Canard Réfractaire punkt po punkcie przedstawił powody ekonomiczne, dla których rozpętanie wojny na Ukrainie było dla Rosji skrajnie niekorzystnym pociągnięciem. Rosja odcięła się od wielu rynków (zachodnich), bez których nie może funkcjonować. W efekcie, dowód opiera się na tym, że ten konflikt przyniesie gospodarce rosyjskiej niemal pełne uzależnienie się od chińskiego partnera. Całość błyskotliwie i przekonująco przedstawionego rozumowania znajduje się pod adresem:
Co więcej, autor przytacza argumentację przedstawioną przez prezydenta Putina (denazyfikacja, zbrodnie na ludności cywilnej w Donbasie przez rząd w Kijowie) i stwierdza, iż jest ona dla niego nieprzekonująca. Ponadto, w efekcie rozpoczęcie działań wojennych doprowadziło do strat ludzkich wśród samych Rosjan, co z kolei sprowokowało naturalny odruch kontestacyjny w rosyjskim społeczeństwie. Przy okazji, władza straciła na wiarygodności, ponieważ wraz z sytuacją wojenną zmienił się dyskurs oparty na przytoczonych wyżej argumentach przemówienia Putina, co prowadzi do utraty wiarygodności. Władza musi odwoływać się do argumentacji nacjonalistycznej, aby utrzymać resztki poparcia.
Nie zajmiemy się tutaj drobiazgowym przedstawianiem argumentacji. Sam autor wywodu dochodzi do wniosku, że nie prowadzi on do odpowiedzi na pytanie, dlaczego w tej sytuacji, Rosja jednak zdecydowała się na ten fatalny z jej perspektywy krok. Ważne jest stwierdzenie, że ekonomiczne powody nie przynoszą oczekiwanej odpowiedzi. Co więcej, przebieg operacji wojennej prowadzi do skutków wręcz odwrotnych od oczekiwanych, co pokazano wyżej.
A więc, analiza ekonomiczna prowadzi do wniosku, że w interesie Rosji w żaden sposób nie leżało rozpętywanie wojny, gdyby nie to, że… ją rozpętała.
Nie jest to tylko przypadłość gospodarki rosyjskiej, jak podkreśla autor. Również gospodarka niemiecka nie ma żadnego interesu w odcinaniu się od dostaw rosyjskiego gazu. Gdyby nie to, że… właśnie się odcięła.
To pokazuje, że obecnie kraje kapitalistyczne nie mogą dowolnie forsować swoich interesów, ale muszą się liczyć z nadrzędnym interesem kapitału hegemonicznego. Czyli amerykańskiego. Dopiero po zaspokojeniu interesu hegemona, pozostałe kapitały narodowe mogą walczyć między sobą o ochłapy.
Można powiedzieć, że Canard Réfractaire ma wszystkie elementy puzzle’a w ręku, gdyby nie to, że… stwierdza, iż potrzebuje jeszcze jednego, ale kluczowego elementu, aby dojść do prawdy. Tym elementem jest… mafijny charakter rosyjskiej oligarchii.
Oczywiście, mafijny charakter rosyjskiej oligarchii jest w tym rozumowaniu powiązany z charakterem systemu realnego socjalizmu, a nie z kapitalistycznym charakterem transformacji lat 90-tych. W wyobrażeniu Canard Réfractaire, biurokratyczne państwo radzieckie funkcjonuje jako system korupcji przeżerającej całość struktur społeczno-ekonomicznych w każdym momencie życia i na każdym szczeblu. Podczas gdy transformacja, w wyobrażeniu Canard Réfractaire, rozpoczęła dzieło kreacji narodowej burżuazji, drobnego czy wielkiego kapitalisty zainteresowanego rozwijaniem krajowego przemysłu, inwestowaniem w tenże przemysł, początek lat 2000-ych przyniósł pojawienie się grupy mafijnej zorganizowanej wokół Putina, który uosabia w tej logice przebicie się na powierzchnię starych, radzieckich metod żerowania na gospodarce.
Ta interpretacja jest kompatybilna z dominującym nurtem na lewicy, który uważa, że ruch ku restauracji kapitalizmu w byłym świecie realnego socjalizmu może nie jest wymarzoną opcją, ale na pewno krokiem w dobrym kierunku. Jak stwierdza się w omawianym filmiku: lepsza narodowa burżuazja z jej interesami, ale też z systemem prawnym, niż naruszająca wszelkie możliwe porozumienia społeczne mafia.
Prawda. Gdyby nie fakt, że kształtowanie się systemu mafijnego, który okrzepł pod koniec lat 90-tych jako oligarchia, był właśnie istotą procesu transformacji ustrojowej, który przechodziła Rosja po upadku ZSRR. Ta właśnie transformacja nie mogła dokonać się inaczej, jak metodami mafijnymi, gdyż tylko takimi metodami możliwe było zawłaszczenie przez „przedsiębiorców” niezbędnym dla uruchomienia biznesu kapitałem.
Faktycznie, w tym procederze udział brali funkcjonariusze dawnych struktur partyjnych i administracyjnych, czerpiąc z tego własne korzyści. W państwie biurokratycznym korupcja była mimo przekonaniu Francuzów o unikalnym charakterze ich demokracji ograniczona istniejącymi normami prawnymi, zaś ich gwałcenie nie miało rozmiarów większych niż na Zachodzie. Tym bardziej, że stawka, o którą szła ewentualna gra korupcyjna, była śmieszna z perspektywy Zachodu.
I właśnie dopiero z prywatyzacją opartą na bezpośrednim rozkradaniu majątku społecznego stawka ta wzrosła niebotycznie. Mafijnymi interesami zajmowała się jakże demokratyczna ekipa prezydenta Jelcyna, którego naznaczonym przez tego capo di tutti capi spadkobiercą stał się właśnie Putin.
Przeciwnie do tego, co twierdzi Canard Réfractaire, wraz z nastaniem początku nowego stulecia i zakończeniem podziału prywatyzacyjnego, czyli bogaceniem się na pozbawianiu społeczeństwa wszystkich pozostałych po ZSRR zasobów, nastała pora, aby dziecko mafii – oligarchia rosyjska – zaczęło się zastanawiać nad tym, jak się przekształcić w szacownych, kapitalistycznych przedsiębiorców.
Nasz autor przywołuje obraz klasy wzbogaconych obywateli, którzy chcą rozwijać gospodarkę, inwestować w nią, bo to służy ich interesom prywatnym, a przy okazji realizują interes ogólny, choć na modłę kapitalistyczną. Ta klasa rozwijać chce relacje z Zachodem, zdobywać nowe technologie i wykorzystywać je dla rozwoju krajowej gospodarki.
I tu pojawia się zasadniczy problem. W przeciwieństwie do krajów satelickich wobec ZSRR, sama Federacja Rosyjska jest izolowana jako państwo i utrzymywana poza strukturami gospodarczymi Europy, ale i poza strukturą bezpieczeństwa, jaką jest NATO. Nasz autor w ogóle nie bierze pod uwagę tego elementu puzzle’a. Oczywiście, można powiedzieć, że relacje ekonomiczne między biznesmenami rozwijają się mimo wyraźnego braku miłości do kraju dziedziczącego po ZSRR nie tylko broń atomową, ale i niechęć Zachodu. Co więcej, owi rosyjscy biznesmeni, którzy stanowią podstawowy trzon mafijnej struktury czasów Jelcyna, zaczynają być na Zachodzie przyjmowani jako opoka demokratycznych sił sprzeciwiających się politycznej i autorytarnej władzy Rosji.
Interesom ekonomicznym Zachodu (głównie Europy Zachodniej) służy utrzymywanie gospodarki rosyjskiej na poziomie przemysłu wydobywczego, pracującego na zachodnie potrzeby, do tego sprzedającego swe zasoby po zaniżonej cenie. Relacje z Rosją w dziedzinie gospodarczej nie będą z definicji wychodzić poza te, które charakteryzują relacje między wschodem a zachodem kontynentu. Do Europy Wschodniej, która na życzenie Zachodu uległa dezindustrializacji wcześniej i brutalniej, niż dokonała się ona w Europie Zachodniej (nie zauważono jej skutków aż do czasu kryzysu rosyjsko-ukraińskiego), przeniesiono najbardziej prymitywne etapy produkcji, nie wymagające wysokiej technologii, ale taniej siły roboczej. A przecież były to kraje włączone do UE. Relacje narzucone Rosji i rosyjskiej gospodarce były dokładnie takie same, z tą różnicą, że nie były one łagodzone dzięki pomocy unijnej i dlatego pracowały na destabilizację sytuacji politycznej w Rosji dzięki temu, że przejście do instytucji demokratycznych było tam jeszcze trudniejsze niż w Europie Wschodniej.
Nasz autor domaga się, aby biznesmeni rosyjscy, wzbogaceni na nieekwiwalentnej i kolonialnej wymianie z Zachodem, inwestowali w przemysł rodzimy. Warto tu więc przytoczyć rozważania ekonomisty, Rusłana Dzarasowa, dla którego nie jest tajemnicą mechanizm repartycji kapitału w tego typu kolonialnej relacji ekonomicznej. Aby móc przekuć zarobione środki z eksportu surowców, trzeba móc zakupić za zarobioną walutę niezbędną technologię. Do tego produkcja własna musiałaby być konkurencyjna na rynku światowym, aby przynosiła zyski. Oczywiste jest, że te zyski nie byłyby w pierwszym, ani nawet w kolejnych okresach, konkurencyjne z zyskami ze sprzedaży surowców. Dlatego kapitał peryferyjny inwestuje raczej w luksusową konsumpcję oraz w papiery wartościowe krajów zachodnich, inwestując silnie, ale w gospodarkę konkurencji, kosztem własnej. Gospodarka zajmująca pozycję dostarczyciela surowców w międzynarodowym kapitalistycznym podziale pracy rzadko ma więc możliwość własnego, wewnętrznego rozwoju. Poza Rosją, przykładem tego mechanizmu są bogate w zasoby naturalne kraje Afryki, które nie potrafią się wydobyć z tego zaklętego kręgu przez nawet dłuższy niż Rosja czas. A przecież nie były one izolowane, a wręcz przeciwnie, cieszyły się szczególnym zainteresowaniem i opieką państw kapitalistycznych.
Aby inwestować w rozwój własnej gospodarki należy mieć zapewnione rynki zbytu. Przy skonfigurowanym już kształcie międzynarodowej wymiany, jest to zadanie nader trudne. Taka możliwość pojawia się w sprzyjających okolicznościach, jakimi pod koniec XX w. była delokalizacja przemysłu do Azji Południowo-Wschodniej, na której skorzystały Chiny.
Zachód zasadnie uważa ten fakt za naganny przejaw braku czujności ze swojej strony i obecnie stara się go z całej mocy naprawić. W stosunku do Rosji nie popełniono tego błędu. W Rosji, przy nigdy dość docenionej pomocy Zachodu, mafijny kapitał oligarchiczny nie może przekształcić się w „normalną” narodową burżuazję.
A jednak, wewnętrzna sprzeczność między oligarchią popieraną przez Zachód z przyczyn politycznych i ekonomicznych a wciąż dławionymi zalążkami narodowego kapitału narasta do granic wybuchu. Przeciwnie niż Canard Réfractaire uważamy, iż „mafia” u władzy w Rosji jest wyrazicielem tej sprzeczności. Z jednej strony, oligarchia jako udany zalążek wynarodowionej elity utrzymującej kraj w neokolonialnej zależności od kapitału zachodniego, nie ma potrzeby zmieniać nic w cofniętej od czasów ZSRR strukturze ekonomicznej i społecznej kraju. Z drugiej strony, jako komitet zarządzający interesami całości klasy kapitalistycznej, władza ulega presji narodowej, liberalnej burżuazji żądającej zaprzestania hamowania rozwoju kapitalistycznego w Rosji.
Liberalna, zalążkowa burżuazja rosyjska rozumuje tak samo jak Canard Réfractaire: to, że Rosja nie może się rozwijać jako normalna gospodarka liberalnego kapitalizmu, jest winą rządu, który ma charakter mafii i chce wymuszać okup na ledwie dyszącej gospodarce rosyjskiej. Gdyby się pozbyć tego rządu, to Zachód z otwartymi ramionami przyjąłby rosyjskiego konkurenta, zarzuciłby go nowinkami technologicznymi i przywilejami handlowymi…
Wspaniale, gdyby nie to, że to całkowicie nierealne marzenie.
Wystarczy popatrzeć na Chiny…
Wystarczy chcieć obserwować, żeby zauważyć, iż ten sam mechanizm zablokowania rozwoju własnej burżuazji narodowej ma miejsce w Europie Wschodniej (oraz Południowo-Wschodniej), co prowadzi do ubożenia krajów regionu i do wzrostu nastrojów nacjonalistyczno-populistycznych. Mechanizm jest dokładnie ten sam.
Dlaczego gospodarka izolowanej i poddawanej wszelkiej presji politycznej, wreszcie sankcjom, Rosji miałaby lepszą perspektywę rozwoju niż gospodarka takiej, dajmy na to, Polski. A przecież rząd nacjonalistyczno-populistyczny Polski nie ukrywa oceny (podzielanej przez wystarczająco liczny elektorat), że struktury UE są nie tylko przegniłe, ale wręcz szkodliwe dla państwa narodowego i zwalcza je aktywnie. Nie przestając zagarniać korzyści, których kraje izolowane nie mają.
Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że komitet zarządzający interesami burżuazji rosyjskiej jako klasy musiał podjąć walkę z oligarchią ukraińską, aby umożliwić swoim kapitalistom narodowym jakiś manewr.
Przede wszystkim, „mafia” rosyjska i ukraińska (jeśli przyjąć terminologię Canard Réfractaire) są do pewnego czasu tworem łącznym i nierozłącznym. Oligarchia ukraińska ukształtowała się dzięki przyzwoleniu na złodziejstwo i korupcję w sektorze energetycznym, opartym na własności rosyjskiej. Przez jakiś czas obie oligarchie – jako burżuazje kompradorskie – miały wspólny interes. Oligarchia ukraińska istniała i rosła dzięki szczodrości oligarchii rosyjskiej. Jednak wraz z rozchodzeniem się społeczeństw i struktur państwowych, w sytuacji pogłębiającej się izolacji Rosji, pozostawanie w sojuszu z braćmi syjamskimi stawało się dla oligarchów ukraińskich coraz mniej opłacalne. A mówiąc ściślej – niebezpieczne. Już nie musieli liczyć na legitymizację swych zagrabionych majątków na władze rosyjskie, ale znaleźli sobie innego sponsora i mentora: kapitał zachodni. Szczególnie amerykański, który nie ingerował w miodowy miesiąc kapitału zachodnioeuropejskiego z oligarchią rosyjską. Do czasu…
Wielki kapitał działający na rynkach międzynarodowych ma ogromne znaczenie dla systemu kapitalizmu wewnętrznego. Najprościej mówiąc, przygotowuje on teren pod opłacalność działania rynku wewnętrznego. Funkcjonowanie gospodarki wyłącznie we własnych granicach nie daje znanej z dziejów kapitalizmu dynamiki rozwoju. Jeżeli podstawą dla tej dynamiki jest sprawna gospodarka krajowa, mająca mocne i stabilne podstawy, to jeśli kraj nie będzie konkurencyjny na zewnątrz, wówczas zmienia się automatycznie w… tzw. otoczenie niekapitalistyczne. Gospodarka rynkowa nie musi być kapitalistyczna. Może to być gospodarka mniej lub bardziej zrównoważona. W jakimś sensie oparta na prawie zamkniętym cyklu przetwórczym. Inaczej – na autarkii. Tak jak to miało miejsce w przypadku ZSRR. Oczywiście, rzeczywistość nieodmiennie odbiega od modelu, ale istota jest właśnie taka. Dlatego kapitał ma przymus ekspansji, bo w przeciwnym przypadku wpada w spiralę uzależnienia i staje się coraz mniej prawdopodobne wyrwanie się z tego zaklętego kręgu pogłębiającego się zacofania, które jest relatywne w stosunku do dynamicznej gospodarki kapitalistycznej.
Dlatego izolacja gospodarcza jest aktem agresji. Tak jak była w okresie ZSRR.
Dla kapitału rosyjskiego sojusz z oligarchią ukraińską był sposobem przezwyciężenia tej izolacji, która zabijała w gospodarce rosyjskiej wszelkie szanse na rozwój „normalnego” mechanizmu rynkowego i drobnego kapitalisty, jak to postuluje Canard Réfractaire. Ten układ z ukraińską oligarchią był przymusem dla oligarchii rosyjskiej, ale ze względu na bogactwa naturalne Syberii, oligarchom rosyjskim wydawało się, że potrafią zachować przewagę w tym układzie. Problem w tym, że burżuazja kompradorska (a taką jest każdy kapitalista, który może wejść na rynek dający wyższe zyski, czyli zagraniczny) nie czuje się związana mocno z krajem rodzinnym. Wielki kapitał jest ponadnarodowy. Narodowy jest tylko w przypadku hegemona, ponieważ przynależność do stronnictwa hegemona obiecuje dostęp do najwyższych zysków.
Sytuacja jest więc paradoksalna, ale znana z historii. Wielki kapitał potrzebuje państwa, aby narzucić swoją hegemonię i zyskać możliwość maksymalizacji zysku w świecie, w którym konkurencja staje się coraz bardziej zażarta. Ale jednocześnie, wielki kapitał jest gotów zmienić barwy narodowe, jeśli tylko ubranie się w inne obiecuje więcej. Tymczasem komitet zarządzający interesami klasy kapitalistów musi grać tymi kartami, które ma w ręku. Jeśli nie może gwarantować swojemu kapitałowi pozycji hegemona, to przynajmniej powinien zapewnić jej miejsce w obozie hegemona. Dlatego ekipa Putina rozpaczliwie szuka porozumienia za wszelką cenę. Jeśli nie uzyska tego porozumienia, wielki kapitał kompradorski przejdzie na drugą stronę barykady. Izolacja Rosji w sytuacji, w której Europa Zachodnia wydawała się zależna od surowców rosyjskich, wydawała się nieracjonalna.
Tymczasem, Europa Zachodnia chętnie korzystała z tanich nośników energii i innych surowców, ale jednocześnie trzymała się kurczowo hegemona amerykańskiego z prostej przyczyny, że w sytuacji, w której znalazłaby się w tym samym szeregu, co izolowana Rosja, jej wielki kapitał odwróciłby się od niej bez wahania. W jakimś sensie dowodzi tego fakt, że wielki kapitał spokojnie przymierza się do przeniesienia się za ocean w perspektywie narastającego europejskiego kryzysu. Oligarchia rosyjska straciła łącznika z kapitałem zachodnim w postaci oligarchii ukraińskiej, która została trafnie zdiagnozowana przez USA jako żywotne ogniwo utrzymujące kruchą równowagę ekonomiczną i polityczną Rosji.
Rosja zagrała więc swoją drugą kartą, a mianowicie uzależnieniem Europy od jej zasobów surowcowych. Okazało się jednak, że dla komitetów zarządzających państw europejskich ważniejsze jest utrzymanie pozycji w obozie hegemona. Chociażby to groziło samobójstwem własnej gospodarki. Państwa są jednak zakładnikami wielkiego kapitału, a nie drobnej przedsiębiorczości czy klasy średniej. Odtworzenie drobnej przedsiębiorczości jest zawsze możliwe, natomiast odzyskanie pozycji w międzynarodowym podziale pracy – już nie.
Gdyby nie to, że… sytuacja skomplikowała się o tyle, że desperacki ruch Rosji zrobił wyrwę w tamie potencjale buntu nagromadzonego w skali świata. Ten bunt zachwiał hegemonią USA, choć jej nie obalił. Na tej wyrwie może skorzystać gospodarka chińska. Wiadomo, że wielki kapitał nie ma czci ani godności. Jeśli stosunek sił zmieni się na korzyść potencjału buntu, wielki kapitał przestawi się na całkowicie nowe sojusze bez zmrużenia oka. Komitet zarządzający interesami burżuazji to najprostsza sprawa, wystarczy machnąć ręką, aby go rozpędzić i utworzyć nowy, który z równą zajadłością i szczerym przekonaniem będzie bronił nowego wyznania wiary kapitalistów.
Jednym słowem, wszystko jest możliwe…
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
24 grudnia 2022 r.