z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Gdybym brał na poważnie deklaracje zwolenników „obiektywnej dialektyki ruchów społecznych” – takich jak Zbigniew Marcin Kowalewski (spec od „obiektywnej dialektyki Solidarności”), czy choćby „najlepszego ucznia”, jego i Samir Amina, Borysa Kagarlickiego – musiałbym uznać, że jest już w toku. Oczywiście – nie bez „drobnych” powikłań.

O tych ostatnich wspomina Steven Reynolds (patrz:)

Partia Pracy: socjalistyczne odrodzenie kontra widmo blairyzmu

, jak również Borys Kagarlicki w swym ostatnim – wreszcie wyważonym – streamie:

.

Przy okazji dziękuję Wojciechowi Łobodzińskiemu za tłumaczenie, a Strajk.eu za udostępnienie. Tym samym dołączam się do sztafety.

WAS NA TO ZWYCZAJNIE NIE STAĆ.

Przejdźmy do kolejnej oczywistości – nie będę tu omawiał streamu, ani wyróżnionego tekstu – każdy może do nich sięgnąć. Zaznaczę tylko, że Borys Kagarlicki, odpowiadając na pytanie o koncepcję Walerija Sołowja (patrz:)

i możliwość w Rosji ZWROTU W PRAWO, takowy w myśl „obiektywnej dialektyki ruchów społecznych” co najmniej ZAKWESTIONOWAŁ („вряд ли” – patrz: 0.26.05 minuta streamu), by nie powiedzieć wykluczył, skoro nadal próbuje skontaktować się z nim, by zaprosić na swój kanał YouTube. Pewnie wydaje mu się, że różnice są do przezwyciężenia.

I tu się myli.

TEORETYCZNE PODSTAWY TEGO BŁĘDU DLA NOWEJ RADYKALNEJ LEWICY NIE SĄ OCZYWISTE.

Z punktu widzenia „klasy pracowników najemnych”, „klasy pracowniczej” czy „klasy robotniczej” traktowanej SZEROKO, jako synonim dwóch pierwszych – między interesami grup społecznych, w imieniu których wypowiada się W. Sołowiej, a tymi, które stara się reprezentować Borys Kagarlicki i gros nowej radykalnej lewicy, NIE MA SPRZECZNOŚCI ANTAGONISTYCZNYCH. Sprzeczności takie są tylko między burżuazją a klasą robotniczą czy jeszcze szerzej: między burżuazją a proletariatem. WĄSKIE PODEJŚCIE odwołujące się do dyktatury proletariatu, a ściślej jego jądra – KLASY ZWIĄZANEJ Z PRODUKCJĄ MATERIALNĄ (nota bene nie chodzi tu wyłącznie o wyróżniony przez Michaiła Popowa „фабрично-заводской рабочий класс”) WCIĄŻ POZOSTAJE WYKLUCZONE Z DEBATY NA LEWICY – JEST WRĘCZ NIEOBECNE, mimo naszych usilnych starań i zabiegów.

Z postawionej przez nas za Karolem Marksem kwestii teoretycznej sporo wynika – ilustracją jest wspomniany wykład W. Sołowja, który w imieniu reprezentowanych przez siebie grup społecznych i swoich zwolenników nawet kwestię wywłaszczenia oligarchów czy uspołecznienia kluczowych zakładów przemysłowych i wielkich „państwowych” korporacji odsuwa w niebyt (można je co najwyżej drobić i dzielić ku uciesze wielkich światowych korporacji). Jego zdaniem nawet co poniektórzy oligarchowie mogą jeszcze zasłużyć się dla ojczyzny – przecież nie chcą być zapamiętani przez rodaków jako właściciele wielkich jachtów – w dodatku w gronie dziwek.

Tolerancyjność W. Sołowja i „klasy kreatywnej” może zadziwić – zniszczony według niego powinien być przede wszystkim aparat propagandowy, który oskarża on o „zbrodnie”. A dalej to już po kolei i według zasług. Przy tym profesor zapewnia, że jest przeciwnikiem lustracji. I co najważniejsze – NIE MA ŻADNEGO ZAGROŻENIA Z ZACHODU.

CZEGO JESZCZE JEST PRZECIWNIKIEM? – TO SIĘ DOWIEMY, gdy Borys Kagarlicki zaprosi go do siebie. Albo i nie – Borys unika konfrontacji z rzeczywistością i „niepotrzebnych” scysji na antenie czy streamach.

MY – WRĘCZ PRZECIWNIE.

MOŻEMY POWIEDZIEĆ OTWARCIE: JEST PRZECIWNIKIEM DYKTATURY PROLETARIATU, BYNAJMNIEJ NIE RZĄDÓW BURŻUAZJI.

Te wystarczy nazwać „prawdziwą demokracją”, w odróżnieniu od „управляемой демократии” Putina i Surkowa.

Nie wierzę, że Borys Kagarlicki tego nie zauważył. Raczej chodzi o to, że sam on optuje za „socjalnym kapitalizmem”, a ściślej „Rosją Socjalną”. Zresztą – nie tylko on. Dochodzą do tego pozostali „demokratyczni socjaliści”, w tym posttrockista, Aleksander Buzgalin wraz ze swoim druhem – Andriejem Kołganowym.

Chętnie wyrwiemy Wam nogi z dupy – oczywiście w przenośni – w praktyce, jak ognia i dyskusji, nie przypadkiem unikacie takich okazji.

Chyba nie powiecie, że nie wiecie z kim trzymać?

NIGDY ZE ZDECYDOWANĄ MNIEJSZOŚCIĄ.

Zdecydowaną na wszystko.

Wybaczcie, że za grosz Wam nie wierzę.

Nawet Jeremy Corbyn jakiś miękki się okazał – teraz ustępuje i idzie na zgniłe kompromisy, jak i pozostali charyzmatyczni liderzy współczesnej lewicy, którzy jak Sahra Wagenknecht czują się „wypaleni”.

Niech mi już Borys Kagarlicki głowy nie zawraca „lewym zwrotem” w wykonaniu Bernie Sandersa.

Już raz się nadział.

Czy trzeba więcej?

Borys wszystko gotów jest przyjąć na siebie – włącznie z teką ministerialną w nowym rządzie. Na streamie już raz powiedział, że da se z tym radę. Wierzę.

Włodek Bratkowski
27 marca 2019 r.