„Wierzyliśmy, że koniec zimnej wojny przyniesie ostateczne zwycięstwo demokracji i zapewni wolność przyszłym pokoleniom. Byliśmy naiwni. Autorytaryzm powrócił do Rosji i Putinowska oligarchia bogaczy znalazła sojuszników na całym świecie.

Nacjonaliści, separatyści, radykałowie i kasta najbogatszych z pomocą cyberarmii dyktatora z Kremla oraz chciwych zachodnich technokratów potrafią skutecznie zagospodarować niezadowolenie – wydawałoby się – dojrzałych i odpornych na populizm zachodnich społeczeństw. Pierwsze rosyjskie cele zostały osiągnięte: brexit osłabi Unię Europejską, a Donald Trump odwróci wzrok w najważniejszym momencie. Rodzi się pytanie, jaki będzie następny krok.”

(Z opisu książki T. Snydera pt. Droga do niewolności).

„W 1989 roku Zachód tryumfował, a wszystkie narody miały nawrócić się na demokrację i wolny rynek. Niewiele zostało z tamtego optymizmu. Rosnące w potęgę Chiny, agresywna Rosja i populizm pleniący się w wielu krajach osłabiły wiarę w demokrację, a kryzys finansowy w wolny rynek. Zmiany klimatyczne, pandemia i cyfryzacja wzmacniają tylko niepokój o przyszłość.

Odpowiedzią liberałów na nowe zagrożenia był jak dotąd konsekwentny pragmatyzm wypłukujący politykę z długofalowych celów i wyższych aspiracji. Ta strategia już się jednak wyczerpała. Liberałowie wydają się dziś niezdolnie do wygrywania z radykałami z prawicy, i z lewicy.”

(Z opisu książki J. Tokarskiego pt. Czy liberalizm umarł?).

 

Oba powyższe opisy stanowią skrótowe credo współczesnych społeczeństw i propagandy, która dziś zastępuje ideologię i opartą na niej politykę. Wyrażają niepokój, który czują obywatele wolnego świata, pokrywającego obecnie cały glob – po przezwyciężeniu rozdarcia naszej cywilizacji w wyniku Zimnej Wojny.

Upadek tzw. socjalizmu realnego dokonywał się pod głęboką wiarę społeczeństw, nie tylko bloku wschodniego, że nastanie teraz demokracja i wolność, których podstawą miałby być wolny rynek. Wolny rynek ucieleśnia w sobie zarówno wolność (przedsiębiorczości, swobodnego wykorzystywania własnego talentu i pracowitości, co przyniesie oczywiste korzyści osobiste i powszechne). Wolny rynek w warunkach pełnej demokracji pozwala – w oczach obywateli – na ograniczenie jego ekscesów, tzn. egoizmu kapitalistów. W ten sposób wolność byłaby zabezpieczona, ale także ubezwłasnowolniona przez demokrację na tyle, że byłaby pozbawiona swoich złych stron.

Jednym słowem, dla lewicy, nowy ład potransformacyjny polegałby na tym, że kapitał byłby wolny w swej przedsiębiorczości, dzięki której zabezpieczona zostałaby baza państwa dobrobytu, natomiast dzięki radykalnej demokracji kapitał zostałby pozbawiony władzy nad swoimi zyskami. W ten sposób wilk byłby syty, a owca cała. Kapitał miałby pełną wolność przedsiębiorczości, natomiast demokratyczne społeczeństwo miałoby pełną dyspozycję zyskami z przedsiębiorczości na wolnym rynku.

Mniej więcej to właśnie kapitał miał na myśli skarżąc się na nordycki system państwa opiekuńczego, który był jednocześnie ideałem lewicy socjalistyczno-socjaldemokratycznej. Ten ideał mógł istnieć w rzeczywistości, ponieważ kapitał obawiał się jeszcze bardziej widma komunizmu, które bezczelnie wystawiało swą paszczę spoza pleców dobrodusznych socjaldemokratów. Co prawda, paszczęka ta była nieco przerzedzona w swoim uzębieniu, niemniej strach ma wielkie oczy i kapitalistom wydawała się paszczą co najmniej jakiegoś rekina-ludojada.

Zastąpienie choćby wypaczonego socjalizmu przez zwyczajny kapitalizm w sferze produkcji i reprodukcji życia społecznego pociągnęło za sobą odpowiednie relacje na poziomie nadbudowy, potwierdzając marksistowską tezę o tym, że byt określa świadomość, a byt – nadbudowę. A także, że relacje podziału są przesądzone na etapie produkcji. Przypomnijmy, że cała ideologia Nowej Lewicy opierała się na niezachwianym przekonaniu, iż jest dokładnie odwrotnie: demokracja w sferze nadbudowy załatwia problem sprawiedliwego podziału według potrzeb.

Dziś pisarze w typie Timothy Snydera robią kasę na opisywaniu utraconych złudzeń i poszukiwaniu tanich wytłumaczeń dla faktu, że rzeczywistość nie podporządkowała się „naukowym” pobożnym życzeniom różnych lewicujących doktrynerów, deklarujących skądinąd przeżycie się podziału na lewicę i prawicę.

Wytłumaczenie jest porażające. Tak jak przyczyną zła w okresie Zimnej Wojny był ZSRR, stalinowski czy leninowski – wsio ryba, tak dziś korzeniem Zła pozostaje pojelcynowska Rosja. Transformacja zapoczątkowana przez M. Gorbaczowa i pociągnięta na szczyty liberalnej wolności przez B. Jelcyna spełniła część nadziei dzięki połowicznemu rozpadowi Imperium Zła (czytaj: bolszewizmu). Jednocześnie, otworzenie się Rosji na wolną gospodarkę stworzyło w sposób nieuchronny problem państwa narodowego, które stałoby na straży interesów nowonarodzonej burżuazji działającej w skali lokalnej i mającej nacjonalistyczne interesy.

Historycznie, kraje, gdzie tworzyła się burżuazja, tworzyły warunki (rynki) dla lokalnych przedsiębiorców, którzy przez swą działalność gospodarczą organizowali życie całych wspólnot. Pozostała część ludności dostosowywała się do kapitalistycznych zasad tworzenia dochodów. Rynki lokalne, krajowe, sprzyjały utrzymywaniu zrównoważonej gospodarki, gdzie nie bez sprzeczności klasowych organizowało się życie społeczne. Dynamika kapitalistyczna i poszerzanie rynku na sieci globalnych powiązań naruszyło stabilność i równowagę dotychczasowego rozwoju. Imperializm służył odsuwaniu i przerzucaniu konsekwencji tego braku równowagi na inne, podporządkowane kolonialnie obszary planety.

Zwycięstwo kapitalizmu w skali globalnej doprowadziło do załamania sytuacji, w której kapitał zachodni mógł bezpiecznie przerzucać skutki nierównoważonej gospodarki poza swoje granice.

Transformacja w krajach postsocjalistycznych odbywała się niejako w odwrotnym do historycznego porządku. Względnie stabilne zasady tworzenia dochodów ludności zostały zniszczone, a na ich miejsce nie stworzono nowych, lokalnych. Powstająca burżuazja tych krajów miała od początku charakter kompradorski, ponieważ nie była tworem lokalnych warunków (w sytuacji ewidentnego ich braku, przyznawanego przez wszystkich badaczy i wskazywanego przez nich jako obiektywna konieczność zastosowania bezwzględnej, rujnującej, pierwotnej akumulacji kapitału).

Przynależność do Unii Europejskiej była priorytetem nowych gospodarek kapitalistycznych, ponieważ oznaczała akces do starej, wypróbowanej metody przerzucania skutków kapitalizmu na „niekapitalistyczne otoczenie”. Przyjmowanie do UE nowych krajów było aktem politycznym, całkowicie nieracjonalnym z punktu widzenia ekonomiki. Istotnie, zamiast stać się spektakularnym dowodem na racjonalność gospodarki wolnorynkowej w warunkach ustania konfliktu politycznego, stała się dowodem na słuszność krytycznego rozumowania Róży Luksemburg. Przyjęcie do UE nowej Rosji było niemożliwe, ponieważ kapitał europejski aż za dobrze orientował się, że dla własnego rozwoju jest mu potrzebny rynek zbytu i dostawca tanich środków produkcji, a nie potężny konkurent.

Sprzeczność interesów między burżuazją kompradorską a lokalnymi, drobnymi przedsiębiorcami wierzącymi w Hayekowski ideał wolnej i swobodnej przedsiębiorczości nawet w warunkach bezwzględnej walki imperializmów światowych, istniała od momentu pierwszej złodziejskiej prywatyzacji majątku narodowego, ale do świadomości zainteresowanych dotarła dopiero wraz z wieloletnim doświadczeniem uparcie przeczącym naiwnej wierze w bezkonfliktowość kapitalistycznego sposobu produkcji.

Trudno się dziwić, że w takim procesie zrodził się konflikt między burżuazją kompradorską (oligarchatem) a drobnym, lokalnym przedsiębiorcą, który pokłada nadzieje w swoim rządzie, z definicji mającym stać na straży narodowych interesów. Jeśli nie stoi na tej straży, to dla drobnego sklepikarza jasne jest, że to rząd zdrady narodowej, emanacja światowego żydostwa czy inna zaraza. Np. Covid-19, który skutecznie rozwiązuje ostatecznie problem niechcianej, lokalnej przedsiębiorczości. Tu leżą materialne przyczyny upartej wiary w teorie spiskowe, niezrozumiałej dla mniej lub bardziej stabilnych beneficjentów kapitału globalnego.

Po stuleciu wysiłku w kierunku skierowania ewolucji społecznej na inne, niekapitalistyczne tory rozwoju, i po przegranej tego wysiłku, mamy do czynienia z odrodzeniem się zamrożonego konfliktu między kapitałem globalnym, podporządkowującym sobie świat i niszczącym jego wzrost ekonomiczny poza kilkoma centralnymi ośrodkami monopolizującymi światową produkcję, a lokalnymi przedsiębiorcami, którzy są reliktem z innej epoki gospodarczej, epoki przedkapitalistycznej, którą chcieliby zamrozić na wieczność, nie rozumiejąc, że wszystko się rozwija, a więc i wyradza w przeciwstawną postać. Pełna wolność przedsiębiorczości ewoluuje z koniecznością w regulowany sposób produkcji, w monopole o większej lub mniejszej koncentracji.

Pragnienie zatrzymania procesu oznacza w praktyce postulat cyklicznych katastrof odradzających w jakimś stopniu minione warunki, osłabienie dotychczasowego poziomu koncentracji i monopolizacji. Ale nie jest możliwe odwrócenie procesu. Może on przejść na inny poziom, nabrać nowej jakości.

Jeżeli propaganda kapitału globalnego wpaja nam wizję – jak w powyższych opisach, w tym prezentowanych przez szanowanych propagandystów o stopniach naukowych – polegającą na tym, że Rosja czy Chiny usiłują zastąpić Stany Zjednoczone czy starą Europę na pozycjach hegemonów gospodarki światowej, przedstawiając nam to jako zagrożenie dla obywateli, a nie jako zagrożenie dla zysków dotychczasowych hegemonów, to robi nam świadomie wodę z mózgu.

Argumentacja nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi interesami je głoszących.

Konflikt między rosyjskim oligarchatem a rodzimymi przedsiębiorcami wynika ze świadomości ograniczonego manewru Rosji na arenie światowej. Oligarchowie są związani więzami interesów z monopolistycznym kapitałem zachodnim. Nie mogą wypełniać funkcji motoru napędzającego rodzimą gospodarkę, ponieważ w tej roli byliby karani przez zachodnich mocodawców. Nakładanie sankcji na gospodarkę rosyjską ma na celu utrzymanie przepaści między oligarchami zorientowanymi na zewnątrz a rodzimą gospodarką. Zespolenie obu byłoby zagrożeniem dla podupadających gospodarek zachodnich, będących zakładnikami własnej socjalnej przeszłości okresu Zimnej Wojny.

Zagrożenie staje się mimo wszystko coraz bardziej realne, stąd coraz mniejsza wrażliwość rządów burżuazyjnych na Zachodzie na krytykę niedemokratycznych metod rozprawiania się z przejawami społecznego niezadowolenia. Podobnie jak w przypadku Zimnej Wojny, gra toczy się o to, kto pierwszy nie wytrzyma i wycofa się z rywalizacji. Zachodnie społeczeństwa są coraz mniej podatne na propagandę swoich rządów, a także na lewicowe hasła, ponieważ te ostatnie nie dają oryginalnej odpowiedzi na nurtujące społeczeństwa pytania. Natrętna propaganda wciska coraz mniej wiarygodne tezy o zagrożeniu zewnętrznym, o tym, że cały problem bierze się stąd, że jakieś bliżej nieokreślone tendencje antydemokratyczne i autorytarne zyskują w opinii publicznej przewagę.

Jak chce Synder – autorytaryzm powrócił do Rosji Putina (po okresie Jelcynowskiej wolności i demokracji, której namacalnym efektem była oligarchizacja gospodarki rosyjskiej) i, o dziwo, znalazł zwolenników w wolnym świecie. Zupełnie, jak w okresie Zimnej Wojny, wizja demokracji i wolności gospodarczej znajdowała zwolenników wśród otumanionej ludności demoludów.

Przy okazji, ta skłonność do autorytaryzmu nie wypływa pierwotnie ze środowisk zbliżonych do zachodnich partii stalinowskich, ale ze środowisk nacjonalistycznych, prawicowych. Neostalinowcy (i to daleko nie wszyscy) co najwyżej usiłują odzyskać nieco wigoru poprzez podczepienie się pod te populistyczno-prawicowe tendencje i organizacje, na zasadzie tymczasowego sojuszu przeciwko wielkiemu, kompradorskiemu kapitałowi.

Rosja poszłaby drogą Polski, gdyby nie fakt, że ta droga została jej zablokowana przez przestraszony kapitał zachodni, który nie potrzebuje nowych mocy produkcyjnych, ale rynku zbytu i tanich surowców. Zrujnowane gospodarki wschodnie pozostają jednak wciąż rynkami zbytu, o które Zachód walczy z Chinami, które stały się pierwszą fabryką świata. Ingerencja kapitału finansowego polega na próbach przejęcia zysków z produkcji materialnej, rzeczywistej, przez system finansowy, który transferuje korzyści do ośrodków finansowych świata, czyli do dotychczasowych beneficjentów tego systemu.

W tej złożonej i niebezpiecznej sytuacji, poszczególne społeczeństwa zaczynają bać się o swoje bezpieczeństwo i byt, stąd popularność koncepcji, które głoszą izolacjonizm i odwrócenie się od zwariowanego świata po to, aby na szczeblu lokalnym rządzić się swoimi prawami, bardziej zorientowanymi na interesy lokalne. Problem w tym, że izolacja była możliwa przy podziale świata na sfery wpływu, obecnie nie ma ucieczki przed kapitałem. Rządy nacjonalistyczne są bezsilne, jeśli usiłują wprowadzać jakąś nawet ograniczoną samowystarczalność ekonomiczną, zbudować struktury gospodarcze oparte na lokalnych warunkach i podporządkowane lokalnym interesom.

Lewicowy światopogląd opiera się na przekonaniu, że lepszy jest silny hegemon o ustabilizowanej sytuacji. Zasięg i poziom demokracji, które promieniują z tego silnego ośrodka są, oczywiście, zróżnicowane, niemniej tam się odnajdują. W obecnych warunkach owe zasady demokratyczne muszą być wprowadzane odgórnie i z użyciem przemocy prawnej, ponieważ napotykają na sprzeciw drugiej części społeczeństwa, rzekomo ogarniętej niezrozumiałą miłością do zamordyzmu. W przeciwieństwie do wielbicieli wolności i demokracji, którzy dopuszczają zamordyzm w imię obrony owych wyższych wartości. Zupełnie, jak ich przeciwnicy…

W braku rzetelnej analizy politycznej i ideowej, propaganda kładzie nacisk na powtarzanie, że fala autorytaryzmu idzie z Rosji, znajdując oddźwięk w osłabionym morale społeczeństw zachodnich. Morale osłabło zapewne ze względu na odniesione nad totalitaryzmem zwycięstwo… jak sugerują profesorskie głowy.

Na czym polega atrakcyjność autorytaryzmu w odróżnieniu od zasad demokracji?

Jest na to wiele odpowiedzi stereotypowych, w tym brak wykształcenia, bierność, oczekiwanie na cudzą pomoc, a nie liczenie na siebie, społeczne nieudacznictwo itd., itp. Promowana w warunkach państwa socjalnego przedsiębiorczość polega na kreowaniu siebie i na komercjalizacji siebie, swojego wizerunku, swojego stylu życia jako sposobu na życie. W przeciwieństwie do ludzi, którzy zajmują się produkcją materialną, całkowicie eksternalizowaną w stosunku do nich samych. Trudno tu o przedsiębiorczość i kreatywność, ponieważ wymaga się od nich zupełnie czegoś przeciwstawnego.

Odmienna świadomość społeczna wynika z odmienności miejsca w systemie produkcji. Inaczej widzą świat ludzie, którzy zastanawiają się nad warunkami produkcji, a inaczej ci, którzy myślą o warunkach przyswajania wartości dodatkowej w postaci jakiegoś dochodu, nie mając wpływu na samą produkcję.

W społeczeństwach klasowych regułą jest, że większe dochody uzyskują właściciele środków produkcji, prawni dysponenci wytworzoną wartością dodatkową, a nie bezpośredni producenci. Grupy społeczne, które nie uczestniczą w produkcji ani nie są właścicielami środków produkcji, odczuwają powinowactwo klasowe z tą klasą podstawową, z którą są związane ich nadzieje na większy dochód. Klasa bezpośrednich producentów tradycyjnie nie daje takiej możliwości rozwoju grup nadbudowy, jak klasa właścicieli środków produkcji. Przez krótki okres w historii było jednak tak, że wzrost liczebności grup drobnomieszczańskich był związany z poprawą dobrobytu klasy bezpośrednich producentów, którzy zaczęli stanowić grupę klientów poszukujących usług świadczonych przez grupy nadbudowy. Niższe klasy społeczne (robotnicy i chłopi) zaczęli naśladować styl życia wyższych klas, co dało popyt na nauczycieli, lekarzy, restauratorów, aktorów, właścicieli pensjonatów itd., itp. Wraz ze spadkiem poziomu dobrobytu szerokich warstw ludności, spadło zapotrzebowanie na te usługi. Odbiło się to na kondycji warstwy usługodawców. Pozostało miejsce wyłącznie dla usługodawców wobec klasy właścicieli środków produkcji, jak w dawnych czasach. Warstwy drobnomieszczańskie są więc ekonomicznie związane z klasą panującą. Od niej zależy struktura i kondycja społeczna.

Lewica domaga się napędzania życia gospodarczego poprzez stymulowanie popytu, który daje zatrudnienie i dochody. Problem w tym, że o ile ten mechanizm działa na poziomie nadbudowy, neutralizując kwestię racjonalności produkcji i rozwoju dla rozwoju, o tyle w sytuacji, kiedy coś nie gra na poziomie realnej gospodarki, cały mechanizm się załamuje. Zaczyna się problem racjonalności produkcji dla samej produkcji, wzrostu dla samego wzrostu.

W naszej rzeczywistości ewidentnie coś nie gra na poziomie gospodarki realnej. W warunkach wyrównywania się sytuacji (braku otoczenia niekapitalistycznego) powstaje problem zysku w tej działalności podstawowej. Pierwszym odruchem kapitału jest wzmożenie wyzysku własnej siły roboczej. Brak możliwości uzyskiwania nadzwyczajnej wartości dodatkowej przez gospodarki hegemoniczne powoduje zaostrzanie sprzeczności klasowej. Kapitał musi przerzucać się z wyzyskiwania przewagi swojej gospodarki narodowej na wyzyskiwanie rodzimej siły roboczej. Rodzima siła robocza ma świadomość, że kapitalista jest do tego zmuszony, więc usiłuje mu pomóc dając się wyzyskiwać. Jednocześnie dostrzega sytuacje, w której drobnomieszczańskie grupy społeczne domagają się utrzymania swego poziomu życia wbrew trudnej sytuacji globalnej. Bezpośredni producenci nie mają możliwości korzystania z usług warstw pośrednich albo mają te usługi na marnym poziomie. Konflikt narasta. Drobnomieszczaństwo racjonalnie domaga się utrzymania swego dotychczasowego poziomu, dostarczając argumentacji dla wyzysku bezpośredniego producenta, który ewidentnie jest głupszy i mniej kreatywny i tylko dlatego znajduje się niżej w hierarchii dziobania.

Odtwarza się dwubiegunowa struktura klasowa: 2 klasy hegemoniczne wraz ze swymi satelitami.

Byłoby dobrze, gdyby lewica przygotowała się do narastającej świadomości owej biegunowej sprzeczności interesów. Dotychczas lewica opowiada się za jedną z dróg utrzymania kapitalizmu, tego o demokratycznej twarzy. Dojrzewa jednak czas, w którym lewica będzie musiała wrócić do przedstawienia alternatywy wobec kapitalizmu. W obojętnej jego postaci.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski 
9 lutego 2021 r.