana jako naturalna przewaga cechująca społeczeństwa bardziej uzdolnione, a więc zdolne do rozwoju, podczas gdy inne potrafią tylko trwać na szczeblu rozwoju niższym od tych pierwszych.

Jednak społeczeństwa zachodnie nie przyjmują tej prawidłowości w odniesieniu do samych siebie. Nie chcą oddać swego pierwszeństwa. Powstają dwie strategie walki z utratą przewagi Zachodu: lewicowy – polegający na oparciu systemu wolności jednostkowej na fizycznej i militarnej sile społeczeństw Zachodu, czyli „wolnych”, oraz podjęcie wyzwania reindustrializacji przez nurty prawicowo-nacjonalistyczne.

Trzeba odnotować, że ponieważ wolność jednostkowa jako podstawa społeczeństwa masowego jest ściśle związana historycznie z dynamiką systemu kapitalistycznego, to rozwój kapitalistyczny krajów rozwijających się obecnie sprzyja upowszechnieniu wolności i swobód burżuazyjnych. Lewica ma jednak opory przed powierzeniem tak ważnego procesu żywiołowi rozwoju przemysłowego, ponieważ przechodzi on przez fazę proletaryzacji i pauperyzacji społeczeństw, nie mówiąc już o autorytarnym charakterze reżymu ubezpieczającego instytucjonalnie wyzysk kapitalistyczny. Projekt lewicowy ma na celu transplantowanie systemu wolności i swobód bez etapu uwolnienia jednostek w ramach kapitalistycznego systemu sprzedaży siły roboczej – co jest warunkiem trwale zakorzenionej podstawy swobody jednostki, w tym wolności ekonomicznej i społecznej kobiet. Swobody uzyskane w wyniku transplantacji koncepcji późnego społeczeństwa burżuazyjnego (w fazie degeneracji cywilizacyjnej) są niezwykle powierzchowne i zatrzymują się na poziomie kondycji drobnomieszczańskiej, dla której charakterystyczne jest abstrahowanie od warunków gospodarczych, albowiem drobnomieszczaństwo jest umiejscowione pomiędzy zasadniczymi klasami działającymi w ramach sposobu produkcji.

Marksizm, dodajmy na boku, prowadził proces naturalnego rozwoju kapitalizmu do jego kulminacji i opierał wolność jednostki na stosunku do procesu produkcji materialnych warunków życia i reprodukcji społecznej.

Swobody lewicowe nie mają więc żadnego naturalnego zakorzenienia w rzeczywistym procesie społecznym czy w rzeczywistej społecznej strukturze. Są nadbudową pozbawioną bazy, co stanowi pożywkę dla rozwijania wspólnoty totalitarnej w bazie, a zdecentralizowanej i regulatywnie przerośniętej, bo pozbawionej tradycji zastępującej skutecznie autorytarny system prawny wymagający istnienia państwa lub struktury ponadpaństwowej.

Alternatywą dla propozycji lewicowej jest – jak to niejednokrotnie podnosiliśmy – powrót do społeczeństw przedkapitalistycznych. Nie jest to do końca alternatywa, ponieważ projekt powrotu do społeczeństwa przedkapitalistycznego jest również wizją drobnomieszczańską, odmienną od odrzucanego marksizmu. Projekty prawicowo-nacjonalistyczne chcą podjąć rywalizację kapitalistyczną typu dwudziestowiecznego o dominację nad procesem globalnym. Mają za sobą przewagę systemu finansowego, co obecnie jest podważane przez blok BRICS. Zagrożenie dla pokoju światowego wynika z faktu, że siły upadającego Zachodu i nowych potęg ekonomicznych są bardziej wyrównane niż to miało miejsce w początkach XX w., ale i nadal w warunkach Zimnej Wojny. Mają też potęgę militarną, czego nie miały rozpadające się pod naporem kolonializmu regiony Azji czy Afryki w minionej epoce.

Dlatego wyjściem z sytuacji byłoby rozwiązanie problemu rozwoju gospodarczego świata i jego uprzemysłowienia w sposób odmienny od kolonialno-imperialistycznego. Oczywiście, taki jest deklaratywny cel nowoczesnej lewicy, ale strategia do tego prowadząca poprzez transplantację burżuazyjnej demokracji połączoną ze szkoleniem ludności tubylczej w ramach tzw. fundacji pozarządowych, przy negowaniu potrzeby uprzemysłowienia, jest pozbawiona podstaw. Konfrontacja między Zachodem a tzw. globalnym Południem jest nieunikniona, jeśli owo globalne Południe nie przyjmie zasad rozwoju i wymiany zgodnych ze świadomym planem współpracy, a więc zgodnych z ustalonym niekapitalistycznym (socjalistycznym) międzynarodowym podziałem pracy.

Swoją drogą, tego właśnie oczekują społeczeństwa, które dopatrują się w BRICS i w przeciwstawieniu dominacji Zachodu czynnika tworzącego ów socjalistyczny podział pracy. Jego główną zaletą jest unikanie wrogiej rywalizacji prowadzącej do wojen.

Rozwiązanie prawicy nacjonalistycznej prowadzi natomiast do odtworzenia warunków militarnego rozwiązywania konfliktów ekonomicznych przerastających w konflikty zbrojne.
Rozumowanie nowoczesnej lewicy jednak poszło już zupełnie innym torem.
W jakimś stopniu progresywny światopogląd sprzyjał powstaniu przekonania, że wszystkie społeczeństwa przechodzą te same szczeble ewolucji społecznej od wspólnot skupiających się na produkcji podstawowej do wspólnot, które uzyskały samodzielność względem przyrodniczej konieczności. Naturalnym horyzontem ewolucji społeczeństwa jest tu etap pełnej robotyzacji i automatyzacji gospodarki, co równa się pełnemu wyzwoleniu od przyrodniczej konieczności i zależności. W takim społeczeństwie nie ma różnic klasowych, ponieważ wszystkie jednostki ludzkie przechodzą na status „arystokracji” żyjącej kosztem pracy jednostek nieludzkich, a więc robotów. Wszystkie jednostki, niezależnie od poziomu ich osobniczego, intelektualnego rozwoju, podobnie jak to ma miejsce w społeczeństwach klasowych, arystokratycznych, mają zapewniony byt nie będąc zmuszonymi do świadczenia jakiejkolwiek pracy na rzecz innych ludzi.

Kryterium odróżniającym tzw. lewicę od prawicy jest w tym przypadku dążenie do urzeczywistnienia tej perspektywy, czyli sprawienie, aby wszystkie społeczeństwa przeszły ową drogę ewolucji i osiągnęły stan bezklasowości oparty na owej zasadzie stworzenia nieludzkiej klasy produkcyjnej, która przejęłaby zadanie przetwarzania zasobów przyrody na dobra niezbędne dla istnienia i trwania społeczeństwa wyemancypowanego z procesu alienacji nieuchronnie związanego z procesem produkcji.

W ten sposób relacje produkcyjne związane z przetwarzaniem przyrody stałyby się w pewien sposób „przezroczyste” dla współczesnego społeczeństwa i przestałyby istnieć jako istotne kryteria podziału społeczeństwa. Ostatecznie istniałyby tylko dwie klasy: ludzi – będących właścicielami wszystkiego, a więc środków produkcji, tj. narzędzi i surowców, oraz nieludzi – będących wyłącznie robotnikami produkcyjnymi, zaliczanymi do kategorii wyrafinowanych narzędzi produkcji, przetwarzających surowce przyrodnicze. Niezróżnicowanie własności środków produkcji (wszyscy są właścicielami nominalnymi) sprawia, że nikt nie jest właścicielem. To właśnie wyraża slogan Sorosa: „nie będziesz nic miał i będziesz szczęśliwy!”

Prawica zawsze przekłamuje stosunek do własności, odnosząc go w sposób niezróżnicowany do własności środków produkcji i do własności osobistej. W rozumieniu Sorosa należy jednak wziąć pod uwagę, że jest to przedstawiciel rozumowania prawicowego, a więc tego, które przyjęła nowoczesna lewica w swym przesuwaniu się na prawo. Ta lewica nie różnicuje własności na wzór marksistowski, a więc poddaje się krytyce prawicy. W rozumieniu lewicy nowoczesnej, własność zostaje zniesiona i zastąpiona dyspozycją wszystkich dóbr, które są dostępne. Nie posiadasz samochodu na własność, ale w każdej chwili masz samochód do dyspozycji. Samochody te są własnością społeczeństwa jako takiego, nikogo prywatnie.

Jest to bardziej praktyczne, ponieważ nie musisz się martwić utrzymaniem samochodu. Do takiego modelu dążymy w ramach naszych społeczeństw przy okazji upowszechniania zakupów przez internet, przy okazji coraz powszechniejszego opierania naszej codzienności na zmienności i ulotności najbardziej wydawałoby się podstawowych dóbr i usług, warunków naszego codziennego bytu.

Zabezpieczenie w posiadaniu własności służy zabezpieczeniu przed możliwymi zmianami koniunktury w życiu społecznym czy indywidualnym. W społeczeństwie obiecywanym przez nowoczesną lewice, twój los jest całkowicie uzależniony od losów społeczeństwa, w którym żyjesz. Dopóki to społeczeństwo istnieje w warunkach zabezpieczających jego funkcjonowanie jako całości w dowolnym otoczeniu, jesteś bezpieczny i kwestia prywatnej własności nie odgrywa większej roli. Jednak w przypadku zewnętrznego zagrożenia społeczeństwa, jesteś niezdolny do jakiegokolwiek odruchu samoobrony.

Bardzo dobrze widoczny jest ten dylemat na przykładzie społeczeństwa amerykańskiego, które nie dość, że ma państwo dyktujące swoją hegemonię całemu światu, to jeszcze obywatele USA trwają twardo przy prawie do posiadania broni i do samoobrony, w tym obrony swojej indywidualnej własności. Jest to wyrazem przetransplantowania społeczeństwa wychowanego w tradycji indywidualnej, chłopskiej własności ziemi, która stanowi podstawę rzeczywistej własności prywatnej, do społeczeństwa, gdzie poziom dobrobytu mógłby zapewnić dostęp do welfare state, co przełożyło się na życie na kredyt. A życie na kredyt oznacza powolne odłączenie jednostki od własności realnej. Prawo do ochrony własności prywatnej jest sposobem dla uzyskania pewnego uspokojenia chłopskiego z gruntu społeczeństwa, które zostało w ramach kapitalizmu faktycznie wyzute z własności prywatnej.

Przejście do społeczeństwa przedkapitalistycznego oznacza w gruncie rzeczy przejście do społeczeństwa chłopskiego, a więc niemożność wmówienia drobnemu właścicielowi, że jest bezpieczny ogólnym bezpieczeństwem swojego społeczeństwa. Szczególnie, że nawet jeśli wspólnota wytwarzania (gospodarowania na roli) daje możliwości produkcyjne zapewniające łatwiejsze przetrwanie, to jednak przywłaszczanie w społeczności chłopskiej musi się dokonywać prywatnie. Zmiana mentalności dokonuje się w przypadku klasy robotniczej, co powoduje zasadniczy konflikt między dwiema klasami bezpośrednich producentów: robotnikami i chłopami. Widzieliśmy to na przykładzie Rewolucji tak Francuskiej, jak i Październikowej.

Dlatego, w przeciwieństwie do nowoczesnej lewicy, która totalnie nie rozumie tych zależności, marksizm kładzie nacisk na społeczną własność środków produkcji, co jest ważniejsze nawet od kwestii sprawiedliwego podziału wartości dodatkowej. Inaczej prawica może zarzucać marksistom sorosowski slogan o nic-nie-posiadaniu jako drodze do szczęścia.

Nowoczesna lewica uważa własność środków produkcji jako obciążenie i kość niezgody i skupia się na żądaniu sprawiedliwego podziału efektów działania czynników produkcji za pomocą instytucji demokracji, która wymaga silnej władzy politycznej w warunkach, kiedy właściciele środków produkcji nie są tożsami ze społeczeństwem jako całością i pozostają osobną, antagonistyczną klasą. Dlatego każda grupa społeczna czuje się niepewna przyszłości swego prawa dyspozycji, tak jak nikt nie jest w stanie zagwarantować, że warunki spłaty kredytu nie ulegną zmianie, jeśli zmieni się sytuacja całego społeczeństwa.

Wychodzi to przy okazji histerycznego wręcz reagowania drobnomieszczaństwa na postulat dyktatury proletariatu, przed którą usiłuje się zabezpieczyć poprzez instytucje demokracji formalnej, której jedynym sensem istnienia jest maksymalne ograniczanie owej dyktatury proletariatu jako przejawu totalitaryzmu (zasadniczy zarzut wobec Marksa i marksizmu).
Natomiast społeczeństwo proponowane przez nowoczesną lewicę musi opierać się na swego rodzaju klasowej strukturze, choć o zaskakującej naturze. Zakłada ono likwidację klasy producentów bezpośrednich.

W sensie duchowym, społeczeństwo takie – warto zauważyć – nie różniłoby się jednak niczym od społeczeństw klasowych istniejących od zarania dziejów, albowiem pracownicy produkcyjni zawsze, pod każdym systemem klasowym, byli wykluczani z kategorii istot ludzkich. Podobnie jak tzw. dzicy, czyli tubylcy żyjący gdzieś z dala od cywilizacji białego człowieka.

Dopiero Rewolucja Francuska, wraz z podniesieniem do godności człowieka najniższych stanów – nie bez oporów bynajmniej – podniosła do rangi istot ludzkich owych „dzikich”. Ale sam pomysł jeszcze długo i nie powszechnie przyjął się po to, aby już w dwieście lat po Rewolucji Francuskiej przeżyć się, zanim zdołał na dobre zakwitnąć.

Rewolucja socjalistyczna, czyli rosyjska, była z tego punktu widzenia, w swej naiwności ogromnej, próbą konsekwentnego wprowadzenia w życie zasad Rewolucji Francuskiej i myśli oświeceniowej. Niemniej, refleksja lewicowa sama dokonała krytycznego rozbioru filozofii oświeceniowej przypisując jej bycie korzeniami zniewolenia i totalitaryzmu, jakiego nie znał świat od zarania.
Różnorodne koncepcje filozoficzne, religijne bądź nie, wespół zespół zgromadziły cały arsenał argumentów prowadzących do wniosku, że jeśli nawet nie wypada przypisywać klasom podporządkowanym i produkcyjnym cechy zasadniczo sprzecznej z ludzkim wymiarem człowieka cywilizowanego, to przynajmniej skłonność do przenoszenia na grupy i warstwy wyżej „ukulturowione” resentymentu, który bardziej niż ku własnej emancypacji, popychał owe masy do ściągania wyższych grup do swojego poziomu. Czyli do poziomu zbydlęcenia.

Marksizm w jego robotniczym wyrazie był interpretowany jako próba uwiecznienia produkcyjnego charakteru społecznych relacji, z zamianą miejsc: ci, co byli na dole, będą teraz na górze, a ci, co byli na górze, za karę znajdą się na dole drabiny społecznej.

Jednym słowem, „robociarska” perspektywa marksizmu w sensie leninowskim wydawała się stawiać barierę swobodnej ewolucji społeczeństwa w społeczeństwo upowszechnionego „arystokratyzmu”, gdzie wszyscy byliby mniej więcej równo zabezpieczeni materialnie, zaś nierówności międzyjednostkowe, polegające na nierównym przydziale zdolności intelektualnych przez siły wyższe, dawałyby satysfakcję jednostkom wybitnym, a nie wzbudzałyby zawiści w jednostkach cechujących się przygnębiającą skądinąd powszedniością.

Gdybyśmy chcieli zrozumieć na czym polega istota współczesnej lewicy, to mamy w tym powyższym opisie wyczerpującą jej charakterystykę. Powodem do dumy jest to, że współczesna, nowoczesna lewica, w odróżnieniu od bolszewickiego nurtu marksizmu, jest pragmatyczna i bazująca na realiach, a więc nieutopijna. Wręcz jest naukowa w swej istocie, co oznacza – akademicka.

Z tego punktu widzenia, działanie nowoczesnej lewicy jest całkowicie uzasadnione i spójne: ewolucja sposobu produkcji prowadzi do koniecznej robotyzacji i automatyzacji, co znosi problematykę klasową w systemie wytwarzania i wskazuje, że zasadniczym polem aktywności lewicowej jest dbanie o to, aby bogactwo uzyskane metodami wyzysku istot człekokształtnych, ale nie będących jednostkami ludzkimi, przypadało wszystkim istotom ludzkim, najlepiej egalitarnie. Im bardziej egalitarnie, tym bardziej postępowa i radykalna jest dana grupa lewicowa. Aby osiągnąć ten cel, niezbędne są skuteczne instytucje demokratyczne, które służą zabezpieczeniu przekonania, że wszyscy ludzie są równi i mają te same prawa przysługujące im z urodzenia i niezależnie od dowolnych, różnicujących ich cech.

W ten sposób mamy rozpisany cały projekt nowoczesnolewicowy.

Struktura klasowa w tym podejściu polega na odróżnianiu przemijających zróżnicowań, które są pozostałością starych podziałów społecznych, kiedy to funkcję czynników produkcji pełnią jeszcze jednostki należące do gatunku ludzkiego i które należy włączyć do nowoczesnego społeczeństwa. Ponieważ nietrudno zauważyć, że ewolucja społeczna jakoś zatrzymała się na rozwiniętym Zachodzie i nie chce za żadne skarby upowszechnić się na tzw. globalnym Południu, nowolewicowcy uważają, że należy społeczeństwa zatrzymane w swoim naturalnym rozwoju przetransplantować w dużej mierze do obszarów rozwiniętych, co spowoduje, że staną się one podobne do społeczeństw rozwiniętych. Coś w rodzaju kultu cargo, którego naiwną wiarą jest to, że wyznawcy tego kultu będą kierowali się w swoich poszukiwaniach pragnieniem powtórzenia owej drogi rozwoju, jedynie słusznej.

Oczywiście, ta perspektywa jedynie słusznej ewolucji uległa wypaczeniu ze względu, z jednej strony, na to, że klasy posiadające nie muszą popierać idei zastąpienia ludzkiej służby służącymi zrobotyzowanymi. Pamiętajmy, że już Hannah Arendt całkiem przenikliwie zauważyła, że żaden robot nie zastąpi ludzkich rąk i uczuciowości, która idzie w parze. Z drugiej strony, nowoczesna lewica zwalcza „pozornych” postępowców i lewicowców, którzy rzekomo chcą utrwalenia podziału kastowego wynikającego z doszukiwania się wyższości pracy produkcyjnej nad pracą umysłową w samym fakcie wyzysku pierwszej przez drugą.

Jest to absolutna bzdura, niemniej utrwalona w ideologii nowolewicowej jako interpretacja dyktatury proletariatu jako równoznacznej z zamierzeniem uwiecznienia kondycji robotnika produkcyjnego jako jedynego gwaranta stojącego na drodze powrotu całego starego podziału klasowego.

Uwewnętrznienie przez człowieka pracy produkcyjnej (materialnej, służącej reprodukcji społeczeństwa ludzkiego) jest tu odczytywane jako przeznaczenie pracy intelektualnej pozycji hobby, rozrywki służącej zabiciu czasu – rano myśliwy, wieczorem poeta. A więc w niczym nie wychodzący ponad przeciętność.

Uczynienie z pracy kreatywnej istoty życia godnego człowieka jest uwarunkowane nadaniu owej pracy znaczenia wykraczającego ponad osobniczą zachciankę. Praca kreatywna, aby być godną istoty gatunkowej człowieka, musi zyskać wymiar obiektywny. A ten wymiar zyskuje tylko, kiedy staje się koniecznością życiową, służącą czemuś więcej niż tylko przyczynianiu sobie i innym przyjemności. Musi więc mieć charakter sprawy życiowej, zajęcia, aktywności, która daje jednostce sens społeczny, daje jej pozycję społeczną, a więc ma jakieś odniesienie do kwestii utrzymania przy życiu.

Jednym słowem, warunkiem utrzymania sensowności pracy intelektualnej, kreatywnej, umysłowej, jest to, aby była ona formą zarabiania na życie.

Praca produkcyjna (warunkująca reprodukcję materialną społeczeństwa) ma takie znaczenie, ponieważ jej waga jest wyznaczana nie przez arbitralny dekret samej jednostki czy choćby społeczeństwa przyznającego nagrody Nobla i medale, ale przez żelazną konieczność przyrodniczą, obiektywną i niezależną od ludzkiej woli. Czyli przez siłę alienującą człowieka.

Praca kreatywna, która nie ma charakteru aktywności alienującej, nie ma tej samej wagi.
Dlatego nowoczesna lewica udaje, że nigdy nie słyszała o tym, iż Marks przewidywał, że ta właśnie aktywność będzie udziałem wszystkich jednostek uczestniczących w rozwijaniu istoty gatunkowej Człowieka i, przede wszystkim, nie będzie treścią pracy zarobkowej.

Wedle Marksa, jedyną siłą alienującą pozostaje Natura.

Nie powinniśmy wcale dążyć do przerzucenia ciężaru alienacji na roboty człekokształtne. Może choćby z tego względu, że wbrew naszym wyobrażeniom te roboty uzyskałyby w naszych oczach cechę przynależności do gatunku ludzkiego. Co z tego, że stworzone by były przez nas samych? Człowiek staje się cyborgiem w coraz większym stopniu. W którym momencie robot – możliwie doskonale przypominający człowieka z krwi i kości – stałby się nieodróżnialny od istoty ludzkiej? To tylko kwestia czasu, a nie istoty rzeczy…

*

W społeczeństwach arystokratycznych, klasa posiadająca i panująca nie wykonuje pracy, chociaż podejmuje działania. Człowiek w warunkach społeczeństwa, które wyewoluowałoby do poziomu tego, co nazywamy „arystokratycznym”, a do którego wstępem jest stopniowe przekształcanie się społeczeństw rozwiniętych w społeczności przedkapitalistyczne (w adekwatnej technologicznie, ale nie esencjonalnie, postaci), straciłby w tym sensie cechę bycia człowiekiem. Przejąłby ją robot. Czyli, w efekcie nie nastąpiłaby żadna istotna zmiana.

Cechą charakterystyczną aktywności (w odróżnieniu od pracy), jak podkreśla Hannah Arendt, jest jej zasadnicza niemoc zmieniania czegokolwiek. Aktywność tworzy archetypy, które służą opowieściom utrzymującym świat w bezruchu. Jest to wynik faktu, że świat rozwija się od bezruchu do ruchu i przechodzi znowu w bezruch – na innym poziomie.

Duchowość, wyższa kultura, ma za zadanie utrzymywać bezruch na jednym poziomie, ponieważ zmiany są bolesne, a więc złe.

*

Bezruch związany ze społeczeństwem klasowym jest automatycznie kojarzony z pokojem społecznym, czyli z nieobecnością Zła. Bo Zło jest rozumiane jako zmiana, co wykazaliśmy wyżej.

*

Błędem nowoczesnej lewicy jest przekonanie, że społeczeństwo bezruchu, braku obiektywizacji w wyniku podporządkowania konieczności przyrodniczej, ma jakąkolwiek motywację, aby widzieć sens w istnieniu struktury społecznej potrzebującej najróżnorodniejszych grup społecznych o niejasnej, społecznej użyteczności.

Właściciele środków produkcji i ich rodziny to inna sprawa – nikt nie kwestionuje ich prawa do istnienia, ponieważ wynika ono z faktu przynależności do klanu. Wąska grupa usługodawców różnorodnych znajduje uzasadnienie swego istnienia w przydatności tym, którzy mają realną siłę nabywczą. A więc własność zasobów przyrodniczych. Wraz z unicestwieniem klasy producentów bezpośrednich, niezbędnych do przetwarzania zasobów naturalnych w celu produkcji dóbr materialnych służących przetrwaniu ludzi, zanika potrzeba istnienia grup zajmujących się obsługą ludzkich potrzeb owych producentów. Ludzkie potrzeby wynikają z życia w społeczeństwie i kształtują się pod wpływem kultury i jej upowszechniania. Dopóki nie zaczniemy zaspokajać ludzkich (społecznych) potrzeb robotów, nie ma potrzeby utrzymywać grup pośrednich, ponieważ klasy panujące nie będą wydawać środków na utrzymywanie grup zbędnych i niezatrudnionych pracowników (siły roboczej).

Nowoczesna lewica twierdzi, że pracownicy najemni tworzą bogactwo społeczne i że to oni utrzymują właścicieli kapitału. A więc, gdyby przestali pracować, kapitał przestałby zarabiać. Jednak przejęcie firm przez tych pracowników tylko sprawia, że musieliby oni przejmować funkcje kapitału, czyli pozyskiwać dobra materialne w zamian za swoje usługi. Takie było doświadczenie różnych spółek pracowniczych w historii i jak dotąd, mimo długiego czasu, nie zdołały one zastąpić systemu kapitalistycznego niekapitalistycznym ani stworzyć warunków dla rozwoju krajów nierozwiniętych, co następuje dopiero teraz, na bazie kapitalistycznej z elementami większej równości partnerów – być może złudnej, przy okazji tworzenia się świata wielobiegunowego na możliwych, choć niezbyt pewnych gruzach świata demokratycznego dobrobytu.

Nie stwarza to podstaw dla realizacji nowolewicowego projektu oparcia przyszłego, bezklasowego społeczeństwa na fundamencie podziału wartości, z nieuniknioną kradzieżą produkcji materialnej i zasobów materialnych świata.

Prawicowy projekt z jego wizją powrotu do świata ludzkiego, gdzie wszystkie relacje społeczne przebiegają między ludźmi, nierównymi i ze zgodą na owe nierówności, które wydają się bardziej atrakcyjne niż odhumanizowane relacje proponowane przez nowoczesną lewicę, obiecuje włączenie wszystkich członków społeczeństwa. Każdy jest potrzebny, ponieważ społeczeństwo zachowuje swoje zróżnicowanie klasowe, konieczne dla stworzenia bazy do samozadowolenia dla klas panujących. Klasy podporządkowane są niezbędne dla poczucia klas panujących, że są pod każdym względem wyższe i lepsze, nie mówiąc już o potrzebie pracy produkcyjnej, czyli stwarzającej dobra materialne, niezbędne dla przetrwania.

*

Czy nie jest utopijne przekonanie, że można cofnąć kapitalizm do okresu budowania społeczeństwa burżuazyjnego, do jego heroicznej fazy emancypacyjnej, nie skażonej wewnętrznymi sprzecznościami? Państwa narodowe stanowią gwarancję przyszłych konfliktów, które godnie zastąpią dzisiejsze. Już dziś można usłyszeć głosy, że wojny ekonomiczne będą miały przynajmniej tę zaletę, że będą rozwiązywały jakiś problem, co z tego, że kosztem niesprawiedliwości?

Raz na wozie, raz pod wozem…

Współcześnie, wojna na Ukrainie coraz dosadniej obnaża cechę beznadziejności tego sposobu w dążeniu do rozwiązania konkretnego problemu istniejącego ponoć w relacjach obustronnych Rosji i Ukrainy. Ten konflikt, poza szerszym wymiarem konfrontacji zupełnie w innej sferze globalnego podziału pracy między regionami rozwiniętymi a rozwijającymi się i rozpychającymi się łokciami z musu, ma wymiar filozoficzny, nawiązujący do poruszanych tu kwestii.

Charakterystyczne jest to, że nowoczesna lewica zasadniczo (z istotnymi wyjątkami) opowiada się za narracją o biednej Ukrainie zaatakowanej przez rosyjski imperializm. Ta narracja wynika z nowolewicowej ideologii zakorzenionej w postrzeganiu Rewolucji Październikowej jako wyrazu owego totalitarnego projektu mającego źródło w domniemanym fetyszu „robociarskim”. A więc przypisywaniu projektowi wyzwolenia klasy bezpośrednich producentów cech likwidujących dezalienację gatunku ludzkiego – o czym pisaliśmy wyżej.

Cecha braku problemów w tym konflikcie, które nadawałyby się do rozwiązania, jest tu szczególnie widoczna w stosunku do stron konfliktu. Przede wszystkim, charakterystyczne jest pomijanie przez lewicę nowoczesną kwestii ludności Donbasu, co jest pozornie dziwne w przypadku nurtu ideologicznego tak wyczulonego na problemy mniejszości. Donbas jest w tej optyce przedłużeniem imperializmu rosyjskiego, dodatkowo ma związki z przebrzmiałym sposobem gospodarowania (przemysł poradziecki, który nie został zlikwidowany, tak jak to się stało z przemysłem szczęśliwych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, przyłączonych do Unii Europejskiej). W tym sensie, Donbas jest uosobieniem wszystkiego, co nowoczesnej lewicy jest głęboko wstrętne. Z tego względu nie zasługuje na współczucie. Ludność Donbasu okazała się całkowicie zniewolona i z własnej woli zniewolona przez oligarchię lokalną, która przejęła lokalny przemysł z braku laku i zbudowała swoją oligarchiczność na tym, co miała do dyspozycji. Przywiązanie Donbasu do „anachronicznych” sektorów gospodarki czyni z niej wspólnika totalitarnego projektu radzieckiego, co jest potęgowane nostalgią tej ludności za czasami ZSRR.

Tak więc, stosunek nowoczesnej lewicy do wojny rosyjsko-ukraińskiej jest uwarunkowany całym tym rozumowaniem, co powoduje, że lewica albo nie ma wątpliwości, co do agresora, albo nie jest w stanie przyjąć jednoznacznej postawy, ponieważ jej pozycja jest uzależniona od uczestnictwa w progresywnej ewolucji społeczeństwa burżuazyjnego i postkapitalistycznego. I od wizji transformacji tego społeczeństwa w społeczeństwo zdezalienowane, a więc wolne od produkcji materialnej.

Nowoczesna lewica znalazła się na torze rozbieżnym ze światem antyimperialistycznym, który odbudowuje projekt odnowy kapitalizmu, a więc realizuje na siłę to, co lewica dawno obiecywała ludom uciśnionym – że któregoś dnia one także staną się rozwinięte gospodarczo i politycznie. Lewica, po rozpadzie ZSRR, wymyśliła, że realizacja tego postulatu może się zrealizować dzięki przyłączeniu całego świata do Zachodu. Ponieważ nie będzie to się realizowało poprzez rozwój gospodarczy – ogólnie szkodliwy dla klimatu (niezależnie od tego, czy rację mają przeciwnicy, czy zwolennicy tezy o wpływie ludzkości na zmiany klimatyczne) – to należy włączyć Globalne Południe w podział wartości zawłaszczanej przez kapitał.

W tym dziele, społeczeństwa Globalnego Południa wkładają patyki w szprychy lewicowego roweru, albowiem chcą rozwoju gospodarki kapitalistycznej z utopijną wizją sprawiedliwszego międzynarodowego, kapitalistycznego podziału pracy, czego gwarancją ma być BRICS+.
Nietrudno zgadnąć, że ten projekt kładzie na łopatki cały ideologiczny koncept nowoczesnej lewicy, z konsekwencją jej całkowitego zaniku.

Lewica upiera się przy starej, zdewaluowanej koncepcji, dla której ostatnią szansą jest totalitarna wizja elit globalnych, krytykowana z powodu jej odhumanizowania. Krytycy nie dostrzegają, że dla nowoczesnej lewicy i dla globalnej elity szansą na przechowanie cywilizacyjnych i kulturowych wartości osiągniętych na trudnej drodze całkowitego oderwania się od przyrodniczej konieczności, czyli alienacji, jest powszechne odhumanizowanie jako ostateczny szczebel ewolucji.

Warto zwrócić uwagę na różnice i analogie stosunku do Donbasu i do Gazy, przy zachowaniu proporcji. Mieszkańcy Gazy dla części nowoczesnej lewicy nie są nosicielami jakiejś wizji gospodarki i stosunków społecznych ulokowanych w „totalitarnych” tradycjach. Ten brak obciążenia stanowi o statusie ofiary Palestyńczyków, mimo wekslowania problemu na tory „potępienia wobec Hamasu” przez media głównego nurtu oraz drugą część nowoczesnej lewicy.
Ta druga część lewicy bardziej kieruje się projektem cywilizacyjnym, którego nosicielem na Bliskim Wschodzie jest Izrael, a którego wyznawcą w Europie jest niemal cała nowoczesna lewica. Tak jak nowoczesna lewica poświęca Donbas jako barierę na drodze do nowoczesności i realizacji projektu przyszłego społeczeństwa postkapitalistycznego w wymiarze gwarantowanym przez globalną elitę, która już przekroczyła przemysłowy etap kapitalizmu, tak inna część nowoczesnej lewicy poświęca sprawę Palestyny na ołtarzu obrony tej drogi ewolucji. Wygrana sprawy palestyńskiej oznacza postawienie na porządku dnia kwestii odbudowy systemu totalitarnych kalifatów, które są równoważnikiem narodowych państw suwerennych na Zachodzie.

W ten sposób nowoczesna lewica jest zakładniczką własnych projektów antymarksistowskich.
Trudno jej żałować.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
14 listopada 2024 r.