Znacząca część lewicowej rodzinki schowała się przed nami na Facebooku, pozostali udają, że nas nie widzą – wszak nie zagrażamy im w tzw. realu. O ile ta druga taktyka jest tylko odmianą tradycyjnej postawy politycznego mainstreamu wobec marksistowskich niedobitków, o tyle ta pierwsza to rezultat zaledwie paru naszych potyczek z lewicową rodzinką.
Przy obecnym układzie sił na dużej scenie politycznej możemy za przyzwoleniem wszystkich „partii władzy” – również tych w opozycji – wyciąć w pień, to co jeszcze rusza się na nowej radykalnej lewicy.
Zdając sobie z tego sprawę, gotów byłbym nawet życie darować, odstępując od roli kata. Ale topór raz wzniesiony w górę, siłą ciążenia spada na kretowisko pod nogami.
Jedyne miejsce bezpieczne znajduje się pod solidnym zakrwawionym pniakiem – docelowym miejscem przeznaczenia nowej radykalnej lewicy na polskim zadupiu.
Drwalom podziękujcie za życie po życiu.
Szybko porastacie grzybnią.
Nie przymierzam się do roli Wyrwidęba. W dodatku na bakier jestem z obsługą ciężkich maszyn, używanych powszechnie przy wyrębie.
Taki już los grzybiarza.
Straciłem przez nich niejedno grzybowe poletko.
Jakie tu były pierwsze osaki i prawdziwki!
A teraz tylko kanie i… ścieżki rowerowe (pozdrawiam Piotra Ikonowicza – tego co ich urokowi się oparł – daruję ci życie).
Równie chętnie bym ścieżki rowerowe zaorał wraz z nowymi osiedlami.
Oby więcej chętnych!
Nieomal cała współczesna cywilizacja pracuje na to.
Na razie pełną piersią oddycham ścinając w Rosji wraz z partnerką największe osaki – w różnych odcieniach czerwieni.
Te na polskim zadupiu jeszcze przyrastają wraz z grzybnią.
Na sobotę zapowiadają opady i Manifę Tarczy Społecznej – poczekam, aż się który wychyli.
Zawsze w kieszeni noszę miniaturkę szwajcarskiego wojskowego scyzoryka z krzyżykiem.
Scyzoryk, scyzoryk – tak na mnie wołają (https://youtu.be/csWUE63kiTg).
Jebać warszawkę!
Pozdrawiam prowincję!
Włodek Bratkowski
29 maja 2020 r.