Jeśli Piotr Ciszewski na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń odnajduje w „całym klubie parlamentarnym Lewicy” aż „6 osób”, które nadają się „do czegokolwiek”, to na czym miałby polegać powyborczy regres w stosunku do tego, co mamy już dziś na lewicy?
W przeciwieństwie do takich radykałów jak „Cisza” nie jestem nastawiony na małe jebanko. Olewam nawet wyróżnioną przez niego „szóstkę” – o wyborach prezydenckich nie wspominając.

Niemniej, wiodąca teza artykułu Maurycego Gocławskiego w „Nowych Peryferiach” zakłada, że zarówno zwycięstwo Trzaskowskiego, jak i wygrana Dudy oznaczać będzie wyraźne przesunięcie się polskiej sceny politycznej na prawo, a z wysokim prawdopodobieństwem także pogłębienie kryzysu państwa i wzmocnienie jego „bananowego” rysu.

Każdy z rozpatrywanych przez niego scenariuszy oznaczać będzie wyraźne przesunięcie się polskiej sceny politycznej na prawo. Każdy z nich skończy się też z wysokim prawdopodobieństwem pogłębieniem kryzysu państwa i wzmocnieniem jego „bananowego” rysu. Z jednej strony: coraz bardziej operetkowa, skorumpowana i wsobna władza PiS w stanie wojny z opozycją, sądami i wspieranymi z zagranicy organizacjami pozarządowymi. W scenariuszu totalnej eskalacji nie da się wykluczyć nawet „umiędzynarodowienia” sporu o legalność wyboru Andrzeja Dudy, co oznaczałoby – na serio, a nie połowicznie, jak do tej pory – odebranie naszym rządzącym powagi i znaczenia w sferze stosunków zewnętrznych. Radykalnie wzrosłaby także podatność naszego kraju na zagrożenia hybrydowe, czemu i tak sprzyja wiele czynników, takich jak potwierdzona ostatnimi decyzjami prezydenta USA w sprawie obecności sił amerykańskich w Europie erozja NATO. Z drugiej: ta sama wojna polityczna, ze wszystkimi osłabiającymi Polskę na zewnątrz konsekwencjami, prowadzona jednak już nie tylko na ulicach, za granicą i w mediach, ale także przy użyciu kluczowych instytucji państwa (skutki tego faktu, takie jak prawdopodobna destabilizacja wymiaru sprawiedliwości, uderzyłyby także w zwykłego obywatela). Poważnym zagrożeniem w tym wariancie rozwoju wypadków jest też wzrost pozycji politycznej skrajnej prawicy, włącznie z możliwością jej wejścia do koalicji rządzącej. Sprawą niemal pewną jest zaś utrata szans – przynajmniej na kilka lat (zapewne do momentu odejścia z polityki szefa PiS) – na bardziej funkcjonalne i pluralistyczne życie polityczne w kraju (patrz: http://https://nowe-peryferie.pl/index.php/2020/06/skazani-regres-czyli-dlaczego-warto-glosowac/?fbclid=IwAR3hkWWWLz9vBikZ8KdSLflowkw-UDIBFM90DyH2RcG1rBjHUB-wFjTNjzM).

Jak temu się przeciwstawić?

W powyższym kontekście głosowanie na przedstawiciela lewicy parlamentarnej niczego nie zmienia, jak i w ogóle udział w wyborach prezydenckich. Tak naprawdę liczą się ewentualne już powyborcze przesunięcia na lewym skrzydle polskiej polityki. A do tego potrzebne jest małe trzęsienie ziemi, na które najwyraźniej się zanosi – O ILE WZIĄĆ POD UWAGĘ ROZWÓJ SYTUACJI NA ŚWIECIE. Przy nim dylematy krajowego podwórka są drugorzędne. Tak już jakoś wyszło, że musimy je pozostawić parlamentarnej lewicy, jak z cytowanego artykułu wynika, skazanej na dalszy regres.

O to między nami nie ma sporu.

Nam chodzi o posunięcia, które powinny przełamać impas który jest również udziałem lewicy pozaparlamentarnej.

W obecnej sytuacji należy poświęcić dużo więcej. Nawet gdybyśmy skreślili lewicę parlamentarną jako całość sytuacja nie uległaby zmianie. Kamieniem u nogi jest nowa radykalna lewica, która stanowi przekładnię na lewicę parlamentarną. A zatem chodzi również o zwolenników wskazanej przez „Ciszę” szóstki.

SAMI SOBIE BĘDZIEMY STEREM I ŻEGLARZEM.

TEN POLITYCZNY TEST, TAK SIĘ JAKOŚ SKŁADA, ŻE TYLKO MY ZALICZYLIŚMY W TEORII.

Czyżby nadszedł czas na praktykę?

Na gruncie parlamentarnej lewicy, a zatem już koncesjonowanej – nie stać nas na takie posunięcia, na jakie zdobyło się środowisko RABKORU w Rosji. W Polsce nie ma luzu nawet w tzw. głubince czy w takich organizacjach, jak „Sprawiedliwa Rosja”, w której odnalazła się Anna Oczkina (

Анна Очкина избрана председателем региональной СР в Пензе

).

Można oczywiście mieć spore obiekcje co do zastosowanej taktyki – swoiście rozumianego przez Borysa Kagarlickiego entryzmu – niemniej, bez wiedzy, talentu, pracowitości i dobrego rozpoznania sytuacji byłoby to nie do osiągnięcia nawet na szczeblu lokalnym. Dlatego polecam uwadze kolejną kampanię Borysa Kagarlickiego w sprawie trwającego tygodniowego „plebiscytu” wokół poprawek do konstytucji, zwłaszcza ostatnie jego wystąpienie w tej sprawie z dłuższego ciągu.

W przeciwieństwie do niego nie jesteśmy na bieżąco. Można by powiedzieć, że się ociągamy… pewnie ze względu na adresata.

NASZ PO KATASTROFALNEJ W SKUTKACH DEINDUSTRIALIZACJI – JUŻ PO OBDUKCJI – MOCNO POOBIJANY ODDYCHA MIAROWO, JAKBY SPAŁ SPOKOJNIE.
Gdy się przeciąga – wszystko go boli, ale niektóre mięśnie już grają.

Czekamy na komunikat – TRENINGI WZNOWIONE.

Na razie podziwiamy harce przed szeroką publicznością.

Sami raczej nie zaliczamy się do harcowników.

Z ostatnim z pewnością się zgodzicie – BRAK NAM KLASY.

Włodek Bratkowski
27 czerwca 2020 r.