WRACAJĄC DO DYSKUSJI, KTÓRĄ KRZYSZTOF JANIK OTWORZYŁ PONOWNIE NA SWYM PROFILU O PÓŁNOCNEJ PORZE, tym oto komentarzem:

Krzysztof Janik: Wie Pan, czy ja jestem lewicowcem, decyduję ja sam. Czasy Komisji Kontroli Partyjnej minęły. Gadać i pisać każdy może. Pan się zna na marksizmie, ja na realnej przebudowie świata. A pamięta Pan, co mówił filozof. Uważam Pana pisanie za w pewnej mierze użyteczne i będę Pana za to chwalił. Natomiast Pański ton wyższości wobec innych, którzy uważają się za lewicę jest tej lewicowości zaprzeczeniem.

NASZA ODPOWIEDŹ:

Porównanie niekoniecznie trafione. Kim jest Pan, a kim my – marginalni publicyści? To raczej jakiś podsądny Komisji Kontroli Partyjnej śmiał odszczekać się. Może byłoby dobrze, gdyby w swoim czasie inni też potrafili.

Pod realną przebudową świata rozumie Pan, oczywiście, konieczność dokonywania kompromisów. Bo inaczej ludzie nie poprą, nieprawdaż? A ludzie jakoś i tak nie popierają. Dlaczego myśl marksistowska ma iść na kompromisy, skoro najtrafniej tłumaczy rzeczywistość? Co dziś widać wyraźniej niż kiedykolwiek. Bo to wygląda na arogancję? A może spróbować spojrzeć z perspektywy SPRAWY, a nie personaliów?

Nota Bene: w tezie filozofa nie szło o odrzucenie teorii, ale o wzięcie się nareszcie za zmianę OPARTĄ NA TEJ TEORII, a nie na zygzakach popularności.

Nie idzie o pragmatyzm.

Lewica opiera się na drobnomieszczaństwie i jego świadomości społecznej. Z tej perspektywy przebudowa społeczna wygląda zupełnie inaczej niż z perspektywy marksizmu. Zmiany na lewicy nie są wynikiem ostatnich 30 lat, ale dokonały się dużo wcześniej, zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Zasadniczą przemianą ideową było odrzucenie stalinowskiego, pozorowanego azymutu na klasę robotniczą na faktyczny, pragmatyczny azymut na drobnomieszczaństwo (warstwy pośrednie). Na Zachodzie była to Nowa Lewica (nomen omen).

To jest mainstream. Mało ma wspólnego z marksizmem. Nic w tym zdrożnego, gdyby nie fakt, że usiłuje podawać się za nawiązanie do marksizmu, a jednocześnie zwalcza marksizm jak tylko może. Nie słownie (bo to wyglądałoby na arogancję), ale instytucjonalnie, czyli w twardej rzeczywistości. To już nie jest arogancja, oczywiście.

Uzna Pan oskarżenie o drobnomieszczaństwo za pochopne? A o jakim światopoglądzie świadczą wypowiedzi w tej dyskusji? A to jest ta świadomość, do jakiej nawiązuje jako do idei przewodniej niemal cała lewica. Będzie się Pan tłumaczył, że traktujecie tych ludzi instrumentalnie, jako elektorat? Byłoby to jakieś tłumaczenie, gdyby nie fakt, że wasze programy lewicowe są wiernopoddańczo podporządkowane temu właśnie światopoglądowi drobnomieszczańskiemu. Dał Pan temu wyraz w swojej wypowiedzi do mediów. I to ten światopogląd, w swoim tępawym poczuciu oczywistości, podsycanym pochlebstwami liderów „lewicowych”, wcina się arogancko w poważne dyskusje polityczne, sprowadzając je na poziom bagna.

Tymczasem populistyczna prawica zagospodarowała robotników, na których lewica postawiła krzyżyk. Bez wsparcia tych robotników, prawica nie zyskałaby na znaczeniu posiłkując się tymi samymi grupami drobnomieszczaństwa, co lewica.

Drobnomieszczaństwo różni się polityczne jedynie gustami estetycznymi, jedni preferują kolor różowy, inni biało-czerwony, ale to ta sama warstwa społeczna. Dlatego jeśli odejdzie drobnomieszczaństwo, które lubi kolor różowy, to całe drobnomieszczaństwo znajdzie się tam, gdzie jego miejsce – na antykomunistycznej prawicy i centro-prawicy. Robotnicy przestaną być im potrzebni, kiedy lewica się rozpuści całkowicie.

Ale wyboru, po której jesteście stronie, dokonaliście jeszcze w PRL.

Widzieliśmy to jeszcze w tamtych czasach. Zawsze byliśmy oskarżani o to, że jesteśmy mało sympatyczni, ale bezwzględnie wycinani z powodów ideowych, a nie z powodu etykiety. Jakie to ma znaczenie?

Realną cenę polityki pseudo-lewicy płacili i płacą robotnicy. Więc niby dlaczego mamy być mili dla ich oprawców?

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
4 maja 2020 r.