z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Nie będę lał wody. Nie zamazałem ich, korzystając z narzuconej przez rząd kwarantanny:

Ledwie pociągam lewą nogą. Przyjmijmy koncyliacyjnie, że to zawodowe zwichnięcie. Teraz chodzę na piętach i depczę wam po piętach – ledwo kuśtykając. Przy tym w przeciwieństwie do was w kwarantannie utrzymuje mi się znakomity nastrój.
Mógłbym tańczyć: https://youtu.be/A6VJy3OfsvY, choć nie piję, nie palę, ale co do was mam wyrobione zdanie.

Wspomniany już post Zachara Prilepina w tłumaczeniu Mateusza Piskorskiego zebrał już 101 lajków, w tym 26 gorących czerwonych serduszek. Ma jeszcze szanse na 150. rocznicę urodzin Lenina zebrać ich tyleż, jak się jeszcze postaracie.

Co charakterystyczne polubił go wasz przewodnik – redaktor naczelny Strajk.eu Maciej Wiśniowski, który czasem zahacza o Rosję. Ma dobre układy i kontakty po obu stronach barykady. Takich co stoją w rozkroku, aż się chce kopnąć w przyrodzenie. GDYBY NIE LEWA ZWICHNIĘTA…

Ale co począć z niedoszłą kandydatką radykalnej lewicy na stanowisko prezydenta? Kto by przypuszczał, że jest… nową dupą Stevena Segala? Pewnie jako zagorzała feministka zrzuciła z siebie wdzianko, widząc zwarte szeregi partii Zachara Prilepina. W końcu to kuma „Suti vremieni” – organizacji Siergieja Kurginjana, do której lgnie teraz nowa radykalna lewica, w rodzaju Andrieja Korjakowcewa i tzw. legalnego nowoczesnego marksisty Wasilija Kołtaszowa wraz ze swoimi przyległościami.

Od biedy można to nazwać pogłębiającą się polaryzacją – drugą po konflikcie wokół Krymu i Donbasu.

W końcu to lepsze niż trwać w rozkroku lub, co gorsza, w szpagacie, gdy pękły gacie.
GDYBY NIE LEWA ZWICHNIĘTA…

Na gruncie rosyjskim często przeze mnie używanemu nieatrakcyjnemu określeniu LEWICOWA RODZINKA na zjawiskowe zjawisko odpowiada po części byt równie atrakcyjny i odrażający zarazem – ЛЕВАЯ ТУСОВКА.

Inteligenckie i około inteligenckie korzenie tego zabawowego zjawiska ujawnił w 150. rocznicę urodzin Lenina jego biograf, Właden Loginow, w rocznicowym wywiadzie od wczoraj dostępnym na naszej stronie.

Inteligencja i warstwy pośrednie czasem bawią się w rewolucję, podążając za modą.

Taka wieczna zabawa – jarmark próżności.

Jak po rewolucyjnym ruchu robotniczym po jarmarku próżności przejechał się przy okazji już walec historii. Ostały się tylko koterie i fankluby, społecznicy i rekonstruktorzy, obnoszący się ze swoją charyzmą. ЗАЛОТАЯ ПЕРХОТЬ i SREBRNY ŁUPIEŻ.

Kiedyś na tą dolegliwość wystarczył LENIN. Gdy nie stało Lenina i rewolucyjnego ruchu robotniczego wystarczył Acnosan (w aptece) lub „Brzozowa” (w budce „Ruchu”) – oba na spirytusie. Teraz niezbędny jest mocny środek, polski „Brutal” nie wystarczy. Po transformacji z rynku zginęła nawet nieodżałowana „Prastara”. Już nie stać mnie na wodę perfumowaną w rodzaju „Obsession” Calvina Kleina, która łagodnie przebijała natrętny zapach wody toaletowej Christiana Diora o groźnej nazwie „Fahrenheit”.

Sięgnąłem zatem po słynny RUSKI DEZODORANT „ПЛЕШИВЫЙ”, którego w zapasie mam jeszcze trzy skrzynki.

Rozpuszcza „złoto” i „srebro”.

Po „Prastarej” została mi tylko pusta firmowa buteleczka w delikatnej wiklinie z charakterystyczną czapeczką – plastykowym korkiem. Rozpoznawalna nawet w Afryce.

Przed każdym kto odtworzy jej produkcję CHYLĘ LENINÓWKĘ, której nigdy nie miałem i… czarne okulary.

JESTEM ZA REINDUSTRIALIZACJĄ I, JAK WIDZICIE, W PEWNYM SENSIE ZA POWROTEM DO PRL, CHOĆBY JEGO „PRASTARĄ” NAMIASTKĄ.

Dlatego z wami jeszcze nie raz zatańczę.

Włodek Bratkowski
24 kwietnia 2020 r.